Michniewicz w ogniu pytań. Chodziło o styl i Lewandowskiego. Trener odpowiedział w swoim stylu

Dawid Szymczak
- Kto nie grał dobrze w defensywie, ten siedzi już w domu i ogląda mecze w telewizji - stwierdził na konferencji prasowej Czesław Michniewicz. Dodał, że cel został już osiągnięty, więc teraz reprezentacja Polski może pokazać coś nowego. Pamiętać należy jednak o skali trudności - rywalami będą obecni mistrzowie świata.

Było sporo pytań o toporny i ostrożny styl Polaków. Najczęściej zahaczali o ten temat dziennikarze z zagranicy - nie tylko z Francji, a Michniewicz, będący w sobotę, dzień przed meczem z Francją w pogodnym nastroju, odpowiadał barwnie - używając rozmaitych porównań i anegdot.

Zobacz wideo Dominik Wardzichowski po zwycięstwie Polski z Arabią Saudyjską: Ten mecz dał odpowiedź na jedno ważne pytanie

- To mistrzowie świata, a w boksie jest tak, że, jak mistrza pokonasz, to sam nim zostajesz. Taki mamy cel. Jeśli nam się to uda, przez chwilę poczujemy się mistrzami świata - mówił, a odpowiedź najwyraźniej spodobała się dziennikarzowi z Tunezji, która w ostatnim grupowym meczu, gdy Francja wystawiła dziewięciu rezerwowych piłkarzy, wygrała 1:0. - Jesteśmy zatem mistrzami? - pytał z uśmiechem, a Michniewicz gratulował, choć przyznał, że akurat w przygotowaniach z tego meczu czerpał najmniej. Obejrzał go, pokazał piłkarzom bramkę, jaką zdobyła Tunezja, ale najważniejsze wnioski wynotował z wcześniejszych meczów z Australią (4:1) i Danią (2:1). 

- To będzie zupełnie inny mecz niż z Argentyną. Wchodzimy do fazy pucharowej, więc będzie inne napięcie. Wiemy, co z Argentyną u nas nie działało i wiemy, co chcemy poprawić. Francja prezentuje równie wysoki poziom, a może nawet ma więcej indywidualności i szybkości na skrzydłach - mówił. - Szukałem, szukałem ich słabości, ale niczego nie znalazłem. Żartuję, ale są naprawdę bardzo mocni. Każdy zespół ma jednak takie momenty w meczu, w których czuje się gorzej i popełnia błędy. Kluczowe jest naciskanie na rywala i prowokowanie tych błędów. Z Argentyną nie wykorzystywaliśmy okazji do kontrataków - mówił.

A później siedzący obok Arkadiusz Milik zdradził plan na zatrzymanie Kyliana Mbappe, najgroźniejszego zawodnika całej drużyny. - Chyba musimy naszym obrońcom kupić jakieś skutery, żeby mogli za nim nadążyć - żartował.

"Deschamps chce maksymalnie wykorzystać potencjał Mbappe. Czemu nie robicie tego z Lewandowskim?"

W połowie konferencji jeden z zagranicznych dziennikarzy stwierdził, powołując się na różnych analityków, że Meksyk grał lepiej od Polski i to jemu należał się awans. Michniewicz zareagował spokojnie, ale odpowiedział stanowczo. - My z Meksykiem zremisowaliśmy 0:0 i mieliśmy rzut karny. Ale to już jest przeszłość. Nikt tu już po nas do sali nie przychodzi, więc mam czas, żeby opowiedzieć wam pewną historię, właśnie o statystykach - zaczął.

- Była taka konferencja przed mundialem, na której spotkali się różni analitycy i światowej klasy trenerzy, którzy wygrywali Ligę Mistrzów. Debatowali o tych wszystkich xG, xA i różnych innych parametrach taktycznych. Wzory, mnożenie, no wszystko. Później zaczęła się dyskusja i jeden ze znanych trenerów, mniejsza o nazwisko, opowiedział taką historyjkę: „Pewnego wieczoru zapukał do mnie sąsiad i poprosił, żebym pomógł mu szukać kluczyków od samochodu. Wyszliśmy, szukaliśmy i szukaliśmy. Samochód stał pod lampą, przy drodze. W końcu go zapytałem, czy pamięta może, gdzie te kluczyki miał ostatni raz. Mówi, że tak - dwieście metrów dalej. To pytam go, czemu szukamy tutaj, a nie tam. Powiedział, że tu przynajmniej jest widno". I widzicie, wy szukacie tam, gdzie jest widno, a trzeba szukać tam, gdzie jest ciemno. Dla mnie najważniejszą statystyką jest wynik, reszta nie ma znaczenia - powiedział. 

Dyskusja o stylu trwała dalej. "Rodzina musiała się przyzwyczaić do krytyki"

Ale to nie skończyło dyskusji o stylu gry Polaków. Wrócił do tego tematu jeden z Francuzów: „Didier Deschamps mówi nam, dziennikarzom, że najważniejsze jest dla niego ułożenie takiego systemu gry, który maksymalnie uwolni potencjał Mbappe. Czemu nie robicie tego samego z Lewandowskim? Jak chce pan go wykorzystywać?". 

- To długa historia i nie wszystko mogę powiedzieć. Problemem w naszych akcjach ofensywnych było dotychczas to, że w łatwych sytuacjach zagrywaliśmy trudne podania i zaprzepaszczaliśmy szanse. Trzeba doprowadzić napastnika w pole karne. To jasne. Zarówno Lewandowskiego, jak i Milika. W meczu z Arabią nam się to udawało i Lewandowski mógł mieć nawet trzy gole. Argentyna kompletnie nam to uniemożliwiła. Mieliśmy odbiory w środku, ale brakowało podań, by przejść do kontrataku. Z Francją też udaje się innym drużynom strzelać gole, choć jest to trudne, bo gra bardzo wysokim pressingiem. Ale mamy pewne pomysły, jak doprowadzić Lewandowskiego do pola karnego. Wiemy, że on nie strzeli gola z połowy boiska - powiedział. 

A pytany, czy dotyka go krytyka za styl, mimo że jako pierwszy polski selekcjoner od 36 lat wyszedł z grupy, powiedział: - Nauczyłem się nie nadawać rangi pewnym wydarzeniem. Ale tak, czasami to boli, rodzina musiała się przyzwyczaić. W klubach też jest krytyka, ale nie tak słyszalna, jak w przypadku reprezentacji. Jestem jednak dumny z miejsca, w którym jestem. Wiedziałem, że tak będzie - mówił. - Nie jesteśmy jeszcze spakowani, liczyliśmy, że zostaniemy tu dłużej. Chcemy po prostu zagrać dobry mecz, pamiętając, że przed nami bardzo trudne zadanie. Niektórych atutów jeszcze nie pokazaliśmy, ale chcemy je pokazać - zapewnił. 

Początek meczu Polska - Francja w niedzielę o godz. 16.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.