Reprezentacja Polski od 1 stycznia pozostaje bez selekcjonera. Wraz z końcem grudnia wygasła umowa Czesława Michniewicza, która nie została przedłużona, mimo że kadra osiągnęła dobry wynik sportowy podczas imprezy docelowej, a więc mistrzostw świata. Na decyzję PZPN spory wpływ mogła mieć tzw. afera premiowa, która wybuchła jeszcze w trakcie mundialu. Później atmosfera wokół kadry była coraz gorsza, a eksperci i kibice zwracają uwagę na to, że żaden z piłkarzy publicznie nie podziękował trenerowi za pracę w ostatnich dwunastu miesiącach.
Do sytuacji związanej z brakiem podziękowań dla selekcjonera odnieśli się w sobotę dziennikarze Mateusz Rokuszewski oraz Krzysztof Stanowski. Ten pierwszy w programie "Stan Futbolu" przyznał, że jest to dość "wymowne". - Wymowne jest, że żaden piłkarz w social mediach nie pożegnał Czesława Michniewicza, a w ostatnich latach było to normą. Ktoś powie, że to dorabianie jakiejś teorii, ale nie wydaje mi się, bo nawet Jerzy Brzęczek się takich pożegnań doczekał - przyznał.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Według Krzysztofa Stanowskiego piłkarze mieli dostać odgórny zakaz pisania takich podziękowań. - Wielu piłkarzy zadzwoniło do Czesława Michniewicza prywatnie i podziękowało mu za współpracę. Rzeczywiście publicznie tego nie było i moim zdaniem to nie jest przypadek. To znaczy, że został po prostu wydany zakaz - ocenił. Dziennikarz dodał, że nie chodzi mu o zakaz ze strony Cezarego Kuleszy, a...doradców PR.
W dyskusji Stanowski z Rokuszewskim stwierdzili, że Czesław Michniewicz nie potrafił dobrze współpracować z mediami podczas kadencji. Wpływ mogła mieć na to spora presja. - Nie można jej porównywać do czegoś innego. Nawet bycie trenerem Legii Warszawa nie wiąże się z taką presją - przyznał Rokuszewski.