Rywale Polaków zadziwili świat. Niebywałe. Lewandowski wyskakuje tam z lodówki

Agnieszka Niedziałek
- Król dba o poddanych - śmieje się mieszkający w Arabii Polak. Po tym, jak Saudyjczycy pokonali Argentynę w mistrzostwach świata, cały kraj świętował dwa dni. Kobiety i mężczyźni, choć inaczej niż w wielu innych krajach, bo bez alkoholu. I nikt nie cieszył się z sowitego zarobku dzięki postawieniu na rodaków u bukmachera. Państwo Środkowego Wschodu czeka już na mecz z Polską, a jak słyszymy, Robert Lewandowski wprost wyskakuje tam z lodówek.

– Zapomnieć o tym meczu po prostu się nie dało. Termin był podkreślony w pracowniczych kalendarzach – opowiada Sport.pl mieszkający od pięciu lat w Arabii Saudyjskiej Paweł Dąbrowski. 

Zobacz wideo Czy Arabia Saudyjska będzie czarnym koniem mundialu?

Jak mówią nam saudyjscy dziennikarze, futbol jest tu sprawą narodową. Piłkę oglądają absolutnie wszyscy – niezależnie od wieku i płci. Pod kątem popularności ma ona tak przygniatającą przewagę nad innymi sportami, że jest kłopot, by wskazać numer dwa. Dlatego we wtorek, w trakcie meczu z Argentyną, choć był to środek dnia – godzina 13 tamtejszego czasu – ulice się zwyczajnie wyludniły.  

I ulice, i biura, i szkoły, bo przerwano naukę, by dzieci mogły szybko wrócić do domów na starcie ich idoli z Lionelem Messim. Choć dla wielu to może Messi był pierwszym wyborem? To nieważne: wszyscy liczyli na piłkarskie święto.  

Dorośli oglądali mecz ukryci w salach konferencyjnych swoich biurowców, inni w restauracjach i domach. Nie w barach i pubach, bo – jak przypomina Dąbrowski – w Arabii ich nie ma, spożywanie alkoholu jest tu zakazane. – Po ulicach jeździły tylko pojedyncze samochody – opowiada Sport.pl Khaled Alarafah z Arab News. 

To, co działo się przez następne dwie godziny – i na stadionie Lusail Stadium w Katarze, i w Rijadzie, Dżuddzie, Mekce czy innych saudyjskich miastach – jest historią. Klęczący ze zmęczenia Messi i modlący się po wygranej 2:1 Saudyjczycy - te obrazki obiegły cały świat. Nie tylko piłkarski. 

Ale po ostatnim gwizdku saudyjskie ulice zapełniły się nie od razu, choć takie obrazki zwykle podziwiamy, gdy wielkie triumfy świętuje się we Włoszech, w Turcji czy Hiszpanii. W Arabii było inaczej.  

Jedni wrócili do pracy, inni czekali, aż zmniejszy się upał będący stałym elementem tutejszego klimatu i skutecznie zniechęca do wychodzenia na zewnątrz. Wieczorem jednak – jak mówi nam Alarafah – zaczęła się impreza. 

– Gdy wracałem z pracy, wszędzie były auta, z okien wyglądali ludzie z flagami. Wyglądało to, jakbyśmy mieli drugi Dzień Niepodległości [obchodzony jest 23 września – red.]. Wtedy wszyscy świętują, spacerują, śpiewają, jest wiele koncertów. Zapamiętam ten dzień dokładnie – opowiada dziennikarz. 

Wielka radość połączona z równie dużym zdziwieniem. "Dla nich to taki wyczyn, jakim dla nas byłby finał MŚ"

Zajmująca się na co dzień społecznymi tematami dziennikarka Layan Damanhouri, z którą rozmawiamy o triumfie nad Argentyną, opisuje, że tego wieczora było radośnie i zielono od barw narodowych. Ludzie zbierali się w restauracjach i na plażach, a w Rijadzie także na dużym placu Boulevard Riyadh, gdzie ulokowana była pełna tego dnia strefa kibica. Dziennikarka także porównała tę celebrację do Dnia Niepodległości i zaznaczyła, że przypomniało to pierwszy wielki sukces saudyjskiej piłki z 1994 r. Wówczas, w debiucie w mundialu, reprezentacja jej kraju jedyny raz w historii dotarła do 1/8 finału. 

– Wielokrotnie braliśmy udział w tym turnieju, pamiętamy zwycięstwa nad Belgią i Marokiem z 1994 roku, ale wygrać z Argentyną… To coś zupełnie innego. I nie da się tego z niczym porównać. Podczas mundialu w USA, kiedy przeszliśmy fazę grupową, byłem jeszcze w podstawówce. Wtedy też ludzie świętowali, ale to, co zobaczyłem we wtorek, to było coś więcej – ocenia Alarafah. 

Dąbrowski z uśmiechem wspomina wielką radość, ale i szeroko otwarte ze zdziwienia oczy współpracowników, gdy Arabia Saudyjska w krótkim odstępie czasu zdobyła dwie bramki. – Widać było, że u wielu z nich pojawiały się myśli typu "o co tu chodzi?" – śmieje się.

Damanhouri przyznaje, że przed meczem - biorąc pod uwagę poziom należącej do światowej czołówki Argentyny i Messiego - ona i jej rodacy czuli lekki stres. - To zwycięstwo było wielką niespodzianką i zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Było potwierdzeniem postępu. Od kilku lat rząd przykłada większą wagę do sportu i innych dziedzin życia, w związku z czym dostrzegalne są zmiany pod kątem społecznym i ekonomicznym - wskazuje.

