W niedzielę polscy piłkarze walczyli jeszcze z mistrzami świata o awans do ćwierćfinału mundialu, od poniedziałku polska piłka babrze się już w gigantycznym bagnie. Konflikty, niezrozumienia, niesnaski, kłótnie, a w tle ogromne pieniądze, które miały być, ale ostatecznie ich nie będzie. Tak zarysowuje się obraz polskiej piłki tuż po najlepszym mundialu od 36 lat.
Media piszą o sporach na linii prezes PZPN - selekcjoner Czesław Michniewicz, selekcjoner - kadrowicze, a do tego jeszcze kancelaria premiera - reprezentacja. Chaos wywołał temat 30 milionów złotych rządowej premii dla kadry i tego, czy pieniądze rzeczywiście trafią do piłkarzy i sztabu oraz jak będą dzielone. Ostatecznie oświadczenie musiał wydać sam premier Mateusz Morawiecki, który poinformował, że premii dla zawodników nie będzie, a obiecane pieniądze to temat zarezerwowany jedynie dla rozwoju całej polskiej piłki.
Nic dziwnego, że aferą zainteresowały się już nie tylko polskie, ale także zagraniczne media. Niektóre dopiero przytaczają wstępne ustalenia w sprawie i początkowe wypowiedzi obu ze stron, a inne wyciągają już wnioski z całej sprawy i piszą o jej skutkach.
Najszerzej dyskusja o zamieszaniu w PZPN-ie i polskiej reprezentacji toczy się chyba na Węgrzech. To tam portal VB 24 opisał sprawę w całości. "Skandal w polskiej piłce nożnej. Wybuchła wielka afera po tym, jak ujawniono, że polski rząd obiecał brutalne pieniądze za udział reprezentacji narodowej w mundialu" - czytamy. Dziennikarze podkreślają, że kwoty, o których pada mowa w przypadku premii dla polskich piłkarzy to dwa razy więcej niż za awans do 1/8 finału proponuje FIFA. Media nazywają sprawę skandalem. "A ten jest tym ostrzejszy, że polski związek od poniedziałku negocjuje z trenerem Czesławem Michniewiczem, a bliski rezygnacji z gry w kadrze ze względu na podejście kadry do gry ma być Robert Lewandowski. I te dyskusje nie mają mieć związku z otrzymaniem lub brakiem bonusu dla kapitana reprezentacji" - wskazują dziennikarze.
"Sporza" w Belgii pisze już o telenoweli. "Wszystko się odwróciło. Brak środków finansowych hamuje rozwój polskiej piłki i trzeba to zrekompensować. Nie wiadomo jeszcze jak. Ale skoro Polska już teraz boryka się z problemami budżetowymi, wysokimi wydatkami, najwyższą inflacją od lat, to może nie wypada już rozpieszczać piłkarzy?" - pada pytanie od mediów.
Dziennikarze słowackiej "Pravdy" skupiają się za to na oburzeniu panującym w Polsce ze względu na ten temat. "Nie ma gorszego momentu na taką dyskusję niż chwila, gdy w Polsce o 17,5 procent rośnie inflacja i wydatki na obronność państwa" - twierdzą. Przytaczają też słowa Mateusza Morawieckiego jeszcze sprzed mistrzostw świata. "Mówił, że nie ma w Polsce sportu bardziej politycznego niż piłka nożna: - Na dobre i na złe - wskazał premier" - czytamy na portalu.
A jaki finał powinna mieć sprawa premii za MŚ w PZPN-ie? Po burzy wokół deklarowanych przez Morawieckiego premii rząd nieco zmienił narrację. Jego rzecznik Piotr Müller i zresztą sam premier wspomnieli o specjalnym funduszu na rozwój piłki nożnej, który będzie "zajmował się szkoleniem, rozwojem dzieci, budową infrastruktury, nowymi technologiami w sporcie czy kwestiami rozwoju reprezentacji Polski".
Jak jednak interpretować wtorkowe słowa premiera dla wPolsce.pl? Morawiecki delikatnie scedował ukierunkowanie ewentualnych premii na osoby i instytucje związane z piłką - w domyśle PZPN lub ministerstwo sportu. - Co zrobią później z tym odpowiednie osoby? Ja uważam, że jakaś premia się też należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy - powiedział Morawiecki.