"Niewidzialny" reprezentant Polski. Znów zawiódł. "Chłopak ma problem mentalny"

Łukasz Jachimiak
- Taktyka, jaką wymyślił trener Michniewicz, nie zadziałała. Nie mogła - mówi Jacek Bąk po meczu, który Polska przegrała z Argentyną 0:2. Mimo porażki nasza reprezentacja awansowała do 1/8 finału MŚ, gdzie zmierzy się z mistrzem świata, Francją. - Nie możemy zagrać kolejnego meczu tak bojaźliwie. Dajmy się zapamiętać jako drużyna, którą da się polubić, która próbuje grać, a nie tylko przeszkadzać - apeluje były kapitan kadry.

Porażka z Argentyną 0:2 dała nam awans do 1/8 finału MŚ Katar 2022, bo Meksyk pokonał Arabię Saudyjską tylko 2:1. Dzięki temu w tabeli grupy C zajęliśmy drugie miejsce, mając cztery punkty i bilans bramkowy 2:2. Meksyk również z czterema punktami i z bilansem 2:3 skończył rywalizację na trzecim miejscu i odpadł z mundialu.

Zobacz wideo Od wiecznego rozczarowania do bohatera kadry. "Ten turniej należy do Szczęsnego"

Po słabym meczu z Argentyną doceniamy awans Polski do fazy pucharowej. Cieszymy się nim po raz pierwszy od 1986 roku. Ale też zastanawiamy się, dlaczego piłkarze prowadzeni przez Czesława Michniewicza grają tak brzydko i co będą w stanie zrobić teraz, w starciu z mistrzem świata, Francją. O tym rozmawiamy z Jackiem Bąkiem, byłym kapitanem kadry, który w narodowych barwach rozegrał 96 meczów i był uczestnikiem MŚ 2002, MŚ 2006 oraz Euro 2008.

Łukasz Jachimiak: O czym porozmawiamy - bardziej o sukcesie reprezentacji Polski czy o jej szczęściu?

Jacek Bąk: Ja widzę, że to się ze sobą mocno wiąże. Cieszmy się z wyjścia z grupy. Trener Michniewicz miał na to plan, wykonał go i to jest sukces. A że Argentyna nam nie dała szans? Myślę, że za parę lat nikt nie będzie pamiętał, że myśmy z tą Argentyną nie powalczyli pięknie, tylko się cały czas broniliśmy. Kiedyś ludzie będą wspominali, że na mistrzostwach świata w Katarze Polska pierwszy raz od 36 lat wyszła z grupy i zagrała w fazie pucharowej. Chociaż oczywiście trochę smutno jest po takim meczu.

Wynik 0:2 jest zły, ale i tak zdecydowanie lepszy niż nasza gra z Argentyną. A skoro tak, to chyba trzeba się zastanawiać, czy aby na pewno miejsce dla Polski jest w gronie 16 najlepszych drużyn świata?

- Pewnie tak. Ale we mnie jednak większa jest radość. Cieszę się sukcesem chłopaków, bo uczestniczyłem w trzech wielkich turniejach i na żadnym nie udało mi się wyjść z grupy. Doceniam to, czego sam nie wywalczyłem. Wyobrażam sobie, że to duża rzecz. Chwała chłopakom, że to zrobili. Największa nowemu Jasiowi Tomaszewskiemu, ha, ha! Wojciech Szczęsny jest świetny! Głównie dzięki niemu pierwszy raz od 1986 roku wyszliśmy z grupy.

W 1986 roku mundial zaczęliśmy od remisu 0:0 z Marokiem, później było zwycięstwo 1:0 nad Portugalią, następnie wyraźna porażka z faworytem grupy Anglią 0:3 i w 1/8 finału Brazylia rozbiła nas 4:0. Teraz idziemy według takiego samego schematu. I trudno nie spodziewać się podobnego końca, skoro w 1/8 finału zagramy z mistrzem świata, Francją.

- Od lat 80. minął szmat czasu, a my stoimy w blokach, nie szkolimy nowocześnie. Wszyscy widzieli, jak piłka chodziła między Argentyńczykami. My tak nie potrafimy grać. My nie mamy modelu szkolenia i nie mamy odpowiednich ludzi, bo tym nie powinni się zajmować wuefiści, którzy łapią po cztery różne prace, żeby zarobić na życie.

Francuzi są chyba jeszcze lepsi od Argentyńczyków?

