Wojciech Szczęsny bez wątpienia został największym bohaterem reprezentacji Polski w meczu z Argentyną. Gdyby nie jego kapitalne interwencje, nasza drużyna zapewne przegrałaby znacznie wyżej, niż 0:2 i dziś nie byłoby jej już w mistrzostwach świata. Już w pierwszej połowie Szczęsny zdołał zatrzymać nawet uderzenie z rzutu karnego Leo Messiego.
Oglądając transmisję w telewizji, można było odnieść wrażenie, że Wojciech Szczęsny obronił strzał Messiego z dużym spokojem. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Po prostu wykonał swoją robotę z wielką pewnością. Jak się jednak okazuje, mocno przeżył ten moment. Moment, który mógł przecież przekreślić szanse Polaków na awans do 1/8 finału. Kamery telewizyjne jednak tego nie uchwyciły. Szczegóły, dopiero dzień później, zdradził rzecznik kadry Jakub Kwiatkowski.
- Rozmawiałem wczoraj z Wojtkiem po meczu i przyznał, że po tym, jak obronił rzut karny, dostał takiego wyrzutu adrenaliny, że cały zaczął się trząść - powiedział, cytowany przez "Fakt".
Jeśli chodzi o sam rzut karny, Wojciech Szczęsny uważa, że nie faulował Messiego. - Powiedziałem sędziemu, że go dotknąłem, ale to nie było uderzenie. Był tylko kontakt, ale nie na rzut karny. Sędzia jednak uznał inaczej - opowiadał o sytuacji Szczęsny w rozmowie z TVP Sport. - I dobrze, mogłem się popisać - dodał po chwili.
Nasz bramkarz wyznał także, że przed meczem uważnie prześledził, jak lider Argentyńczyków wykonuje rzuty karne. To pomogło mu skutecznie zatrzymać jego uderzenie. - Wiedziałem, że jak będzie strzelał mocno, to raczej w moją lewą stronę. Widziałem, że się nie zatrzymywał, więc poszedłem i obroniłem - wytłumaczył.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Przed Wojciechem Szczęsnym i jego kolegami już w niedzielę kolejny wielki test. Tym razem będą musieli zmierzyć się z gwiazdami reprezentacji Francji, aktualnymi mistrzami świata. Mecz ten rozpocznie się o godzinie 16:00 czasu polskiego.