- Gramy z bardzo dobrym zespołem. Ktoś, kto pokaże się na tle Holandii, też da nam sygnał, że może niemal równo za dwa miesiące pojechać na mistrzostwa świata - mówił w środę Czesław Michniewicz. Selekcjoner reprezentacji Polski nie chciał wtedy rozmawiać o nazwiskach. Nie zdradził nawet - czego wcześniej nie ukrywał - kto przeciwko Holandii wystąpi w bramce: czy będzie to wracający po kontuzji Wojciech Szczęsny, czy Łukasz Skorupski, który w czerwcu przeciwko Holandii w Rotterdamie (2:2) zagrał bardzo dobre spotkanie i nie dał powodów, by Michniewicz nie rozważał wystawienia go także w rewanżu, czyli w czwartek na PGE Narodowym w Warszawie.
Może i Michniewicz rozważał, ale hierarchia w bramce kadry jest jasna. To Szczęsny jest tym pierwszym, a za nim są Skorupski i Bartłomiej Drągowski, którzy walczą o miejsce numer dwa. Do tego dochodzą też młodzi bramkarze - na tym zgrupowaniu jest to Radosław Majecki, na dwóch poprzednich był to Kamil Grabara - którzy też mają jeszcze szanse, by polecieć na mundial.
Dziś wyraźnym pewniakiem jest Szczęsny, czyli bramkarz Juventus, który ostatni mecz rozegrał trzy tygodnie temu ze Spezią (2:0), kiedy nabawił się groźnie wyglądającej kontuzji kostki. Z naszych informacji wynika jednak, że w czwartek Szczęsny wróci na boisko i zagra przeciwko Holandii. Choć dzień przed meczem Michniewicz o tym na kogo postawi w bramce, mówił tak: - W bramce zagra bramkarz. Nazwisko poznacie w dniu meczu. Ale nie powinno być niespodzianki.
Selekcjoner na środowej konferencji nie chciał podać ani na kogo postawi w bramce, ani zdradzić nazwisk dwóch piłkarzy, którzy narzekają na drobne urazy. - Mogę tylko powiedzieć, że jeden z nich był szykowany do pierwszego składu - przyznał Michniewicz. I choć w kontekście nieobecnych też nie padło żadne nazwisko, wiadomo, że chodziło o Arkadiusza Recę, który miał zagrać na lewym wahadle. I raczej nie zagra. Tak samo jak Paweł Dawidowicz, który jest drugim piłkarzem narzekającym na uraz, którego nie wymienił Michniewicz.
Michniewicz do tej pory nie miał przed dziennikarzami aż tylu tajemnic. - Nie mówię zbyt wiele, bo nie chcę ułatwiać zadania rywalom - tłumaczył selekcjoner, który na tym zgrupowaniu dziennikarzom pozwolił w całości zobaczyć tylko jeden trening. Ten poniedziałkowy, czyli tak naprawdę jedynie zapoznawcze zajęcia, wprowadzające, które odbyły się kilka godzin po zameldowaniu piłkarzy w hotelu. I też nie w komplecie, bo na treningu zabrakło aż siedmiu piłkarzy - m.in. Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego czy Mateusza Wieteski - którzy za zgodą selekcjonera zostali w hotelu i ćwiczyli w siłowni.
W poniedziałek odpoczywali najbardziej wyeksploatowani piłkarze oraz ci, którzy grali swoje mecze w niedzielę. Ale kluczowym dniem dla kadry miał być wtorek. Zespół Michniewicza miał wtedy ćwiczyć dwa razy: przed południem na stadionie Legii szlifować taktykę od obrony do ataku, a po południu na PGE Narodowym - odwrotnie, czyli od ataku do obrony. Te drugie zajęcia zostały jednak odwołane, bo murawa na Narodowym - która kładziona jest tylko na mecze, a po nich znika z obiektu - nie była jeszcze gotowa, by wybiegli na nią piłkarze. To samo było na stadionie przy Łazienkowskiej, gdzie trawa od dłuższego czasu nie jest w najlepszym stanie - na co po cichu narzeka także trener Legii Kosta Runjaić - by jednego deszczowego dnia zorganizować tam dwa treningi.