- Tak, mają lepszych piłkarzy i tworzą jeszcze lepszy zespół. Jeśli baliśmy się Messiego, to teraz jeszcze więcej złego może nam zrobić wspaniały w ataku Mbappe. A to tylko jeden z ich świetnych graczy. Co my możemy zrobić? Nie możemy zagrać tak jak z Argentyną. Taktyka, jaką wymyślił trener Michniewicz, nie zadziałała. Nie mogła. Przegraliśmy 0:2, a powinniśmy przegrać co najmniej 0:4. Nie możemy zagrać kolejnego meczu tak bojaźliwie. Zagrajmy w piłkę. Przegrajmy 2:5 czy nawet 2:7, ale zagrajmy w piłkę! Spróbujmy pokazać inny futbol, dajmy się zapamiętać jako drużyna, którą da się polubić, która próbuje grać, a nie tylko przeszkadzać.

Oczywiście najpierw doceńmy, że może brzydko, ale awansowaliśmy. Wy, dziennikarze, często szukacie dziury w całym. Ale przecież nie chcielibyście, żebyśmy w grupie poprzegrywali mecze po 3:4 i żeby już nas nie było w turnieju. Prawda?

Pewnie, że prawda. Doceniam awans Polski, tak jak pan. A teraz chciałbym zobaczyć, jak Polska próbuje zagrać ładnie w piłkę. Też jak pan.

- Rozumiem. Cieszmy się więc, że cel został osiągnięty, że już nie jesteśmy takimi chłopcami do bicia, jakimi przez lata byliśmy na wielkich turniejach. A z Francuzami musimy zagrać inaczej. Naprawdę to zróbmy. Przegrajmy trzema czy czterema bramkami, ale pokażmy, że chcemy coś stworzyć i że potrafimy grać w piłkę. Przecież my mamy piłkarzy, którzy umieją grać w piłkę.

Czy Czesław Michniewicz wykorzystuje potencjał tych, którzy potrafią grać ofensywnie? Pierwszym znakiem zapytania jest Piotr Zieliński, który w Napoli jest ważnym, ofensywnym zawodnikiem a w kadrze jest niewidzialny.

- Tak, jest niewidzialny. Bo ten chłopak ma chyba problem mentalny. Psychologiem nie jestem, ale tak oceniam. Przecież ten piłkarz ma potencjał, dzięki któremu już powinien mieć pięć-sześć kluczowych podań do Roberta Lewandowskiego. Ale on jest przestraszony, nieobecny. Szkoda, bo to jest gość, którego w klubie się fajnie ogląda. Powinien również w kadrze brać na siebie ciężar gry.

Ale trener Michniewicz ma na niego inny pomysł niż trener Spaletti. Zresztą, pójdźmy dalej - Szymański błyszczy w Feyenoordzie, Zalewski sprawdza się w Romie u Jose Mourinho. A na tym mundialu żaden z nich nie zaistniał.

- To prawda, ich wszystkich w reprezentacji ogarnia jakiś dziwny paraliż. Ja jak występowałem w reprezentacji, to dostawałem skrzydeł, po trupach, ale szedłem dalej. Szymański, Zalewski i Zieliński naprawdę powinni błyszczeć. A za chwilę też Kamiński i Skóraś.

Tymczasem w kadrze Michniewicza, trochę jak wcześniej w kadrze Jerzego Brzęczka, Robert Lewandowski nie ma z kim pograć. Defensywy się nie czepiam, ale uważam, że w ofensywie zdecydowanie nie wykorzystujemy swoich możliwości.

- Zgadzam się. I wielka szkoda, że tak jest. Ale dziś nie płaczmy, dziś się cieszmy. I dziś jeszcze nie rozmawiajmy o Francji. Najpierw chwilę się pocieszmy. Mam 50 lat i dopiero pierwszy raz za swojego dorosłego życia widzę, jak reprezentacja wchodzi do fazy pucharowej mundialu. Nie zrobiła tego w porywającym stylu, ale zrobiła. Mamy zrealizowany cel, mamy świetnego bramkarza i świetnego napastnika, a może jednak ktoś jeszcze się pokaże, może zagramy dobry mecz, skoro już nie ma na nas presji? Pocieszmy się i pomyślmy też o tym, że dla dzieciaków, które teraz zaczynają się interesować piłką, to jest fajny czas. W niedzielę będzie wielkie poruszenie, wszyscy będziemy oglądać mecz, a ileś dzieciaków zapisze się na treningi. Polska żyje piłkę nożną. I jeszcze Polska nie zginęła!

Więcej o:
Copyright © Agora SA