Klęska na Euro 2012. Smuda znalazł wymówkę. "To jedyne co bym zmienił"

Franciszek Smuda zebrał się na wspomnienia Euro 2012, które reprezentacja Polski zakończyła już na fazie grupowej. Były selekcjoner polskiej kadry, w rozmowie z "Faktem" opisał atmosferę przed turniejem i zdradził, co zmieniłby, gdyby mógł cofnąć czas.

Mistrzostwa Europy w 2012 roku były jednym z największym wydarzeń sportowych w Polsce w historii. Najwięksi piłkarze świata przyjechali do Polski i Ukrainy, by walczyć o jedno z najważniejszych trofeów w reprezentacyjnej piłce. Mija już 10 lat od turnieju, w którym kadra prowadzona przez Franciszka Smudę odpadła już w fazie grupowej, zdobywając dwa punkty w meczach z Grecją i Rosją, a przegrywając z Czechami.

Zobacz wideo "Nikt z Bayernu nie dzwonił. Lewandowski nie miał pretensji". Rozmowa z Jakubem Kwiatkowskim

Z tej okazji Franciszek Smuda, w rozmowie z "Faktem" zebrał się na wspomnienia Euro 2012. - Mieliśmy ogromne wsparcie, nie tylko ze strony kibiców, ale wszystkich Polaków. Każdy z nas był dumny, że te mistrzostwa Europy odbywają się w naszym kraju. Wiadomo, że na drużynę spadł wielki ciężar, bo to było dla nich obciążenie niesamowite. Spotkania rozgrywaliśmy we własnym kraju i trzeba było je rozgrywać w dobrym stylu. Ludzi nie interesował remis, czy porażka i brak wyjścia z grupy - przyznał były selekcjoner reprezentacji Polski, opisując atmosferę wokół turnieju.

Smuda: Michniewicz powołał prawie 40 zawodników. Myśmy z trudem szesnastu zebraliśmy

Zdaniem Smudy, wielkim problemem tamtej drużyny był brak możliwości wyboru piłkarzy do reprezentacji. - Obecny selekcjoner powołał teraz prawie czterdziestu zawodników, a jak myśmy jechali do Stanów Zjednoczonych na mecze z USA i Ekwadorem, to z trudem szesnastu zebraliśmy. To była inna sytuacja. Teraz we Włoszech gra czternastu czy piętnastu naszych, a wtedy jeden. Ze swojej strony dawałem wszystko, co najlepsze. Dopiero zaczęliśmy budować ten zespół. Z tej drużyny teraz powołanych zostało czterech zawodników, a licząc jeszcze Maćka Rybusa, który też jest ciągle w kadrze, to pięciu. To byli zawodnicy, którzy ze mną zaczynali - podkreślił Smuda.

Jak wspomina Smuda, Polska była bardzo bliska pokonania reprezentacji Rosji, która wydawała się być faworytem "polskiej" grupy. - Dwa pierwsze spotkania zremisowane w bardzo dobrym stylu. Przede wszystkim pierwsza połowa z Grecją (1:1 - przyp. red.) i mecz z zespołem Rosji (1:1 - przyp. red.) przez całe 90 minut. Rosja była silna w tamtym momencie, a jednak myśmy dominowali na boisku. Niestety, ten ostatni mecz z Czechami... Mieliśmy do przerwy trzy sytuacje stuprocentowe, ale ich nie wykorzystaliśmy. Czesi nas skontrowali i z nami wygrali. Kibice różnie mówią, jedni, że to klęska, drudzy, że emocje były do końca, bo tak rzeczywiście było. Była ta szansa na awans, ale niestety jej nie wykorzystaliśmy - powiedział były selekcjoner.

Jest jedna rzecz, którą Smuda zmieniłby, gdyby mógł cofnąć czas. - Hamowałbym tę euforię przed meczem z Czechami. Ona była za duża, to było takie napięcie, że jakby w tej szatni dać pistolety chłopakom, to by zaczęli strzelać. Tak, to jedyne co bym zmienił. Ale też nie można było ich za bardzo tonować, aby więcej spokoju było. To była ich taka motywacja, ale tej motywacji było za dużo - zakończył Smuda.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.