Nie umiemy grać w piłkę. Cały świat poznaje, że to my. Ale Michniewicz znów wygrał

Łukasz Jachimiak
Wojciech Szczęsny obronił rzut karny Lionela Messiego i tyle było naszych radości. Polska przegrała z Argentyną 0:2 w fatalnym stylu i pożegnałaby się z mundialem, gdyby nie pomogła Arabia Saudyjska. Cieszmy się! Chwilowo nieważne jest to, że nie za bardzo umiemy grać w piłkę.

"Zatraciliśmy w futbolu to, co najważniejsze. Nie pamiętamy, że to ma być widowisko. Na kursach powinni o tym przypominać, bo nawet na mundialu widzimy, że trenerzy wolą grać defensywnie" - to słowa Luisa Enrique. Selekcjoner Hiszpanii ma w drużynie artystów, oni są od najmłodszych lat szkoleni do malowania piłką obrazów i do komponowania akcji. My takiego bogactwa nie mamy. Ale czy na pewno musimy grać tak, że każdy na świecie po jednej - często fałszywej - nutce poznaje, że to my?

Zobacz wideo Polska - Argentyna. Oceniamy Polaków po meczu

36 lat minęło. Nikogo z tej kadry nie było na świecie

Pewna mina Wojciecha Szczęsnego przed rzutem karnym i wspaniała parada przy strzale Lionela Messiego - te obrazki przechodzą do historii naszego futbolu! Ale bardzo niewiele brakowało, a stałyby się bardziej prywatnymi momentami chwały świetnego piłkarza niż czymś, co będziemy wspominali na przykład za 36 lat.

W 1986 roku, 36 lat temu, na świecie nie było żadnego z polskich piłkarzy, którzy są dziś w Katarze. Wtedy kadra Antoniego Piechniczka wyszła z grupy mundialu w Meksyku. Od tamtego czasu Polsce nie udało się to już nigdy. Aż dotąd.

Dlaczego piłkarz kluczowy jest piłkarzem niewidzialnym?

Na mundialu w 2002 r. po dwóch porażkach ostatni mecz graliśmy już tylko o honor. Na MŚ 2006 po dwóch porażkach ostatni mecz graliśmy już tylko o honor. Na MŚ 2018 po dwóch porażkach ostatni mecz graliśmy już tylko o honor.

Teraz zremisowaliśmy bezbramkowo z Meksykiem i pokonaliśmy Arabię Saudyjską 2:0, dzięki czemu z Argentyną mieliśmy grać o awans do 1/8 finału. Szkoda, że nie zagraliśmy. W pierwszej połowie Szczęsny zatrzymał Messiego i to był nasz jedyny moment chwały. W strzałach było 0:11, w strzałach celnych 0:8 - tak wyglądała ogromna przewaga Argentyńczyków. Dla wszystkich było jasne, że nie próbując czegoś zmienić, nie powinniśmy liczyć, że w drugiej połowie znów nam się upiecze (skończyło się na 23 strzałach Argentyny i czterech strzałach Polski, a w strzałach celnych przegraliśmy 0:12).

Wszyscy przed meczem podkreślali: granie na 0:0 nie skończy się dla nas wynikiem 0:0. Trener Czesław Michniewicz zmieniał. Ale jednego zawodnika na innego, a nie nasze oblicze. Bardzo możliwe, że przykładowy Piotr Zieliński spala się w kadrze, że mentalnie nie dźwiga ciężaru biało-czerwonej koszulki z orzełkiem. Ale bardzo możliwe jest też to, że Michniewicz proponuje tak odmienną wizję futbolu niż kolejni trenerzy Napoli, że u Sarriego, Ancelottiego, Gattuso i Spalettiego kreatywny pomocnik okazuje się piłkarzem ważnym czy wręcz kluczowym, a u Michniewicza - niewidzialnym albo nawet przeszkadzającym.

"Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe"? Górskiego już nie ma

Przez 100 minut (z doliczonym czasem z pierwszej i drugiej połowy) meczu z Argentyną mieliśmy niezłą główkę Kamila Glika i niemrawy strzał Krystiana Bielika po dobrej akcji Roberta Lewandowskiego. Czy stać nas na więcej? W meczu o wszystko - niestety nie.

Czy będzie nas stać w 1/8 finału przeciw broniącej mistrzostwa świata Francji? "Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe" - mawiał Kazimierz Górski. Ale my widząc to, co widzimy, musimy podkreślić - mało możliwe jest, że ugramy w tym turnieju coś więcej. Kazimierza Górskiego już z nami nie ma. Niestety.

A może za bardzo marudzimy?

Z drugiej strony: czy powinniśmy wybrzydzać? Czy nie mamy prawa ucieszyć się, że najpierw zrobiliśmy swoje w meczach z Meksykiem i Arabią Saudyjską, a w ostatniej kolejce nam się udało, bo ktoś nam pomógł?

Może i Michniewicz preferuje styl "Męczy nas piłka" a nie "Łączy nas piłka", ale koniec końców to trener skuteczny. Zrealizował plan w barażu ze Szwecją, zrealizował go i teraz, choć oczywiście pomogli piłkarze Arabii Saudyjskiej. W doliczonym czasie meczu z Meksykiem strzelili gola na 1:2. Przy wyniku 2:0 dla Meksyku Polska i tak awansowałaby do 1/8 finału, ale tylko dzięki mniejszej liczbie żółtych kartek w fazie grupowej (w punktach byłoby 4:4, w bramkach my i oni mielibyśmy bilanse 2:2, w bezpośrednim meczu było 0:0). Świetnie, że Saudyjczycy zrobili nam prezent i że to oni strzelili w bardzo nerwowym dla nas momencie, gdy Meksyk parł do zdobycia bramki na 3:0, a więc na wagę swojego awansu.

Mamy 1/8 finału mundialu! Będziemy mieli wyzwanie największe z możliwych, bo trudno o większego rywala niż Francja. To jest coś. Ale mamy prawo marzyć, że wreszcie coś w meczu z kimś wielkim zagramy. Z Argentyną nam się nie udało.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.