Reprezentacja Polski przegrała z Argentyną 0:2 w ostatnim meczu fazy grupowej. Był to szczególnie trudny mecz dla Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan był kompletnie osamotniony w ataku i nie miał, czym się wykazać. Powody do radości mogli mieć jedynie argentyńscy obrońcy, którzy mieli w środowy wieczór całkiem proste zadanie.
Wprost przyznał to po spotkaniu Nicolas Otamendi. Gracz Benfiki Lizbona został zapytany o grę przeciwko Lewandowskiemu przez "El Grafico". - Nie dowiedziałem się dziś, czy jest bardzo trudnym do upilnowania zawodnikiem. Myślę, że dobrze go pokryliśmy i niewiele mógł zrobić, ale tutaj liczy się to, że cały zespół grał bardzo dobrze - powiedział. Otamendi stworzył w tym meczu parę stoperów razem z Cristianem Romero, który powrócił do pierwszego składu trenera Scaloniego. Rozpoczynał turniej w podstawowej jedenastce przeciwko Arabii Saudyjskiej (1:2), a potem zabrakło go w meczu z Meksykiem (2:0).
Kluczem do zwycięstwa w całym meczu zdaniem Otamendiego była skuteczność. - Graliśmy dobrze i dziś wieczorem pokazaliśmy, na co nas stać. Ale przede wszystkim byliśmy skuteczniejsi niż w poprzednich spotkaniach. Mieliśmy okazje i je wykorzystaliśmy - stwierdził. Gole dla Argentyny zdobyli Alexis Mac Allister i Julian Alvarez. Nadal można się jednak przyczepić do zmarnowanej jedenastki Messiego czy pudła Lautaro Martineza po błędzie Kiwiora.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
To, że Argentyna była w stanie ustrzelić tylko dwie bramki, przyniosło korzyść Polakom. Dzięki temu awansowaliśmy do 1/8 finału. W tabeli mieliśmy tyle samo punktów, co trzeci Meksyk, ale za to wyższy bilans bramkowy. Teraz możemy szykować się do niedzielnego meczu z Francją. Początek o godz. 16.00. Z kolei Argentyna dzień wcześniej o 20.00 zmierzy się z Australią.