"Milik strzela jak pepesza". Kreatywność artystów, niestety, nie zna granic. Przaśność

Są na świecie utwory muzyczne, które nierozerwalnie wiążą się z wydarzneiami piłkarskimi. Nagranie hitu na mundial lub Euro brzmi jak dobra okazja na wypromowanie się. I tą drogą podąża wielu polskich wykonawców, zarówno tych już znanych, jak i tych, o których nikt wcześniej nie słyszał. Kreatywność artystów nie zna granic. I stąd na przykład wiemy na przykład, że "Milik strzela jak pepesza", "Ibra się po zadzie drapie", a Pazdan ma rozczochraną fryzurę.

Zacznijmy od klasyki. Rok 2012. TVP organizuje wielkie wydarzenie, którego kulminacją miało być ogłoszenie przez Franciszka Smudę kadry Polski na mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie. Ale zanim to nastąpiło, kibice byli świadkami konkursu na hymn polskich kibiców na Euro 2012. Konkurs zakończył się jeszcze zanim się zaczął. Jako pierwsze wystąpiły panie z zespołu „Jarzębina" ze znanym wszystkim „Koko Euro spoko". Po latach wiemy, że wygrać się nie udało, Smuda się nie cieszył, ale utwór, śmiem twierdzić, przeszedł do historii. Po ogłoszeniu wyników naród, jak zwykle, podzielił się na dwa obozy. Jeden skrył twarz w dłoniach i zastanawiał się, jak wyjaśni przyjezdnym że grupa starszych pań ze wsi skomponowała hymn na najważniejsze w XXI wieku wydarzenie sportowe w Polsce. Drugi obóz argumentował, że inne propozycje nie porwały (a startował chociażby Feel czy Wilki), a utwór wyróżnia się folklorem charakterystycznym dla Polski i Ukrainy.

 
Zobacz wideo W takich warunkach mieszkają polscy piłkarze w Katarze! Ekskluzywne obrazki

To jeżeli wspomnieliśmy o wydarzeniu, podczas którego selekcjoner reprezentacji Polski ogłaszał kadrę, to przejdźmy teraz do Czesława Michniewicza i eventu w hotelu. Na PZPN spadła w Internecie krytyka za to, że w tak sztywny i formalny sposób zaprezentował listę 26 piłkarzy na MŚ w Katarze. Anglicy i Urugwajczycy zrobili to w znacznie luźniejszy sposób, prezentując światu oryginalne filmiki. Ale wszyscy się pomylili i żaden z nich nie miał racji. Bo należało wynająć Klaudiusza Sevkovicia, żeby… hmm, wyrecytował? Wyśpiewał? Może po prostu przedstawił całą kadrę. A ma w tym doświadczenie. Przed mundialem w 2002 roku w Korei i Japonii uraczył publikę utworem, który lirycznie składa się tylko z nazwisk reprezentantów i z refrenu "Polska, Polska, Biało-Czerwoni, Polska, Polska gooool!".

 

Kolejną zasłużoną postacią dla polskiej muzyki okołomundialowej jest bez wątpienia Michał Milowicz. Już sam fakt, że jest on odpowiedzialny za ten utwór „Hit na mundial" z 2006 roku to znak jakości. O tym utworze swego czasu w "Kanale Sportowym" rozmawiał Krzysztof Stanowski z Maciejem Dąbrowskim z kanału "Z dvpy". Dąbrowski oznajmił wówczas, że budżetu na ten teledysk nie było, wystąpili w nim wyłącznie znajomi i rodzina Milowicza, a wszystko było robione na szybko. Złośliwie można powiedzieć, że widać. Ale fakt, ze na temat tego utworu dyskutuje się 16 lat później pokazuje, że też w historii jakoś się zapisał.

 

Głośno swego czasu było również o propozycji legendy polskiej estrady. Mowa o zmarłym w 2021 roku Krzysztofie Krawczyku. Przed mundialem w 2018 roku nagrał utwór, który miał być hołdem dla Roberta Lewandowskiego. W komentarzach fani Krawczyka nie mogli przeboleć, że pieśń poszła na marne, bo Pan Krzysztof się natrudził, a "Biało-Czerwoni" jak zwykle wrócili do domu po trzech meczach.

