Świetne wiadomości dzień po meczu z Argentyną. Rzecznik PZPN informuje

Bartłomiej Kubiak
- Nikt nie narzeka. Nie ma żadnych urazów. Po meczu z Argentyną widziałem u was jakieś tytuły, że Bartek Bereszyński jest zagrożony, ale to nieprawda. Na mecz z Francją będzie gotowy - powiedział rzecznik kadry Jakub Kwiatkowski, który porozmawiał z dziennikarzami w trakcie czwartkowego treningu.

Godzina 10, na bocznym boisku w Al Kharaitiyat - niewielkim miasteczku na obrzeżach Dohy, gdzie w Katarze trenuje reprezentacja Polski - są już pierwsi ludzie ze sztabu Czesława Michniewicza. Selekcjoner pojawia się kilkanaście minut później. Z autokaru wychodzi jako pierwszy, zaraz za nim jego najbardziej zaufany asystent Kamil Potrykus oraz 12 piłkarzy, którzy pojawiają się na czwartkowym treningu.

Zobacz wideo [MATERIAŁ PROMOCYJNY] Polska vs Argentyna - piłkarze grają w FIFA! Czy Milik i Szczęsny pokonają Paredesa i Di Marię?

Kwiatkowski: Dlaczego mamy się nie cieszyć?

- Reszta, która zagrała z Argentyną, została na zajęciach w hotelu. Po południe będzie czasem wolnym, a do zajęć w komplecie wrócimy w piątek - przekazał rzecznik kadry Jakub Kwiatkowski. - Czy oby na pewno w komplecie? - dopytywali dziennikarze. - Tak, nikt nie narzeka. Nie ma żadnych urazów. Po meczu z Argentyną widziałem u was jakieś tytuły, że Bartek Bereszyński jest zagrożony, ale to nieprawda. Na mecz z Francją będzie gotowy - dodał Kwiatkowski.

A kiedy zapytany został o to, jaka atmosfera panuje w kadrze po meczu z Argentyną, od razu się zaśmiał: - Wygraliśmy 0:2. Wszyscy wiemy, jak wyglądał ten mecz, że specjalnie nie ma się czym chwalić, ale pierwszy raz od 36 lat awansowaliśmy z grupy na mundialu, więc dlaczego mamy się nie cieszyć? - zapytał Kwiatkowski. 

I dodał: - Emocje były duże. Na pewno wy też przeżywaliście to razem z nami na trybunie prasowej. Ale taki był plan przed mundialem, że celem jest wyjście z grupy. Udało się go zrealizować i z tego się cieszymy. Popatrzmy na Danię, która była pierwszą albo jedną z pierwszych drużyn, która awansowała na mundial. Wszyscy mówili, że jest faworytem, ma świetne pokolenie. A co się dzieje? Po trzech meczach pakuje się i wraca do domu. Kanada? Pierwszy mecz z Belgią genialny, ale też już jej nie ma. W turnieju liczą się punkty. Każdy wiedział, co decyduje o awansie, regulamin był znany - przypmniał Kwiatkowski.

I zdradził, że w środę na ławce rezerwowych to właśnie on śledził to, co dzieje się w rozgrywanym równolegle spotkaniu Meksyku z Arabią (2:1). - Miałem cały czas włączoną aplikację z ich wynikiem. Przekazywałem na bieżąco wszystko Kamilowi Potrykusowi, a on selekcjonerowi - powiedział.

Michniewicz: Panowie, gramy do jednej bramki

W czwartek - dzień po meczu z Argentyną - Michniewicz już nie rozmawiał z dziennikarzami, jak po poprzednim meczu z Arabią Saudyjską (2:0), kiedy po zaimprowizowanym briefingu atmosfera wokół kadry zrobiła się nerwowa. Ale był na treningu. W pewnym momencie - niczym trener Marcelo Bielsa - usiadł na turystycznej lodówce i obserwował gierki na skróconym boisku. To był główny element czwartkowych zajęć, w czasie którego podział piłkarzy wyglądał tak:

  • Biali: Skorupski, Grabara, Bednarek, Żurkowski, Grosicki Milik
  • Różowi: Tobiasz, Wieteska, Gumny, S. Szymański, Zalewski, Piątek

- Strzelaj - krzyczał w pewnym momencie Grabara do Skorupskiego, który jak wszyscy bramkarze w krótkich gierkach mieli epizody, że grali w polu. I Skorupski strzelił. Ale nie w tej sytuacji - z połowy boiska - a w następnej, kiedy z bliska wbił piłkę do bramki po podaniu Milika. To już była końcówka czwartkowych zajęć. Prowadzili "różowi".  - Panowie, gramy do jednej bramki. Jak "różowi" trafią to koniec, a jak biali to będzie dogrywka. Gramy wtedy na przewagi - krzyknął Michniewicz.

Dogrywki nie było - trafił Zalewski. A później selekcjoner poprosił o wyłączenie kamer, bo na sam koniec piłkarze z pola wraz z bramkarzami trenowali jeszcze rzuty karne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.