Czesław Michniewicz odsłonił karty. Znamy już całą 26-osobową kadrę, która po meczu z Chile (16 listopada), poleci do Kataru na mistrzostwa świata. Jednak niektóre wybory selekcjonera budzą pewne wątpliwości.
Jedną z większych kontrowersji jest powołanie Szymona Żurkowskiego, byłego gracza Górnika Zabrze czy Empoli, obecnie siedzącego na ławce w przeciętnej Fiorentinie. W tym sezonie zagrał tylko 78 minut, z czego tylko 35 na poziomie Serie A. Resztę uzbierał w spotkaniu z RFS w Lidze Konferencji Europy. Mimo tego znalazł się w kadrze na mundial w Katarze.
Takiego szczęścia nie miał np. Mateusz Klich, a więc piłkarz występujący na tej samej pozycji. Pomocnik od kilku lat był jednym z istotnych ogniw reprezentacji Polski. To właśnie przy krytyce powołania dla Żurkowskiego stawia się przykład zawodnika Leeds.
Klich rozegrał w tym sezonie 488 minut w barwach Leeds, a więc sześciokrotnie więcej niż powołany Żurkowski. Dodatkowo Klich ma dużo większe doświadczenie w reprezentacji Polski, w której zagrał 41 razy, w tym także na wielkich turniejach. Żurkowski zadebiutował w kadrze w 2022 roku i ma na koncie sześć meczów. "Ciekawe, że to wystarczyło, żeby pojechać na MŚ kosztem na przykład Mateusza Klicha", "To się selekcjoner wygłupił" - komentują na Twitterze Maciej Kmita oraz Bartosz Szulga.
Żurkowski odstaje także bardzo mocno od reszty kadrowiczów pod względem procentu rozegranych minut w tym sezonie. Jak wyliczył Cezary Kawecki na Twitterze, rozegrał raptem 4 procent możliwych minut. Drugi i trzeci najgorszy pod tym względem są Jan Bednarek (24 procent) i Krzysztof Piątek (43 procent). Aż 12 zawodników rozegrało ponad 70 procent możliwych do rozegrania w tym sezonie minut.