- Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą. Na razie nie udzielam takich informacji - powiedział prezes PZPN Cezary Kulesza, którego dzień po meczu z Argentyną (0:2) zapytaliśmy o to, czy obowiązujący do końca roku kontrakt Czesława Michniewicza zostanie automatycznie przedłużony po tym, jak Polsce udało się wyjść z grupy i awansować do 1/8 finału.
O to samo zapytaliśmy Michniewicza już po meczu z Francją. W niedzielę jego zespół przegrał 1:3 i pożęgnał się z mundialem w 1/8 finału. - Ojej, nie rozmawiajmy teraz o mnie. Ja dziś jestem najmniej ważny. Rozmawiajmy o reprezentacji, a nie moim kontrakcie. Jeszcze przyjdzie na to czas - uciął dalszą dyskusję Michniewicz.
I później już mówił tylko o meczu. - Niestety, te mistrzostwa się dla nas skończyły. Wyszliśmy z grupy, co było podstawowym celem. Udało nam się to po 36 latach, po raz pierwszy od kadencji selekcjonera Antoniego Piechniczka. Ale teraz, w kolejnej rundzie, trafiliśmy na mistrzów świata. Gratuluje Francji zwycięstwa - odparł Michniewicz.
Selekcjoner na pomeczowej konferencji wskazał na sytuację z 38. minuty. Polska mogła wtedy prowadzić 1:0, bo zanim trafił Oliver Giroud, doskonałą okazję miał Piotr Zieliński. - Może gdybyśmy trafili, ten mecz potoczyłby się inaczej. A skończyło się tak, że kilka minut później straciliśmy bramkę. W najgorszym momencie, bo tuż przed zejściem do szatni - powiedział Michniewicz.
- Dziś jest nam przykro. Jesteśmy smutni, rozczarowani, bo podskórnie czujemy, że można było w tym meczu ugrać więcej. Nie twierdzę, że byśmy wygrali, ale może chociaż doprowadzili do dogrywki. Nie udało się. Teraz się smucimy, na rozliczenia przyjdzie jeszcze czas - podkreślił Michniewicz.