Hejterzy nie mają wyboru. Muszą złożyć kwiaty pod pomnikiem Szczęsnego. Idzie na rekord

Antoni Partum
Obronione przez Wojciecha Szczęsnego karne to jak na razie najpiękniejsze, najbardziej radosne chwile polskiego kibica na mundialu w Katarze. 32-letni bramkarz rozgrywa turniej życia, zachwyca kunsztem, pewnością siebie i luzem. Szanowany w piłkarskiej Europie fachowiec, w Polsce bywał symbolem pechowca, a nawet nieudacznika. Ale to już przeszłość. Teraz jest bohaterem - pisze Antoni Partum ze Sport.pl.

Była 32. minuta meczu z Argentyną, gdy Wojciech Szczęsny, natchniony kilkoma udanymi interwencjami, w bardzo ryzykowny sposób okiwał Angela Di Marię, choć za jego plecami była już tylko pusta bramka. Chwilę później jego klubowy kolega z Juventusu chciał go zaskoczyć bezpośrednim strzałem z rzutu rożnego, ale i tym razem Polak zachował czujność. Jednak najwyższym kunsztem popisał się tuż przed końcem pierwszej połowy, gdy w fenomenalny sposób obronił karnego Leo Messiego. Drugiego w turnieju, bo przecież cztery dni wcześniej Szczęsny obronił jedenastkę w meczu z Arabią Saudyjską. Pewność siebie, rozpracowanie strzelców, wielki kunszt i zwinność - to były bramkarskie popisy w najczystszej postaci. I najpiękniejsze jak dotąd momenty z udziałem Polaków na katarskim mundialu. 

Zobacz wideo Karny słuszny czy niesłuszny? Oceniamy decyzję sędziego i przewinienie Szczęsnego

A przecież gdyby przed mundialem w Katarze spytać przeciętnego kibica o największe obawy, to obok tradycyjnej porażki w meczu otwarcia w takiej wyliczance na pewno pojawiłby się Szczęsny. Świetny bramkarz, który na dużych turniejach popełniał spektakularne wpadki. Szanowany w piłkarskiej Europie fachowiec, który w Polsce częściej bywał symbolem pechowca, a nawet nieudacznika.

Dlatego, gdyby tego samego kibica pytać jeszcze niedawno o to, kto był najlepszym polskim bramkarzem w XXI wieku, większość wskazałaby pewnie Artura Boruca lub Jerzego Dudka. Może tylko część zastanawiałaby się także nad Łukaszem Fabiańskim i Szczęsnym, ale tacy fani pewnie byliby w mniejszości.

Boruc został zapamiętany jako ten, który ratował Polskę przed pełną kompromitacją na mundialu 2006 oraz na Euro 2008. Niemal wszyscy gracze z pola wtedy zawodzili, świetny był tylko on. Ale jak jego trzy mistrzostwa Szkocji z Celtikiem porównywać do trzech mistrzostw Włoch, dwóch Pucharów Włoch i dwóch Pucharów Anglii, które znajdziemy w gablocie Szczęsnego?

Z kolei Dudek swoją mocną pozycję zawdzięcza przede wszystkim szalonemu finałowi Ligi Mistrzów w 2005 roku, gdy jego "Dudek dance" podczas serii rzutów karnych rozpraszał piłkarzy Milanu i dał niesamowity triumf Liverpoolowi. Poza tym sukcesem Dudek wygrał kilka trofeów z Feyenoordem, był rezerwowym Realu Madryt. 

Szczęsny? Jego klubowe dokonania w Anglii i we Włoszech przykrywało to, że w reprezentacji wielkie mecze zdarzały mu się bardzo rzadko. Owszem, zatrzymał Niemców w 2014 roku. Jasne, bardzo dobrze zagrał w marcowym barażu o mundial ze Szwecją. Ale w pamięci kibiców długo zapisane były jego spektakularne błędy.

Nieudane wyjścia z bramki przeciwko Grekom na Euro 2012 oraz w starciu z Senegalem na mundialu w Rosji, samobójczy - choć pechowy - gol z Euro 2020 przeciwko Słowacji. Mecz otwarcia zwykle oznaczał błąd Szczęsnego.

Ale to już przeszłość. Na mundialu w Katarze to Szczęsny jest najlepszym polskim piłkarzem, to on ratuje nas przed utratą kolejnych bramek. W środę nie uchronił przed porażką z Argentyną, ale nawet w meczu, w którym rywal nas zdominował, nie można mieć do niego pretensji.

- Mam poczucie, że gram ostatni mundial - przyznał Szczęsny przed turniejem i można mieć wrażenie, że ten deklarowany "last dance" zdjął z niego presję. Te uśmiechy, te gesty uspokajania kolegów, te interakcje z kibicami i rywalami - to świadczy o tym, jak pewny jest siebie 32-letni bramkarz. - Chciałbym, żeby to był wyjątkowy turniej. Mam nadzieję, że mecz w finale będzie moim ostatnim meczem na mundialu. No, może być o trzecie miejsce - dodawał Szczęsny. Do spełnienia tych nadziei jest daleko, ale i tak zdecydowanie bliżej niż to się wydawało jeszcze kilkanaście dni temu.

