Niespodziewany gość na treningu reprezentacji. "Przydadzą się specjalne posiłki"

- Po takim meczu przydadzą się specjalne posiłki - z uśmiechem na ustach zgromadzonych dziennikarzy przywitał Euzebiusz Smolarek. 47-krotny reprezentant Polski niespodziewanie pojawił się na czwartkowym treningu kadry Czesława Michniewicza po katastrofalnym meczu z Belgią (1:6) i przed sobotnim spotkaniem z Holandią w Lidze Narodów.

- Nigdy nie przyjąłem "szóstki", więc nie wiem, jak bym się zachował w takiej sytuacji. Ale trudno, stało się. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. W futbolu zdarzają się i takie dni - mówił przed treningiem Euzebiusz Smolarek.

Zobacz wideo Michniewicz nic nie ukrywa przed dziennikarzami. Podejrzeliśmy, jak wygląda trening reprezentacji

I dodał: - Rozumiem, że wynik jest bolesny, ale trzeba już patrzeć do przodu. Z dwojga złego lepiej, że taka sytuacja miała miejsce teraz, a nie na mistrzostwach świata. Pamiętajcie, że to one będą najważniejsze.

"Mam nadzieję, że synowie pójdą kiedyś w moje ślady"

Na stadionie studenckiego klubu RSV Antibarbari w Rotterdamie Smolarek pojawił się z dwójką synów: 12-letnim Meesem i cztery lata młodszym Faasem. - Nie mieliśmy tu daleko, raptem 15 minut autem, więc chciałem pokazać chłopakom, jak trenuje reprezentacja Polski. Przy okazji zbiorą trochę autografów - powiedział były reprezentant.

I dodał: - Mam nadzieję, że kiedyś pójdą w moje ślady i będą mieli okazję brać udział w takich treningach. Na razie starszy syn trenuje w juniorach Feyenoordu. Drugi jest jeszcze na to za młody. Ale sporo wskazuje na to, że i on do tej szkółki niedługo trafi.

Smolarek, który na co dzień mieszka w małym miasteczku pod Rotterdamem, został ciepło przywitany przez kadrowiczów. Zwłaszcza tych z największym doświadczeniem. Szczególnie ciepło Smolarek przywitał się z Arkadiuszem Milikiem i Kamilem Grosickim.

"Dlaczego nie ma Lewandowskiego?"

Czwartkowy trening miał rozpocząć się po godzinie 11. Miał, ale został przełożony na 16 z powodu porannej ulewy. - Rano było grząskie i nie chcieliśmy ryzykować jakichś urazów. Na popołudnie prognozy były dużo lepsze. Stąd taka decyzja - usłyszeliśmy. Prognozy pogody się sprawdziły. Popołudniowe zajęcia odbyły się w pełnym słońcu.

W czwartkowym treningu udział wzięło 22 zawodników. Na stadionie RSV Antibarbari nie pojawili się zawodnicy, którzy zagrali od pierwszej minuty przeciwko Belgom oraz dwóch zmienników: Bartosz Bereszyński i Damian Szymański. Indywidualnie trenował zaś Krystian Bielik. Pomocnik Derby County wciąż narzeka na drobne problemy z kolanem, których nabawił się jeszcze w trakcie treningu na ZWAR Międzylesie.

- Dlaczego nie ma Lewandowskiego? Liczyłem, że uda się zrobić z nim zdjęcie i wziąć autograf - zagadywał pracownik przylegającego do stadionu pubu.

Na treningu zabrakło również Jacka Góralskiego i Adama Buksy. Pierwszy wyjechał na testy medyczne do Niemiec przed transferem do VfL Bochum. Drugi w meczu z Belgią doznał urazu kostki i wraz z lekarzem kadry - doktorem Jackiem Jaroszewskim - udał się na badania. - Nie wygląda to na nic groźnego, ale lepiej dmuchać na zimne - powiedział Michniewicz.

Żółci kontra biali

Czwartkowy trening trwał niewiele ponad godzinę. Jego głównym elementem były gry na utrzymanie piłki. Kadrowicze robili to, podzieleni na dwa zespoły: żółtych i białych.

Żółci: Mateusz Wieteska, Matty Cash, Kamil Jóźwiak, Karol Linetty, Konrad Michalak, Patryk Kun, Jakub Kiwior, Nicola Zalewski, Arkadiusz Milik.

Biali: Tomasz Kędziora, Przemysław Płacheta, Przemysław Frankowski, Krzysztof Piątek, Marcin Kamiński, Mateusz Klich, Kamil Grosicki, Kamil Pestka, Karol Świderski.

Zajęcia zakończył trening strzelecki. Uderzeń sprzed pola karnego bronili Wojciech Szczęsny, Kamil Grabara oraz Łukasz Skorupski. Ostatni z nich stanie w bramce w kolejnym meczu reprezentacji Polski przeciwko Holendrom. Ten już w sobotę o 20:45 Relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.