Jeszcze w poniedziałek w godzinach nocnych pojawiły się doniesienia, że Robert Lewandowski spotka się we wtorek z premierem Mateuszem Morawieckim, by osobiście porozmawiać nt. premii od państwa dla reprezentacji Polski za awans z grupy na mundialu. Według najnowszych informacji temat spotkania i pieniędzy najprawdopodobniej upadł i nie wróci, przynajmniej w najbliższym czasie.
Jak podaje Krzysztof Berenda z radia RMF FM, Lewandowski nie spotka się we wtorek z Morawieckim i nie będzie negocjował premii za występ kadry na mistrzostwach świata. Pieniądze miałyby trafić bezpośrednio do piłkarzy i sztabu szkoleniowego, z pominięciem PZPN, o co w związku są wściekli.
Prawdopodobnie do takiego spotkania w ogóle nie dojdzie nawet w niedalekiej przyszłości. To oznacza, że zawodnicy nie dostaną żadnych dodatkowych pieniędzy, o których wspominał swego czasu premier.
"Bum! Nie będzie na razie żadnego spotkania Mateusza Morawieckiego z Robertem Lewandowskim (może kiedyś tam). I nie będzie 30 mln zł nagrody od premiera dla piłkarzy za mundial" - oznajmił dziennikarz na Twitterze.
To całkowite zaprzeczenie poprzednim doniesieniom Mateusza Borka, który informował, że kapitan porozmawia z premierem o premii. Jako swoje źródło podawał otoczenie premiera. Komentator zapewniał, że do spotkania, tak czy siak, dojdzie.
Należy pamiętać, że Lewandowski nie poleciał w poniedziałek do Polski z resztą reprezentacji, tylko prosto z Kataru udał się na urlop.
"Taką dostałem informację z otoczenia premiera. Ale może to będzie po prostu Skype lub telefon. Nie wiem. Nie będę wymyślał. Panowie mają rozmawiać" - przyznał Borek.
Po tym, jak WP SportoweFakty informowały o planach wypłacenia zaskakująco wysokiej premii przez rząd, wynik sportowy Polaków zszedł na dalszy plan. Z każdą kolejną godziną w poniedziałek odsłaniano kolejne kulisy afery.
Morawiecki miał dyskutować z Michniewiczem nt. premii, a potem mówić o niej piłkarzom tuż przed wylotem do Kataru. Wysokość nagrody miała oscylować w granicach 30-50 mln zł. Byłaby dwa razy większa niż ta wypłacana przez FIFA.
Zawodnicy nie wzięli jednak sprawy premii na poważnie. Potraktowali słowa premiera jako luźną, niezobowiązującą propozycję, rzuconą w formie żartu. Sami żartobliwie podbijali stawkę przy obiedzie. Nie ustalono żadnych szczegółów premii ani formy jej wypłacenia.
Po meczu z Argentyną Michniewicz chciał porozmawiać z zawodnikami nt. podziału nagrody od premiera. Pojawiły się dwie propozycje ze strony piłkarzy - równy podział dla każdego lub podział ze względu na liczbę rozegranych minut. Pojawiały się sprzeczne doniesienia, w którym obozie był Lewandowski. Według "Przeglądu Sportowego" i Onetu kapitan chciał podziału według czasu gry. Z kolei portal meczyki.pl sugerował, ze Lewandowski domagał się równego podziału pieniędzy.
Selekcjoner miał pokłócić się z kapitanem nt. bonusu od państwa, ale te informacje się nie sprawdziły. Między obiema stronami nie ma obecnie żadnego konfliktu, a wszelkie nieścisłości nie dotyczyły kwestii finansowych.
Ostatecznie stanęło na tym, na prośbę Lewandowskiego, że tematem nagrody zajmą się po mundialu.
Początkowo nikt nie wiedział w rządzie o planach wypłacenia piłkarzom premii przez Morawieckiego. PZPN też nie został poinformowany o tym. Całość miała odbyć się z pominięciem związku, o co oburzał się prezes Cezary Kulesza. Sprawa premii może zaważyć na przyszłości Michniewicza w reprezentacji Polski.
W pewnym momencie rząd chciał gasić pożar po swojemu, tłumacząc, że nagroda finansowa nie będzie bonusem dla piłkarzy, a dofinansowaniem funduszu PZPN-u, który miałby wspierać rozwój piłkarskiej młodzieży. Takie wyjaśnienia spotkały się z ogromną krytyką, jak zresztą cała idea rządowej premii dla piłkarzy.