Steven Gerard, Nenad Bjelica, Vladimir Petković, Paulo Bento i Herve Renard - to z tego grona, według medialnych spekulacji, mieliśmy poznać następce Czesława Michniewicza w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Teraz już wiadomo, że możemy wykreślić Francuza.
Według informacji "Le Figaro", selekcjoner Arabii Saudyjskiej odmówił PZPN-owi. Francuscy dziennikarze jednak przypominają, że jego kontrakt z Saudyjczykami obowiązuje do końca czerwcu 2027 roku, ale zawiera klauzulę pozwalającą mu się z niego uwolnić za odpowiednią rekompensatą finansową.
Jednym z pierwszych bohaterów mundialu w Katarze został Renard. I trudno się dziwić, bo jego Arabia Saudyjska na dzień dobry sensacyjnie ograła Argentynę 2:1. W kolejnych meczach Arabia Saudyjska przegrała jednak 0:2 z Polską i 1:2 z Meksykiem, i ostatecznie zajęła ostatnie miejsce w grupie C. Renard i tak został jednak doceniony. Tym bardziej że już przed mistrzostwami świata nikt nie miał wątpliwości, że Francuz jest uznanym fachowcem.
Renard udowodnił to pracując w Afryce - w 2012 roku wygrał kontynentalne mistrzostwa z Zambią, a trzy lata później z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Teraz chce wykonać kolejny krok.
- Z natury jestem powściągliwy i staram się twardo stąpać po ziemi, być skromnym. Wiem jednak, że czasem dobrze coś powiedzieć na głos. Będąc szczerym, muszę powiedzieć, że czuję się na siłach, aby prowadzić silniejszą reprezentację - zdradził kilka tygodni temu na łamach "RMC" Francuz, który od 2019 roku pracuje z Arabią Saudyjską. Renard nie doprecyzował, gdzie chciałby pracować. Zaznaczył jednak, że nie zamierzał objąć Belgii. Teraz odpada Polska.
Ale może w przyszłości temat wróci, bo Francuz ma polskie korzenie. Jego mama urodziła się już we Francji, tuż po tym jak babcia Herve Renarda - z domu Cybulska - uciekła przed drugą wojną światową. Selekcjoner w przeszłości powtarzał, że chętnie popracowałby w Polsce. Czuje do niej sentyment z racji babci i mamy.