Reprezentacja Polski osiągnęła historyczny wynik w Katarze - po 36 latach awansowała do fazy pucharowej mistrzostw świata. Na etapie 1/8 finału Biało-Czerwonych pokonała Francja (1:3). Nie dość, że większość kibiców była zażenowana prymitywnym stylem gry, jaki piłkarze Czesława Michniewicza zaprezentowali na mundialu, to w dodatku wybuchła afera związana z premią od Mateusza Morawieckiego. Chodziło o co najmniej 30 milionów złotych. Media donosiły, że w kadrze doszło nawet do sporu o pieniądze. Ostatecznie premier szybko wycofał się z kłopotliwej deklaracji. Mimo to nie milkną echa afery. Teraz do sprawy odniósł się Andrzej Strejlau.
Przez długi czas członkowie kadry nie udzielali komentarzy na temat afery premiowej. Dopiero po kilku dniach głos w sprawie zabrał Michniewicz, Robert Lewandowski oraz Grzegorz Krychowiak. Byli zgodni, że o żadne pieniądze nie prosili, a była to jedynie dobra wola premiera Morawieckiego. Kontrowersje budził również termin poruszenia kwestii pieniędzy przez selekcjonera. Okazuje się, że Michniewicz wywołał temat premii na kolacji po meczu z Argentyną, a dyskusje o podziale pieniędzy miały źle wpłynąć na funkcjonowanie kadry.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Teraz do tych doniesień odniósł się Strejlau. - Reguły były źle ustalone od początku. To było obciążenie dla kierownictwa związku, trenera i rady drużyny. Wyjeżdżając na miejsce nie rozmawia się już o pieniądzach - podkreślił 82-latek w programie "Nocne Gadki" na kanale Meczyki na YouTubie.
Strejlau zaznaczył również, że do afery premiowej nie powinno w ogóle dojść. Wielu ekspertów twierdzi, że polscy piłkarze powinni natychmiast odrzucić propozycję Morawieckiego. Podobne zdanie wyraził były trener. - Jest to niesmaczne, że więcej mówi się o tym, a nie o grze. Niedomówienia nie powinny mieć miejsca. Źle to świadczy o wszystkich, którzy w tym uczestniczą. Tam, gdzie są pieniądze, tam są problemy. To jest zawsze kłopot, nie powinno do tego dojść - zakończył.
Nie wiadomo również, jaki wpływ na posadę Michniewicza będzie miała afera premiowa. Mówi się, że selekcjoner rozmawiał z premierem za plecami PZPN-u, co spotkało się z dezaprobatą Cezarego Kuleszy. Media donoszą, że w związku z tym przyszłość Michniewicza w kadrze stoi pod znakiem zapytania. Umowa selekcjonera obowiązuje tylko do końca grudnia 2022 roku. PZPN poinformował w poniedziałek, że kontrakt nie zostanie jednostronnie przedłużony. Nie oznacza to jednak, że Michniewicz pożegna się definitywnie z reprezentacją Polski. Decyzję poznamy w najbliższych dniach.