"Chyba rzucił monetą". Michniewicz dobitnie o rzucie karnym dla Holendrów

- Jeden sędzia podyktowałby rzut karny, drugi nie. Turek w końcu chyba rzucił monetą, bo tak długo się zastanawiał nad decyzją - mówił Czesław Michniewicz o rzucie karnym, jaki w końcówce meczu z Holandią (2:2) zmarnował Memphis Depay. - Cieszę się, że nie straciliśmy tego, na co ciężko pracowaliśmy przez cały mecz - dodał.

Była 90. minuta meczu na De Kuip w Rotterdamie, kiedy do rzutu karnego podszedł Memphis Depay. Zawodnik Barcelony mógł strzelić gola, który najpewniej dałby Holendrom zwycięstwo 3:2 nad Polską. Mógł, ale na nasze szczęście trafił tylko w słupek. Ostatecznie zespół Czesława Michniewicza zremisował z Holendrami 2:2.

Zobacz wideo Holandia - Polska. Oceniamy Polaków po meczu [SPORT.PL LIVE #26]

- Z mojego punktu widzenia to był problematyczny rzut karny. Sędzia długo się zastanawiał, mimo że korzystał z VAR-u. Ostatecznie chyba rzucił monetą. Na pewno nie było to ewidentne przewinienie. Jeden sędzia podyktowałby rzut karny, drugi nie - powiedział Michniewicz na konferencji prasowej po meczu.

I dodał: - Mieliśmy sporo szczęścia. Bardzo się cieszę, że ta bramka nie padła, bo stracilibyśmy wszystko, na co tak ciężko pracowaliśmy przez cały mecz. A z jego przekroju nie zasłużyliśmy na porażkę. Uważam, że remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Michniewicz zadowolony po meczu z Holandią

Jeszcze w 50. minucie Polacy prowadzili 2:0 po golach Matty'ego Casha i Piotra Zielińskiego. Niestety kilka minut później było już 2:2 po golach Davy'ego Klaassena i Denzela Dumfriesa. - Holendrzy atakowali, ale długo brakowało im skuteczności i dokładności. W końcu jednak stworzyli dwie takie akcje, że trudno nam było zareagować. Naprawdę wyszło im wszystko - rozkładał ręce Michniewicz.

I dodał: - Jestem jednak bardzo zadowolony i dumny, że po drugiej bramce dla Holandii nie spuściliśmy głów. W przeciwieństwie do ostatniego meczu w Brukseli zareagowaliśmy odpowiednio, odsunęliśmy grę od naszej bramki. W końcówce mieliśmy nawet dwie okazje, żeby zdobyć decydującą bramkę. Szkoda, pewnie lekki niedosyt zostanie, ale jestem dumny, że mój zespół tak zareagował na ostatni mecz. Udowodniliśmy, że oczyściliśmy głowy.

- To było widać na boisku. Od początku byliśmy pewni siebie i własnych umiejętności. Od pierwszych minut byliśmy spójni i skuteczni w defensywie. Chociaż Holendrzy atakowali, utrzymywali się przy piłce, to nie tworzyli wielkiego zagrożenia pod naszą bramką. Nie mieliśmy wiele czasu na regenerację, ale zagraliśmy mecz, w którym widziałem wiele elementów, których zabrakło nam w Brukseli. Dopiero po meczu zobaczyłem, że Holendrzy wygrali ostatnich 19 meczów, jakie tu zagrali. To szczęśliwy dla nich stadion, ale i to nam nie przeszkodziło - zakończył Michniewicz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.