 

Generalnie, jakbyśmy mieli się bawić w pogrupowanie utworów, które powstają przy okazji wielkich imprez, to jedną z kategorii byłyby te, których głównym bohaterem jest właśnie napastnik Barcelony. Trudno się dziwić – takiego piłkarza Polska nie miała i mieć długo nie będzie. Takiego przaśnego utworu, jaki nagrał z kolei Antoś Szprycha na cześć Lewandowskiego też długo nie będzie. Antoś Szprycha to zespół, w skład którego wchodził Marek Górski (zmarł w 2016 roku) i Justyna Adamczak, która na potrzeby zespołu wcielała się w Ziutę Szprychową. Z kolei zespół Redox, znany z piosenki "Jesienna dziewczyno" i z keyboardu z napisem "REDOX" oddał hołd większej liczbie graczy, zręcznie przemycając humor, np. o rozczochranej fryzurze Pazdana.

 
 
 

Swoich sił w dziedzinie hitów piłkarskich próbują również znani wykonawcy disco polo. "Soleo" i "Sequence" nagrali utwór, w którego teledysku występuje mężczyzna przebrany za kobietę, jeden z "piłkarzy" kosi kobietę równo z trawą, inny popisuje się dryblingiem, którego główną zaletą jest fakt, że w zasadzie nikt nie próbuje zabrać piłki, a refren „Wysoko 'Orły' zaczynamy loty, nikt nie zatrzyma naszej polskiej floty" wskazuje, że równie dobrze mógłby to być hymn skoczków narciarskich. Z kolei "Czadoman" postawił na refren "ole ole" w stylu latino i dorzucił do tego teledysk z atrakcyjnymi dziewczynami. Klasyka gatunku. Nie brakuje też znacznie spokojniejszych propozycji. Utwór Sławomira Świerzyńskiego z "Bayer Fulla" zawiera motyw modlitwy do Ś.P. Kazimierza Górskiego i brzmi jak coś, do czego można potańczyć z ciocią na weselu.

 
 
 

Kolejny rodzaj utworów na wielkie turnieje to te, które oprócz wychwalania i zagrzewania do boju polskiej drużyny deprecjonują przeciwników. Zespół "Bojs" (tak, przez "j") przewidział przyszłość i już cztery lata temu zaśpiewał, że "Lewandowski do Grosika, Messi sobie nie pofika". Poza tym z relacji wokalisty wynika, że "Milik strzela jak pepesza", "Nasi już na mundial jadą skopią tyłki starym dziadom", a Niemcy zostaną "rozpykani". Chcemy wierzyć. Natomiast zespól o wspaniałej nazwie "Pachnące korki" z wokalistą o ciekawej barwie głosu zreferował to, jak będzie wyglądać rywalizacja w grupie z Senegalem, Kolumbią i Japonią. Trzeba przyznać, że odsłuchiwanie tego po czterech latach z wiedzą, jak zakończył się tamten turniej, jest przeżyciem dosyć surrealistycznym.

 
 

I na koniec zespół "Splendor Max". Dlaczego? Bo co to za mundial bez motywu husarii. Polska ciężka kawaleria z czasów I Rzeczpospolitej ze splendorem miała wiele wspólnego. A utwór i teledysk? To już kwestia gustu. Aczkolwiek plus dla twórców, że zadbali o to, żeby można było ten utwór zaśpiewać na karaoke.

 

Tak więc lata mijają, a chyba najbardziej kultowymi piosenkami pozostają "Futbol" Maryli Rodowicz, pamiętany też dlatego, że powstał w 1974 roku, kiedy Polacy przywieźli medal oraz doskonale zaśpiewane "Do przodu Polsko" Marka Torzewskiego. My natomiast czekamy, aż koncert na mistrzostwach świata zagrają w końcu piłkarze. Ostatni raz z grupy na mistrzostwach świata Polska wyszła w 1986 roku, aczkolwiek wówczas z grupy wychodziły trzy zespoły. Może tym razem się uda? W tym roku propozycji muzycznych na mundial jest nieco mniej. Co być może potwierdza tezę, że atmosfera święta w przypadku czempionatu w Katarze nie jest odczuwalna. Dobrze bawiły się za to dzieci z grupy artystycznej "Mała Armia Janosika", która nagrała całkiem sympatyczny teledysk na stadionie Cracovii.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.