- Baśnie Andersena – zaczął żartobliwie Zbigniew Boniek pytany przez dziennikarza Meczyków, Tomasza Włodarczyka, jak on by sobie poradził z mianowaniem następcy Paulo Sousy. Wraz z wyborem Michniewicza na selekcjonera wiązało się dużo kontrowersji związanych z przeszłością i kontaktami z Ryszardem F., byłym działaczem piłkarskim uważanym za główną postać afery korupcyjnej w polskiej piłce. – Co by było gdyby? Przede wszystkim wydaje mi się, że Czarkowi źle podpowiedziano -podkreślił Boniek.
- Powinno to być załatwione inaczej – powiedział szczerze Boniek. – Na pierwszej konferencji powinno być powiedziane: Dzisiaj prezentujemy selekcjonera, a jeżeli macie jakieś pytania jutro się umówimy w siedzibie PZPN. Czesław Michniewicz odpowie na to, o co chcecie zadać. Czarkowi ktoś źle podpowiedział – twierdzi Boniek, który mówi wyraźnie, że Cezary Kulesza jako nowy prezes PZPN nie był na pytania o przeszłość Michniewicza przygotowany.
- Można było wydać komunikat: w związku z tym, że pojawiły się pewne kwestie, trener jest do dyspozycji w kwestiach prywatnych w innym terminie. Te sprawy nie mają wpływu na decyzję o nowym selekcjonerze. Zresztą cały czas pracował jako trener. Pewnie mogłoby się to inaczej odbyć – ocenił Zbigniew Boniek.
Boniek przyznał sam, że relacja Michniewicza z Ryszardem F. wynikała z systemu, jaki panował wówczas w polskim futbolu. - Kto był w polskiej piłce w tamtych latach, czyli koniec lat dziewięćdziesiątych i początek lat dwutysięcznych, to każdy miał styczność z korupcją. Taki był po prostu system.
Były prezes zdradził również ciekawe kulisy, kiedy on sam wybierał Czesława Michniewicza na selekcjonera kadry młodzieżowej. – Zatrudniając Michniewicza wykonałem telefon do prokuratury – powiedział. – Chciałem widzieć, na co mogę być przygotowany. Pojechałem do prokuratury i zadałem proste pytanie: czy w stosunku do Czesława Michniewicza są jakieś oskarżenia albo mają być wystosowane? Otrzymałem odpowiedź: nie. Dla mnie sprawa była jasna, czysta i zamknięta.
Boniek nie ukrywał też, że jego następca na stanowisku prezesa PZPN miał nie po drodze z ówczesny selekcjonerem, Paulo Sousą.
- Gdybym był prezesem, to Sousa byłby do dzisiaj selekcjonerem. Sousa czuł, że jest inaczej. Po ludzku chcieli się rozejść, rozeszli się i koniec kropka – zakończył Boniek, który zatrudnił Paulo Sousę na początku 2021 r. i od początku nawiązał z nim dobry kontakt.