Era Czesława Michniewicza w roli selekcjonera reprezentacji polski dobiegła końca. Oficjalny komunikat w tej sprawie wydał w czwartek 22 grudnia Polski Związek Piłki Nożnej. 52-latek pełnił tę funkcję od 31 stycznia tego roku i mimo, że wypełnił wszystkie postawione mu cele, nie utrzymał posady. Spory wpływ na decyzję związku miał styl gry prezentowany przez kadrę na mundialu w Katarze oraz katastrofalne statystyki drużyny.
Każdy koniec wiąże się z podsumowaniami, również finansowymi. Według informacji portalu gol24.pl miesięczna pensja Michniewicza wynosiła 200 tysięcy złotych. Łącznie przez okres 326 dni były już selekcjoner zarobił łącznie 2,2 miliona złotych, co dało mu dopiero 26. miejsce w zestawieniu najlepiej opłacanych selekcjonerów MŚ. Nie liczymy w tym premii, którą selekcjoner dostał za wywalczenie awansu na MŚ ani wirtualnej premii od premiera za awans do 1/8 finału, która okazała się dla niego gwoździem do trumny.
Dla porównania jego poprzednik, Paulo Sousa, zarabiał za miesiąc około 315 tysięcy złotych. Spora część tej kwoty wróciła jednak do kasy PZPN-u. Wszystko za sprawą zerwania kontraktu przez Portugalczyka, za co musiał od zwrócić 400 tysięcy euro odszkodowania.
Michniewicz pracę z kadrą rozpoczął od zwycięstwa w barażach o udział w mistrzostwach świata. Później przyszły niezbyt udane rozgrywki Ligi Narodów, w których Polacy zdołali wygrać tylko 2 z 6 spotkań. To wystarczyło jednak do utrzymania się w elicie.
Kolejne dobre momenty przyszły podczas mundialu w Katarze. Kadra pod wodzą 52-latka wykonała plan minimum i awansowała do 1/8 finału. W grupie C reprezentacja wygrała 2:0 z Arabią Saudyjską, zremisowała 0:0 z Meksykiem i na koniec przegrała 0:2 z późniejszymi mistrzami, Argentyńczykami. Mimo świetnego meczu z Francuzami na początek fazy pucharowej Polacy przegrali 1:3 i odpadli z imprezy. Starcie z byłymi już mistrzami świata okazało się być pożegnaniem Michniewicza.