W listopadzie minionego roku reprezentacja Polski do lat 21 przebywała na zgrupowaniu w Chorwacji, podczas którego rozegrała dwa mecze towarzyskie. Najpierw przegrała z Chorwatami 1:3, a potem wygrała z Turcją 3:2. Wynik drugiego spotkania już w pierwszej połowie wydawał się podejrzany, co zauważyli bukmacherzy z Azji, patrząc na zmieniające się kursy zakładów. Winni afery najprawdopodobniej byli sędziowie. Dlatego też sprawą zajmie się UEFA.
Polacy do przerwy prowadzili z Turkami 2:0. W pierwszych minutach Biało-Czerwonych na prowadzenie wyprowadził Filip Szymczak, drugiego gola Polacy strzelili w doliczonym czasie gry za sprawą Bartłomiej Kłudki. Podwyższenie prowadzenia w takim momencie zaniepokoiło bukmacherów.
Tym bardziej że na azjatyckiej giełdzie bukmacherskiej ktoś postawił aż 76 tys. euro na zakład powyżej 1,5 gola w pierwszej połowie. Zakład zostałby uznany za wygrany, gdyby Polacy strzelili przed przerwą drugiego gola lub gdyby Turcja wyrównała. Ziścił się pierwszy scenariusz. Sęk w tym, że przez całą pierwszą połowę kurs na takie zdarzenie w ogóle nie rósł, a im bliżej przerwy, tym powinien być wyższy. TVP Sport podaje, że bardzo długo utrzymywał się na poziomie 1,5, czyli była duża szansa, że drugi gol przed przerwą padnie. I ktoś o tym wiedział.
Na boisku w końcówce pierwszej połowy zaczęły dziać się cuda. Polacy otrzymali rzut karny - nie tyle naciągany, co przyznany im błędnie. Biało-Czerwoni go nie wykorzystali, ale arbiter nakazał powtórzenie "jedenastki", choć ta wykonana była prawidłowo, a bramkarz ją obronił. Za drugim razem golkiper Turków znów był górą, ale tym razem do siatki trafił w końcu Kłudka, który dobił odbitą piłkę.
Analiza pracy chorwackiego zespołu sędziowskiego, któremu dowodził 28-letni Matej Bezelj jako arbiter główny, potwierdza, że sędziowie chcieli wpłynąć na wynik meczu. Stąd stale utrzymujący się kurs zakładu. Trener Turków otwarcie krytykował arbitra za sędziowanie. Stwierdził po meczu, że to była walka z arbitrem, który "prowadził zawody zdecydowanie poniżej oczekiwanego poziomu".
Sprawą tego meczu zainteresowała się UEFA. Jak informuje TVP Sport - europejska federacja postanowiła wszcząć śledztwo. UEFA także zaobserwowała niepokojące zachowania wśród graczy u bukmacherów. W trwające już ponad miesiąc śledztwo zaangażowano chorwacką federację, która odpowiadała za dobór sędziów do tego meczu.
W kontakcie z UEFA jest też PZPN, który ma pomóc zebrać dowody w sprawie. Polska jest traktowana tutaj jako strona poszkodowana. Możliwe, że wyniki śledztwa poznamy jeszcze w styczniu.