Zwraca też uwagę, że o ile Generalny Urząd Sportu funkcjonował od 1974 r., to samodzielne ministerstwo sportu powstało ledwie kilka lat temu w ramach programu Saudi Vision 2030. - Celem jest promocja sportu i aktywności fizycznej wśród mieszkańców oraz dołączenie do światowej czołówki w różnych dyscyplinach zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn - tłumaczy.

We wtorek i środę media społecznościowe w jej ojczyźnie całkowicie zdominował sukces piłkarzy Herve Renarda. Głównie podkreślano tam, że pokonano Messiego, jednego z najlepszych piłkarzy w historii. 

- Viralem stał się film ze spotkania króla z reprezentacją sprzed mistrzostw. Powiedział zawodnikom, że nie spodziewamy się zwycięstwa, a ważne, by czerpali radość z gry i podeszli do turnieju bez presji. Jak widać, takie podejście się opłaciło - śmieje się. - O Arabii Saudyjskiej było głośno na całym świecie. W naszej telewizji - poza powtórkami bramek z tego meczu - pokazywano reakcje kibiców i fanów z pobliskich krajów. Były też obrazki z Argentyny oraz komentarze z takich krajów jak np. USA - wylicza Damanhouri.

Na świecie pewnie znaleźli się śmiałkowie, którzy postawili u bukmacherów na sensacyjne rozstrzygnięcie wtorkowego pojedynku i znacząco się wzbogacili. W Arabii Saudyjskiej nie można było skorzystać z takiej szansy, bo obstawianie wyników meczów i wszelkie formy hazardu są surowo zabronione przez prawo.

Ale celebrowanie zwycięstwa nie skończyło się szybko. Decyzją władz kraju następny dzień był wolny - dla wszystkich uczących się i pracujących. Damanhouri przyznaje, że taka sytuacja jej kraju zdarza się bardzo rzadko. Rozgrywany wyjątkowo późną jesienią mundial zbiegł się w czasie z Riyadh Season, dorocznym festiwalem kultury i sportu. W środę wstęp na wszystkich związane z nim atrakcje był darmowy. Dąbrowski wskazuje tu na specyfikę monarchii. - Król dba o poddanych. Trudno się dziwić, że dodatkowo uczczono ten wynik. Dla Arabii Saudyjskiej to taki wyczyn, jakim dla nas byłby finał mistrzostw świata - ocenia.

Gryzą trawę mimo 30-stopniowego upału. A Lewandowski może wygrać mecz w pojedynkę

Polak opisuje, że tamtejsi kibice podczas meczów są bardzo głośni, żywiołowi i emocjonalni. Ale jego zdaniem nie różnią się pod tym względem od fanów z Polski czy innych krajów. - Piłka wywołuje duże emocje na całym świecie - argumentuje.

Przyznaje, że społeczeństwo w Arabii jest mocno rozwarstwione i widać to także na przykładzie futbolu.

- Kobiety zwykle oglądają mecze, choć są obszary, gdzie panuje większy konserwatyzm. W moim zespole połowę stanowią kobiety. Nie muszą nosić hidżabów, mają swobodę co do ubioru, o ile jest skromny. Jest tu ogromna przepaść między bogatymi i biednymi. Są tu odpowiedniki brazylijskich faweli. Dwie-trzy ulice ode mnie w jedną stronę są dzielnice biedy, a dwie-trzy w drugą stoją salony Ferrari czy Porsche - wylicza.

- Na meczach pojawiają się osoby o przynajmniej średnim statusie ekonomicznym. Bilet to wydatek. A jak jest na trybunach? Ludzie tu są emocjonalni, więc zdarzają się bójki. Czy również takie z tragicznym finałem? Trudno powiedzieć, bo tu niefajne rzeczy zamiatane są pod dywan. Jest dużo policji, więc jest w miarę spokojnie - opisuje Dąbrowski pracujący w dziale technologii w firmie z branży farmaceutycznej.

Samych piłkarzy zaś chwali za wielkie serce do walki. - Są piekielnie ambitni. Byłem na meczu tutejszej ligi i gryźli trawę mimo gry przy trzydziestostopniowym upale. To było nie do porównania z polską ekstraklasą - kwituje.

Polak zwraca uwagę, że w Arabii Saudyjskiej są szerokie zasoby kadrowe. Tym bardziej że naturalizuje się tu nieraz piłkarzy z Afryki. Według niego gracze są coraz lepsi technicznie i jako zespół są już solidnym średniakiem na arenie międzynarodowej. Ale o wygranej z Argentyną nawet nikt nie śnił.

- Przed rozpoczęciem mundialu powtarzano mi w pracy, że Polska na pewno wygra w sobotę, bo ma Roberta Lewandowskiego. Z Argentyną też zakładano porażkę, bo ta ma Messiego. Powtarzałem, że jeden piłkarz meczu nie wygra, ale oni inaczej do tego podchodzą. Ciekawe, jak się zachowają w sobotę, jeśli rzeczywiście przegrają. Chyba przyjęliby to "na miękko". Po wtorkowej wygranej są w bardzo dobrych humorach - przyznaje z uśmiechem.

A Lewandowskiego - według Dąbrowskiego - w Arabii jest pełno. - Podpisał dużo umów sponsorskich i jest w wielu reklamach. Można powiedzieć, że wyskakuje tu z lodówki - dodaje ze śmiechem Polak.

Mecz Polaków z Arabią Saudyjską w sobotę o godz. 14. Relacja w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Agora SA