Ekspert wydał wyrok ws. rzutu karnego w Polska - Meksyk

Agnieszka Niedziałek
Prowadzący mecz Meksyk - Polska sędzia Chris Beath początkowo nie zauważył faulu rywala na Robercie Lewandowskim, ale po interwencji arbitra VAR przyznał rzut karny Biało-Czerwonym. - Przewinienie było widoczne jak na dłoni. Błąd głównego sędziego jednak był zrozumiały - mówi Sport.pl Marcin Borski, były arbiter międzynarodowy.

Przez większość meczu większe zagrożenie stwarzali Meksykanie, ale to Polacy w 58. minucie mieli wielką szansę. Wówczas Robert Lewandowski miał wykonać rzut karny, którego Chris Beath przyznał właśnie po faulu na kapitanie Biało-Czerwonych. W pierwszej chwili prowadzący spotkanie Australijczyk pozwolił grać dalej po tym, jak gracz Barcelony upadł po walce łokieć w łokieć z Hectorem Moreno. Interweniował wówczas sędzia VAR, a powtórki telewizyjne pokazały, że Meksykanin złapał Polaka za koszulkę.

Zobacz wideo Tak meksykańscy kibice zareagowali na widok Lewandowskiego na stadionie w Katarze

"Przy VAR takie przewinienie nie może ujść płazem"

Marcin Borski nie ma żadnych wątpliwości, że decyzja podjęta przez Beatha po konsultacji z arbitrem VAR była prawidłowa.

- To nie była prawidłowa walka o pozycję ciałem. Gdyby tam jeszcze chodziło o ręce w przepychance, ale kiedy jest złapanie za koszulkę rywala, to widać intencje zawodnika i przewinienie jak na dłoni. A ono, przy stosowaniu VAR, nie może po prostu ujść płazem - ocenia były arbiter międzynarodowy.

Jego zdaniem trudno winić głównego sędziego za to, że sam nie wychwycił tego przewinienia.

- To było zrozumiałe, bo zaraz potem była kontra, a sędzia poszedł za akcją. Poza tym faul był z przodu, czyli sędzia widział plecy zawodników, a nie to, co się dzieje pomiędzy nimi w tej sytuacji. W sumie więc był to zrozumiały błąd i nie jest on poważny. Na szczęście tutaj VAR go naprawił - zaznacza.

Według eksperta przewinienie Moreno niekoniecznie był w stanie wychwycić sędzia liniowy. Borski zwrócił uwagę, że doszło do niego w ścisłym kontakcie między piłkarzami.

- A arbiter liniowy jest ustawiony z boku, dość daleko i też nie widzi dokładnie, co się dzieje między graczami w takiej sytuacji. Od tego są w obecnych czasach sędziowie VAR - wskazuje.

Komentatorzy telewizyjni, analizując tę sytuację, zwracali uwagę, że Meksykanin przeszkadzał Lewandowskiemu także nogami. Borski nie skupiał się na tym, ale też podkreślił, że nie było to potrzebne do podjęcia prawidłowej decyzji i przyznania Biało-Czerwonym rzutu karnego.

- Złapanie za koszulkę było tak ewidentne w tym przypadku, że to przesądza sprawę. Inne aspekty w tej sytuacji nie są potrzebne - podsumowuje ekspert.

Lewandowski jednak nie wykorzystał tej szansy - jego strzał z 11 metrów obronił Guillermo Ochoa. Całe spotkanie skończyło się bezbramkowym remisem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.