Szczęsny na mundialu błyszczy, choć jednocześnie można mieć wrażenie, że kibicowi reprezentacji Polski on się tylko przypomina. Bo przecież klasowym bramkarzem jest od dawna. - Wojtek jest jednym z pięciu najlepszych golkiperów świata. Dziwne, że nie jest jednym z kandydatów do wygrania plebiscytu na najlepszego bramkarza. Ale jeszcze dziwniejsze jest to, że w polskiej kadrze ciągle musi dzielić miejsce z Łukaszem Fabiańskim – mówił Sport.pl w grudniu 2020 roku Mirko Di Natale, dziennikarz piszący op Juventusie Turyn. Włochowi w głowie się nie mieściło, że Szczęsny może mieć konkurencję.

Juventus zatrudnił Szczęsnego w 2017 r. - Arsenalowi zapłacił niespełna 15 mln euro, co dziś śmiało można nazwać biznesowym majstersztykiem. A to dlatego, że z reguły od czasu transferu Polak w Juventusie grał dobrze lub bardzo dobrze. Owszem, niektórzy mu wypomną choćby słaby początek zeszłego sezonu, albo fakt, że Szczęsnego zazwyczaj chronią czołowi obrońcy ligi. Ale to, że Juve szczelnie broni dostępu do bramki, paradoksalnie nie musi oznaczać, że Polak ma łatwiejsze zadanie. Przeciwnie. Szczęsny musi zachować pełną koncentrację przez 90 minut, choć przez większość meczu często potwornie się nudzi. 

- Kiedyś Wojtek opowiadał mi anegdotę, gdy po którymś meczu z czystym kontem podszedł do niego Fabio Paratici, ówczesny dyrektor sportowy, i pogratulował mu występu. Wojtek zdziwiony spytał się: "Za co? Przecież nie miałem żadnej interwencji". Na co Paratici odpowiedział: "Ale to także twoja zasługa, bo świetnie współpracowałeś i komunikowałeś się z obrońcami" - opowiadał nam kiedyś Dominik Guziak, autor książki "W krainie piłkarskich bogów" i komentator Eleven Sports.

Szczęsny świetny był także wcześniej, w Romie, do której był wypożyczony jeszcze z Arsenalu. W Rzymie zgarnął nagrodę dla najlepszego bramkarza Serie A, a na ławce potrafił posadzić Alissona, dziś gwiazdę Liverpoolu i reprezentacji Brazylii.

- Dzięki Luciano Spallettiemu [ówczesnemu trenerowi - red.], moja rola jako bramkarza włączonego w grę diametralnie się zmieniła. Przez pół roku ze Spallettim nauczyłem się więcej w grze od tyłu niż przez dziesięć lat w Arsenalu - mówił w rozmowie z Newonce Sport.

Szczęsny obok Jana Tomaszewskiego. Rekord mundialu

Wracając do Kataru i reprezentacji Polski - choć ostatecznie przegraliśmy 0:2 z Argentyną, to kiepski wynik i jeszcze gorszy mecz w wykonaniu Biało-Czerwonych nie zmieniają oceny Szczęsnego, który miał w tym meczu aż dziewięć udanych interwencji. W poprzednich meczach nie stracił gola, bo z Meksykiem padł bezbramkowy remis, a z Arabią Saudyjską wygraliśmy 2:0. A dwa obronione na mundialu karne to wyrównany rekord turnieju - w 1974 roku dokonał tego Jan Tomaszewski, a w 2002 Amerykanin Brad Friedel.

Dlatego dziś raczej nie ma wątpliwości, że znakomitymi występami w Katarze Szczęsny wymazał z pamięci polskiego kibica chwile radości, które dawali mu Boruc czy Dudek. Mundialowe chwile radości i fakt, że Polska gra dalej, pozwalają wręcz włączyć Szczęsnego do grona najlepszych polskich bramkarzy w historii.

Oczywiście, trudno dyskutować z tymi, którzy będą stawiali wyżej legendarnego Tomaszewskiego, bramkarza trzeciej drużyny świata z 1974 roku i Józefa Młynarczyka, który poza trzecim miejscem osiem lat później wygrał jeszcze Puchar Europy z FC Porto. Medale z reprezentacją to coś, co zawsze da im przewagę w takich zestawieniach.

Szczęsny w cytowanych wyżej słowach też o trzecim miejscu na mundialu wspomniał. I choć dziś, po kiepskim meczu Polaków z Argentyną taki wynik wydaje się niedościgłym marzeniem, to fakty są takie, że w Katarze wciąż jesteśmy w grze. W dużej mierze dzięki Wojciechowi Szczęsnemu, który nie musi już nikogo przekonywać, jak wielkim jest bramkarzem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.