"Cacko" Michniewicza. Selekcjoner zachwycony. "Czekałem na nie w Legii"

- Testowaliśmy dzisiaj nowy sprzęt, który chcemy zabrać do Kataru - powiedział Czesław Michniewicz po piątkowym treningu na boisku KS ZWAR Międzylesie, gdzie pojawił się telebim.

- Będziemy z tego ekranu korzystać także na kolejnych treningach w Warszawie. Jest on dla nas bardzo pomocny, bo mamy bezpośredni kontakt z obrazem. Możemy cofać, wycinać i robić analizy na bieżąco - wytłumaczył Czesław Michniewicz, który po piątkowym treningu wraz z analitykiem kadry Hubertem Małowiejskim leci na wieczorny mecz Belgia - Holandia w Lidze Narodów.

Zobacz wideo Analizujemy: czy Grabara popełnił błąd? "Zagubieni w trójkącie bermudzkim"

- Dzięki temu ekranowi analizy z tego spotkania pokażemy piłkarzom na boisku. Zawsze jest łatwiej, bo po odprawach w hotelu takie rzeczy zostają w głowie, ale równie szybko z niej uciekają. Dlatego na poniedziałkowy trening pewnie wytniemy kilka akcji Belgii i będziemy je analizować właśnie tutaj, na Zwarze. Podczas ostatnich zajęć przed wylotem do Brukseli. Chcemy też ten ekran zabrać do Kataru - wyjawił selekcjoner.

Sztab Michniewicza już w piątek korzystał z ekranu. Selekcjoner był zachwycony. - Czekałem na niego w Legii Warszawa. Miałem obiecane, że jak będzie Liga Mistrzów, to go dostanę. Była niestety tylko Liga Europy - zaśmiał się Michniewicz.

Trzy linie obrony

Telebim szczególnie przydatny był na drugiej części piątkowego treningu. To na niej pojawili się obrońcy, którzy pod okiem Michniewicza i jego asystenta - Alessio De Petrillo - ćwiczyli ustawienie i poruszanie się w defensywie.

Ta część była dużo krótsza od pierwszej, a udział w niej wzięło 12 zawodników, których Michniewicz podzielił na trzy czteroosobowe grupki. W pierwszej znaleźli się Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek i Tymoteusz Puchacz. W drugiej Robert Gumny, Mateusz Wieteska, Jakub Kiwior i Kamil Pestka. W trzeciej Tomasz Kędziora, Sebastian Walukiewicz, Marcin Kamiński oraz Patryk Kun. Podział nie był przypadkowy. Michniewicz stworzył trzy czteroosobowe linie obrony. Pierwsza z nich - zagrała w środowym meczu z Walią (2:1).

Selekcjoner udzielał się tylko przy pierwszym ćwiczeniu. Polegało ono na odpowiedniej reakcji i przesuwaniu się linii obrony w zależności od miejsca, w którym na drugiej połowie znajdowała się piłka. Kiedy zbliżała się do linii środkowej, obrońcy mieli cofać się bliżej bramki. Kiedy się od niej oddalała, mieli wychodzić wyżej i imitować pressing.

- Nie łamcie linii! Kontrolujcie ustawienie! - pokrzykiwał na obrońców Michniewicz, dbając o odpowiednie ustawienie. - Tak, właśnie złapaliście dwóch rywali na spalonym - poklaskiwał, gdy ćwiczenie szło po jego myśli.

Ustalone przez selekcjonera czwórki zawodników wymieniały się obowiązkami na boisku. Kiedy dwie trenowały, trzecia odpoczywała. Po zakończeniu ćwiczenia wszyscy stawali pod telebimem. Michniewicz od razu pokazywał zawodnikom dobre i złe reakcje z poprzednich meczów i treningów, które nagrywane są także z drona. W przyszłości plan jest taki, by reagować jeszcze szybciej, czyli od razu po nieudanym ćwiczeniu od razu pokazywać je na ekranie.

Michniewicz patrzył jak Bielsa

Nad kolejnymi ćwiczeniami czuwał już De Petrillo. Drugie z nich było dopracowywaniem tego, co zobaczyliśmy w środę przeciwko Walijczykom. Włoch udzielał wskazówek w ojczystym języku, a jego słowa tłumaczyli grający od lat we Włoszech Glik i Bereszyński.

Czwórka obrońców ustawiona była wtedy bardzo wąsko na szerokości pola karnego. Zawodnicy musieli reagować na różne warianty ataków, które wyprowadzali pozostali. W taki sposób, że raz musieli wybijać piłkę zagrywaną za ich plecy. Dwa - odbierać ją zawodnikowi wprowadzającemu piłkę środkiem boiska. Trzy - blokować dośrodkowania skrzydłowych, których imitowali na zmianę Pestka, Gumny, Puchacz i Bereszyński.

Tej części treningu Michniewicz przyglądał się z daleka, siedząc na przenośnej lodówce niczym Marcelo Bielsa. - Dobrze, że się nie zarwała pode mną - śmiał się po treningu.

Na koniec stoperzy: Bednarek, Kiwior, Walukiewicz, Wieteska oraz Kamiński mieli w odpowiedni sposób wybijać sprzed bramki piłki dośrodkowywane ze skrzydeł. - Mocno i nie płasko, bo tak dajemy rywalom piłkę na strzał - instruował zawodników Michniewicz. - O, wysoka, idealna! Nawet jak spadnie nam na środek pola karnego, to nie zrobią nam krzywdy - tłumaczył po chwili, gdy odpowiednio zachował się Bednarek.

A po treningu wytłumaczył też dziennikarzom, o co chodziło w tym treningu. - Chcemy popracować indywidualnie. Pokazać zawodnikom nie tylko, w jaki sposób możemy budować akcje w ataku pozycyjnym, ale też jak się przed nimi bronić. Ważne są dla nas ścieżki ruchu i dobre ustawienie.

- Pokazujemy zawodnikom, jak mogą sobie pomagać poprzez ruch, wyjście na wolną pozycję i szukanie przestrzeni. Chcemy, żeby wszyscy piłkarze w jednym momencie myśleli tak samo. Temu poświęcone były nasze zajęcia - zakończył Michniewicz piątkowy trening. Sobotę kadrowicze mają wolną. Do zajęć wrócą w niedzielę wieczorem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.