Klęska z Belgią 1:6 nie spowodowała, że Czesław Michniewicz porzucił plan sprawdzania kolejnych zawodników. W meczu z Holandią od pierwszej minuty nie zobaczyliśmy podstawowego składu kadry. Ale selekcjoner postanowił jednak zaryglować środek pola. Przed meczem przewidywano, że od pierwszej minuty wystąpią Klich i Linetty, ale zamiast nich pojawili się Krychowiak i Góralski. W składzie znalazł się również Bereszyński zamiast Gumnego.
Polacy nie pękli w eksperymentalnym składzie, ale to jednak Holendrzy mieli więcej sytuacji od początku meczu. Już w 7. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Klaassen, ale na szczęście uderzył obok bramki. Jeszcze groźniej było w 17. minucie. Przed Skorupskim znalazł się Timber, ale bramkarz Polaków udanie wyszedł z bramki i interweniował. Potem ze środka pola karnego próbował jeszcze Bergwijn, ale na nasze szczęście bardzo niecelnie.
Niewykorzystana szansa zemściła się zaledwie dwie minuty później. Polacy kilka razy wychodzili z kontrą, ale do tej pory brakowało im konkretów. Ale tym razem wszystko dobrze zagrało. Zalewski przerzucił piłkę na prawą stronę do Casha. Ten miał przed sobą obrońcę, ale wszedł w pole karne, przełożył sobie piłkę na prawą nogę i płasko uderzył w kierunku dalszego słupka. Piłka przeszła między nogami obrońcy i wpadła do siatki.
Holendrzy od razu ruszyli do odrabiania strat. W 22. minucie z daleka uderzył Berghuis, a Skorupski odbił piłkę prosto pod nogi Blinda. Na szczęście jego dobitka była niecelna. Polacy mieli sporo szczęścia, również w 29. minucie. Wówczas z piłką w polu karnym Polaków znalazł się Denzel Dumfires. Był on ustawiony tyłem do bramki i chciał wycofać piłkę do partnera. Do rywala doskoczył Grzegorz Krychowiak, ale nie zdążył zagrać piłki, a to… nadepnął na rywala, który padł w polu karnym. Chwilę poleżał, a kiedy wstał, to mocno kuśtykał i liczył, że VAR zweryfikuje tę sytuację. Gra toczyła się dalej. Ostatecznie sędziowie VAR nie dopatrzyli się przewinienia Polaka. Biało-czerwoni utrzymali korzystny rezultat do końca pierwszej połowy.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Początek drugiej połowy to było prawdziwe trzęsienie ziemi. W 50. minucie kapitalne podanie do wybiegającego na czystą pozycję Przemysława Frankowskiego zagrał Krzysztof Piątek. Polacy wyszli we dwóch na bramkarza. Frankowski wyłożył Zielińskiemu, a ten skierował ją do pustej bramki. Sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, ale po analizie VAR okazało się, że Frankowski nie był na spalonym.
Trudno wytłumaczyć jednak to, co wydarzyło się później. W 56. minucie było już 2:2! Najpierw, dwie minuty po zdobyciu bramki przez Polaków. Davy Klaassen wszedł z drugiej linii w nasze pole karne i z bliska wykorzystał dośrodkowanie. A kolejne cztery minuty później Dumfires dostał piłkę z lewej strony pola karnego i mocno uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od jednego z interweniujących Polaków i wpadła do bramki obok Skorupskiego. Sędzia liniowy ponownie zasygnalizował pozycję spaloną i gol nie został początkowo uznany, ale po analizie VAR na tablicy wyników widniał już remis.
Po drugim golu Holendrzy odrobinę spuścili z tonu i nie tworzyli aż tylu sytuacji podbramkowych, co wcześniej. Polacy też trochę częściej atakowali. W 73. minucie dobrą sytuację do strzału miał Krychowiak. Uderzył z 20 metrów, celnie, ale prosto w ręce bramkarza.
W 88. minucie "setkę" mieli za to Holendrzy. Z kilku metrów na bramkę uderzał Depay, ale strzelił za blisko bramki. Skorupski instynktownie odbił, ale na tym dobre informacje się skończyły. Przypadkowo piłkę ręką zagrał Cash i po analizie VAR sędzia podyktował rzut karny. Ale tu również skończyły się złe wiadomości, po Depay w 91. minucie trafił w słupek! Kilkadziesiąt sekund później Skorupski ponownie fantastycznie interweniował po strzale głową Depaya. To była ich ostatnia, dogodna sytuacja. Polacy zremisowali z Holendrami 2:2 i w swojej grupie Ligi Narodów zajmują trzecie miejsce z dorobkiem czterech punktów.