- Zbyt wiele tutaj nie zobaczyliśmy - kręcili nosem francuscy dziennikarze, którzy w sobotę pojawili się w Al Kharaitiyat - niewielkim miasteczku na obrzeżach Dohy, gdzie do meczów na mundialu szykuje się reprezentacja Polski. Selekcjoner Czesław Michniewicz dzień przed spotkaniem z Francją faktycznie pokazał niewiele, ale to standardowa praktyka, że trening dla mediów otwarty jest tylko przez pierwszy kwadrans.
Pachołki, płotki, tyczki. To wszystko czekało już na kadrowiczów, którzy na boisku w Al Kharaitiyat pojawili się po 16. - Wszyscy są zdrowi, będą gotowi - zapewnił nas rzecznik kadry Jakub Kwiatkowski, który przystanął na chwilę przy polskich dziennikarzach już podczas rozgrzewki.
Michniewicz stał wtedy na środku boiska - razem ze swoim najbliższym asystentem Kamilem Potrykusem - i obserwował rozgrzewkę bramkarzy. Po drugiej stronie rozgrzewali się piłkarze z pola. To był ostatni trening kadry przed meczem z Francją. - Z tego, co wiem, sprzedanych zostało nieco ponad 43 tys. biletów. Pierwszy raz na tym mundialu zagramy nie aż tak bardzo na wyjeździe - dodawał Kwiatkowski.
Polskich kibiców w Katarze nie ma zbyt wielu, ale francuscy także nie rzucają się w oczy. Dominują fani z Ameryki Południowej, Latynosi oraz miejscowi. Co widać nie tylko na mieście, ale też podczas meczów fazy grupowej, gdzie Polska mierzyła się z Meksykiem (0:0), Arabią Saudyjską (2:0) i Argentyną (0:2).
Mecz z Francją w niedzielę o godz. 18. Stawką jest awans do ćwierćfinału.