- Gratulujemy awansu do 1/8 finału - zaczęliśmy rozmowę z prezesem PZPN. - To sukces nas wszystkich - odpowiedział skromnie Cezary Kulesza. Sukces na pewno jest duży, bo choć Polska w środę nie zagrała dobrego meczu przeciwko Argentynie i przegrała 0:2, w końcu wyszła z grupy na mundialu.
To w XXI nie udało jej się na żadnym z trzech poprzednich mundiali. W 2002 roku w Korei i Japonii, w 2006 w Niemczech i cztery lata temu w Rosji. Ostatni raz w strefie pucharowej graliśmy 36 lat temu - w 1986 roku, kiedy żadnego z piłkarzy Czesława Michniewicza nie było jeszcze na świecie.
- Ja wiem, jakie my mamy braki. Że są zespoły, które lepiej operują piłką i stwarzają sobie więcej sytuacji. Ale na koniec dnia w sporcie liczy się wynik. Były na poprzednich mundialach drużyny, które grały ładnie, ale po dwóch meczach pakowały walizki, a po trzecim jechały prosto na lotnisko. My ani nie musieliśmy pakować walizek, ani teraz nie jedziemy na lotnisko. Dajcie nam się trochę pocieszyć. Na smutek jeszcze przyjdzie czas. Pocieszcie się razem z nami - mówił Michniewicz po meczu z Argentyną.
Styl może nie był najlepszy, ale cel był jasny: awans do 1/8 finału. Michniewicz go zrealizował. Jego kontrakt z reprezentacją Polski, który podpisał na początku roku, kiedy z kadry zrejterował Paulo Sousa, wygasa jednak wraz z końcem roku. Czy jest w nim klauzula o przedłużeniu, a nawet jeśli jej nie ma, czy teraz jego umowa zostanie przedłużona? Tego w czwartek - dzień po meczu z Argentyną i trzy dni przed meczem z Francją - Kulesza potwierdzić nie chciał.
- Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą. Na razie nie udzielam takich informacji - uciął dalszą rozmowę prezes PZPN, gdzie z innych źródeł dociera jednak do nas, że to nie do końca jest tak, że umowa Michniewicza przedłuża się teraz automatycznie. - My zawsze robimy tak, by mieć furtkę. Teraz też ją mamy - usłyszeliśmy w czwartek po południu w PZPN.
Polska w niedzielę zagra w 1/8 finału z Francją. Początek meczu o godz. 16.