To był problem, ale dochodzą do tego kolejne - personalne. Michniewicz sam wskazuje, że dziś największy jest w środku pola. - Gdy spojrzymy na skład, w jakim graliśmy ze Szwecją, to widać, że cały środek jest trochę inny niż w marcowym meczu. Nie mamy Bielika, Góralskiego i Modera, potrzebujemy więc trzech nowych zawodników. Oczywiście jest Grzesiek Krychowiak, którego sytuacja jest dziś zupełnie inna niż w marcu, gdy przyjeżdżał bez meczu w lidze rosyjskiej. Wtedy był z nim problem, teraz gra w miarę regularnie i głęboko wierzę, że mamy zawodnika w dobrej dyspozycji - przyznał selekcjoner.
Krychowiak to pewniak do wyjazdu na mundial. W czwartek zagra też z Holandią, choć jeszcze we wtorek wydawało się, że obok niego w środku pola zadebiutuje Jakub Piotrowski. Michniewicz zna pomocnika Łudogorca Razgrad jeszcze z młodzieżówki. A Piotrowski profilem zdecydowanie bardziej przypomina nieobecnego na kadrze Góralskiego. Niewykluczone, że w czwartek doczeka się debiutu. Ale prędzej z ławki, bo od pierwszej minuty obok Krychowiaka ma zagrać zdecydowanie bardziej doświadczony w kadrze Karol Linetty.
Występ Piotrowskiego to wcale nie musi być jedyny debiut, bo sztab kadry jest zachwycony, jak na treningach prezentuje się pomocnik Lecha Michał Skóraś. - Wygląda świetnie. Na pewno rywalizuje z Kamilem Grosickim czy Jakubem Kamińskim o wyjazd na mistrzostwa świata. Może grać jako skrzydłowy, ale też jako wahadłowy przy różnych ustawieniach drużyny, bo tak w przeszłości występował u Marka Papszuna i tam też go przymierzamy - powiedział Michniewicz o Skórasiu, którego nazwisko w środę było jednym wywołanym i zachwalanym przez selekcjonera.
Michniewicz na wrześniowe zgrupowanie powołał 30 piłkarzy, czyli o dziewięciu mniej niż na poprzednie - to czerwcowe. Ale wtedy kadra zagrała trzy spotkania w Lidze Narodów i spędziła ze sobą blisko dwa tygodnie. Teraz zgrupowanie jest krótkie i intensywne. A przy tym ważne, bo będzie decydować o tym, kto poleci na mistrzostwa do Kataru. Michniewicz nie ukrywa, że większość miejsc - nawet 18 z 26 - jest już zajętych, ale tutaj też z nazwisk wymienia tylko piłkarzy oczywistych - m.in. Szczęsnego, Glika, Bednarka, Krychowiaka, Zielińskiego, Milika czy Lewandowskiego. - Każdy, kto śledzi nasze poczynania i ogląda mecze, wymieni pozostałe nazwiska - mruga okiem selekcjoner.
Od razu co prawda dodaje, że walka o mundial wciąż trwa i że decydować będą kolejne tygodnie. Że najistotniejsza będzie aktualna forma, czyli to, co jego piłkarze pokażą na boisku. Nie tylko w swoich klubach, ale także w meczach reprezentacji. Choć tych już wcale nie ma za wiele, bo do rozegrania zostały tylko dwa spotkania: w czwartek z Holandią i w niedzielę z Walią, bo listopadowy sparing - tuż przed wylotem do Kataru, najprawdopodobniej z Chile - będzie już tylko pożegnaniem kadry z kibicami na Stadionie Narodowym w Warszawie.