Łzy i wściekłość Polaków po meczu z Niemcami. "I co ja mam powiedzieć?"

Dominik Wardzichowski
Łzy Ariela Mosóra, wściekłość Bartosza Białka, który nie miał nawet ochoty rozmawiać z dziennikarzami i niedowierzanie Cezarego Miszty, że nie udało wykorzystać się tylu dobrych szans na gole. Reprezentacja Polski U21 we wtorek pożegnała się z marzeniami o młodzieżowych mistrzostwach Europy. W niezłym stylu, ale za styl w piłce nożnej awansów nie dają.

- I co ja mam powiedzieć? - mówił wściekły Bartosz Białek, który na chwilę zatrzymał się w strefie rozmów z mediami, ale nie udzielił żadnego wywiadu. - Nie, nie - rzucił i poszedł w kierunku autokaru. Wcześniej korytarzem stadionu ŁKS-u szedł Ariel Mosór. Miał łzy w oczach. Wiedział, że zawalił i to jego błąd dał Niemcom pierwszego gola. Mógł jednak liczyć na wsparcie. Gdy tylko wyszedł z budynku, od razu podeszli do niego Piotr Mosór, jego ojciec i były piłkarz, a także Jacek Bednarz, były piłkarz, działacz i przyjaciel rodziny. Pocieszali go, tłumaczyli, że jeszcze wiele meczów przed nim i nawet z takich błędów można wyciągnąć wnioski. To jeden z ładniejszych obrazków po przegranym 1:2 meczu z Niemcami. Kadra Macieja Stolarczyka nie grała źle, ale bardzo nieskutecznie.

Zobacz wideo "Nikt z Bayernu nie dzwonił. Lewandowski nie miał pretensji". Rozmowa z Jakubem Kwiatkowskim

- Mieliśmy mnóstwo sytuacji i nie możemy uwierzyć, że wykorzystaliśmy tylko jedną - mówił po spotkaniu Cezary Miszta, bramkarz kadry U-21. On we wtorek zagrał na dobrym poziomie. - Ciężko cokolwiek powiedzieć. Chcieliśmy grać agresywnie, wygrać i wykorzystać szansę od losu, że Izrael przegrał na Łotwie. Mieliśmy grać wysoko, cisnąć Niemców - mówił już o taktyce.

Ta była dobrze dobrana. Polacy nie holowali piłki, nie szukali kwadratowych jaj. Grali prosto, starając się wykorzystać błędy Niemców. Tych nie brakowało, ale jeden gol Bartosza Białka ostatecznie nic nie dał. - Graliśmy z klasowym przeciwnikiem, który stwarzał zagrożenie i pokazał swoją jakość - szukał wytłumaczenia na pomeczowej konferencji prasowej Maciej Stolarczyk. - Jesteśmy rozczarowani. Przegraną w meczu z Niemcami, ale też brakiem awansu na przestrzeni całych eliminacji - dodał. O swojej przyszłości nie chciał mówić. Kontrakt ma do końca eliminacji i niewiele wskazuje na to, że zostanie przedłużony. - To będzie nowa reprezentacja, wchodzi nowy rocznik, nowi piłkarze. A ja? Czas pokaże - uciął Stolarczyk. Biorąc jednak pod uwagę, że spekulacje o jego następcy trwały już w trakcie eliminacji, to niewykluczone, że nie tylko rocznik i piłkarze będą nowi.

- Dla większości to koniec piłki młodzieżowej. Zobaczymy, ilu przebije się do pierwszej reprezentacji. Ja będę walczył - zapowiada Sebastian Walukiewicz. On i Jakub Kiwior bez dwóch zdań są najbliżej. - Cieszę się, że już w czerwcu dostałem szansę od trenera Michniewicza. Selekcjoner wyciągnął do mnie rękę, miałem kontuzję, nie grałem dużo w klubie, a wiem, że jak chcę w ogóle myśleć o mistrzostwach świata w Katarze, to muszę regularnie grać - dopowiada piłkarz Cagliari. - A myślisz? - dopytujemy. - Jak każdy powołany na czerwcowe zgrupowanie piłkarz - odpowiada z uśmiechem. A, że w spotkaniu z Niemcami zagrał bardzo solidnie, to nie jest bez szans.

Podobnie jak Jakub Kiwior. - Chciałbym wrócić na zgrupowanie pierwszej reprezentacji, ale nie ma jeszcze decyzji. Czekamy - mówi piłkarz Spezii. Swojej postawy we wtorkowym meczu z Niemcami nie chciał oceniać. Zrobiliśmy to za niego: dobre wyprowadzenie piłki, skuteczna gra głową, poświęcenie i przede wszystkim szefowanie linii obrony. - I co z tego? Przegraliśmy - rzucił zrezygnowany.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.