Chaos, jaki ogarnął polską piłkę po mundialu w Katarze, jest zdecydowanie większy, niż mogło się wydawać. W związku z aferą premiową, jak została nazwana sprawa z wypłatą rządowych pieniędzy dla polskich piłkarzy za awans do 1/8 finału mistrzostw świata, atmosfera wokół kadry znów zrobiła się bardzo gęsta, a selekcjoner Czesław Michniewicz może stracić stanowisko.
Jednym z dziennikarzy, którzy zabrali głos w sprawie w poniedziałkowy wieczór, był Łukasz Wiśniowski. W programie Foot Truck przyznał on, że sprawa premii pojawiała się w rozmowach zawodników. Jak przytacza dziennikarz, który przez lata pracował w PZPN, piłkarze jednoznacznie zareagowali na propozycję premiera Morawieckiego.
Historia z premiami faktycznie miała miejsce. Podczas wizyty premiera i spotkania z zawodnikami była o tym mowa. Pojawiły się nawet żartobliwe negocjacje ze strony niektórych piłkarzy i premier na wszystko przystawał. Pewnie nie zdawał sobie sprawy, jakie mogą być okoliczności wyjścia z grupy.
Jak już jednak te kwoty padły, to piłkarze stwierdzili: 'To jest wstyd. My nie możemy wziąć takich pieniędzy w obecnych okolicznościach'. I było to jeszcze przed mundialem. Teraz czytamy już oświadczenia rzecznika rządu, w którym wszystko wygląda inaczej. Mnie to osobiście obrzydza i cieszę się, że nie muszę brać w tym udziału. Piłkarze też nie czuli i nie czują się dobrze. Jedynym pomysłem jest oddanie wszystkiego na cele charytatywne
- powiedział Wiśniowski.
Na ten moment nie wiadomo, jak sprawa się zakończy. Jeszcze we wtorek ma dojść do spotkania premiera z Robertem Lewandowskim, podczas którego prawdopodobnie negocjowane będzie najlepsze rozwiązanie. Wciąż nie wiadomo z kolei, jakie decyzje podejmie PZPN, który nie był stroną porozumienia.