Kamil Glik nie jest zachwycony Arabią Saudyjską. "Nie zdarza się zbyt często"

Dawid Szymczak
- Wiadomo, że jak mecz kończy się 0:0, a na nasze nieszczęście nie wykorzystujemy karnego, to jest niedosyt. Ale nikt nie powie, że to wina Roberta - stwierdził po meczu z Meksykiem (0:0) Kamil Glik, dla którego było to setne spotkanie w reprezentacji Polski. Mówi tez o najtrudniejszym momencie w tym meczu i ocenia grę Arabii Saudyjskiej, która sensacyjnie pokonała Argentynę.

Nie minęło pół godziny od zakończenia spotkania, gdy Kamil Glik stanął naprzeciwko grupki dziennikarzy i zaczął podsumowywać spotkanie z Meksykiem - swoje setne w reprezentacji Polski. Zaczął - a jakże - od kluczowego momentu, czyli zmarnowanego rzutu karnego przez Roberta Lewandowskiego. - Jeśli masz karnego w 58. minucie, przy 0:0, to zmarnowanie go jest trudne. Przede wszystkim dla samego Roberta, ale też dla całej drużyny, bo rywal momentalnie dostaje skrzydeł. Tutaj jeszcze trybuny były w trzech czwartych były wypełnione Meksykanami, co było czuć. Unieśliśmy jednak ten mecz do końca. A Robert? Jest tak dojrzałym piłkarzem i człowiekiem, że raczej nie potrzebuje pocieszenia, ale to normalne, że jeśli ktoś popełnia błąd, to jesteśmy z nim. Jedziemy na tym samym wózku.

Zobacz wideo Dziennikarz Sport.pl na stadionie przed pierwszym meczem Polski na mundialu w Katarze. A pod stadionem: polscy Mikołajowie i meksykańskie tańce

Dwa mocne uderzenia w głowę. Ale trafiło na Glika. "Spokojnie"

Polska zagrała w hybrydowym ustawieniu. Gdy miała piłkę, ustawiała się trzema stoperami, a gdy to Meksykanie atakowali, Polacy przesuwali się do ustawienia z czterema obrońcami. - Mieliśmy różne problemy z różnymi zawodnikiem, więc trener musiał reagować, ale przechodzenie z trójki na czwórkę nie jest dla mnie problemem. Pół kariery grałem w jednym ustawieniu, pół w drugim, więc tylko się przełączam - uśmiechał się.

Występ Glika oceniliśmy pozytywnie. Dostał w Sport.pl czwórkę w szkolnej skali. "Ci, którzy wątpili w jego formę, zostali pozytywnie zaskoczeni. Być może Glik ostatnio grał w Benevento niewiele ze względu na swoją kontuzję, ale w ważnym meczu kadry stanął na wysokości zadania. Zaliczył kilka bardzo dobrych interwencji, dowodził defensywą, która cała zaliczyła dobry występ. Z taką obroną możemy powalczyć na tych mistrzostwach świata" - uzasadniał Jakub Seweryn. 

- Przecież nie wracam po zerwanych krzyżowych, tylko po czterech tygodniach bez meczów, więc spokojnie. To nie było pół roku, opuściłem cztery spotkania. Ktoś powie mało, ktoś, że dużo. Łatwo było mi wrócić, więc bez przesady - powiedział środkowy obrońca. 

Glik odniósł się do ostatnich tygodni, gdy przygotowania do mundialu utrudniła mu kontuzja. - To nie była przerwa jak po zerwanych więzadłach. Na cztery tygodnie wypadłem, a nie na cztery miesiące, więc przegapiłem raptem cztery mecze. To niedużo. Czułem, że jestem w dobrej formie - powiedział, a dziennikarze dopytywali, jak z jego zdrowiem po tym meczu i dwóch mocnych uderzeniach w głowę. - Jest w porządku. Dostałem w pierwszej i w drugiej połowie, ale spokojnie - mrugnął okiem.

Mecz im. Czesława Michniewicza? "Za Adama Nawałki graliśmy podobnie"

Po setnym meczu rozegranym w kadrze, w tak wyjątkowej - mundialowej - atmosferze, nie był jednak skłonny do głębszych refleksji. - Na nią przyjdzie czas po karierze. Ale mogę powiedzieć, że na razie mam trzy mecze na mistrzostwach świata i trzy czyste konta - zażartował. - No, może takie dwa i pół, bo z Kolumbią wszedłem na dziesięć minut, ale w tym czasie nie straciliśmy gola. Jest to dla mnie mała satysfakcja, bo wiadomo, że to kawał czasu, ale przed meczem w ogóle o tym nie myślałem, a w czasie meczu tym bardziej. Fajny jubileusz, który mógł być idealny, a jest tylko dobry - podsumował.

A sam mecz oceniał tak: - Meksykanie mieli większe posiadanie piłki, ale głównie na środku boiska. W końcówce pierwszej połowy trochę zbliżyli się do naszej szesnastki. Na koniec to my mieliśmy najlepszą okazję w tym meczu. Mecz im. Michniewicza? Nie, mecz reprezentacji Polski. Wydaje mi się, że za Adama Nawałki graliśmy podobnie, też opieraliśmy się na skrzydłach, gdzie Kamil Grosicki i Kuba Błaszczykowski wygrywali pojedynki i dogrywali w pole karne. Z Meksykiem było podobnie. To nie była tiki-taka, ale pragmatyczna gra. 

Kamil Glik: "Arabia na dziesięć takich meczów przegra dziewięć. Dzisiaj brawa"

Sensacją dnia jest jednak nie bezbramkowy remis Polski z Meksykiem, ale wygrana Arabii Saudyjskiej z Argentyną. To piłkarze Herve Renarda oczarowali świat swoim zaangażowaniem i dwiema świetnymi akcjami po przerwie. Wygrali 2:1, choć nadmienić trzeba, że w pierwszej połowie stracili trzy gole, które anulował VAR, bo za każdym razem strzelec był na spalonym.

- Arabia grała obroną bardzo wysoko, ale też bardzo ryzykowała - zauważył Glik. - Niczego im nie ujmując, trzy nieuznane gole w jednej połowie nie zdarzają się zbyt często. Te spalone były milimetrowe, o długość paznokcia. Może to wygląda efektownie, ale jest bardzo niebezpieczne. Według mnie, na dziesięć takich meczów dziewięć przegrają, a jeden wygrają. I chwała im za to, że dzisiaj im się udało pokonać Argentynę. Świetnie ten mecz wybiegali, bardzo walczyli, atakowali wślizgami, także brawa. Wygląda na to, że walka w grupie potrwa do końca. Mamy wszystko w swoich rękach, zobaczymy, jak poukładają się wyniki innych meczów, ale myślę, że ten nasz z Arabią wiele wyjaśni. 

To spotkanie już w sobotę o godz. 14.

Więcej o:
Copyright © Agora SA