Czasy, gdy reprezentacja Polski była zakładnikiem "ładnego" grania w piłkę i braku zwycięstw, już minęły. Trwały niecały rok kadencji Paulo Sousy. Po trzech meczach reprezentacji Czesława Michniewicza już jednak słychać utyskiwania na styl. I to, że kadra nie zachwyca. Fakty są jednak takie, że Michniewicz jest pierwszym selekcjonerem od Pawła Janasa, który nie przegrał w pierwszych trzech meczach. I trudno na siłę przyczepiać się do czegoś w drużynie Michniewicza, choć oczywiście nie wszystko jest idealne.
Niech wybrzmi to, co jest najistotniejsze: Michniewicz w stu procentach wypełnił cel, który PZPN mógł mu postawić w pierwszych miesiącach pracy w reprezentacji Polski. W marcu kadra awansowała na mundial w Katarze po zwycięstwie 2:0 ze Szwecją, a teraz pokonała Walię 2:1 i zrobiła krok w kierunku utrzymania się w najwyższej grupie Ligi Narodów. To z kolei daje PZPN nadzieje na kolejne wielkie mecze w następnej edycji i przekłada się na realne korzyści finansowe dla związku.
Najbliższe mecze z Holandią i Belgią będą dużo trudniejsze i jeśli kogoś w tej grupie mieliśmy pokonać, to właśnie Walię. Z kolei każdy punkt ugrany w trzech kolejnych meczach będzie tylko dobrym prognostykiem przed jesiennym mundialem. Ale skupmy się na tym, co zdarzyło się do tej pory.
Być może to kontrowersyjne i nie wszyscy się zgodzą, ale ja jestem zbudowany tym, co zobaczyłem w dwóch najważniejszych meczach kadry Michniewicza. Szczególnie jeśli chodzi o aspekt stwarzania sobie sytuacji bramkowych.
Oczywiście: kadra Paulo Sousy grała zdecydowanie milej dla oka. Wystarczy popatrzeć na trzy ostatnie mecze kadry Sousy, by dostrzec największą różnicę w liczbie wykonanych podań. Oczywiście, za kadencji Sousy mieliśmy więcej posiadania piłki niż u Michniewicza. Kadra wymieniała więcej krótkich podań, a to nam dużo mówi o stylu gry. Z kolei kadra Michniewicza gra bardziej bezpośrednio. Procentowo mamy zdecydowanie więcej długich piłek, ale przy tym mniej dośrodkowujemy.
Statystyki Michniewicza i Sousy Sport.pl
Statystyki Michniewicza i Sousy Sport.pl
Jeśli jednak popatrzymy na najważniejsze, czyli stworzone sytuacje, to właściwie nie zmienia się to, że stwarzamy praktycznie tyle samo dobrych okazji bramkowych. Ba, w kluczowych meczach Michniewicza (Szwecja, Walia) mieliśmy ich nawet więcej okazji niż w kluczowych meczach Sousy (z Węgrami i Albanią). Dodatkowo strzelaliśmy po jednym golu więcej. Kadra nie jest tak efektowna, ale jest dużo efektywniejsza w ofensywie.
Ze Szwecją mecz mogliśmy spokojnie zakończyć z czterema zdobytymi bramkami. Z Walią tak samo, bo rewelacyjnych okazji nie wykorzystał Piotr Zieliński czy Adam Buksa. I nawet nie dodajemy pięknego rajdu Lewandowskiego z 18. minuty, bo nie była to zespołowa akcja, a popis najlepszego piłkarza świata.
To, co może cieszyć w drużynie Michniewicza, to powtarzalność akcji ofensywnych. Z tego drużyny Michniewicza słyną. Bardzo podobnie jest w przypadku reprezentacji. W najgroźniejszych akcjach naszej kadry ze środowego meczu można znaleźć punkty wspólne. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. To bardzo dobry omen przed mundialem, bo nawet za Sousy narzekaliśmy na to, że kadra nie ma wypracowanych stałych zagrywek, które dadzą nam zagrożenie pod bramką rywala. A drużyna Michniewicza od początku nad nimi pracuje. I nawet gdy mecz się nie układa, to zawsze może wrócić do bazy schematów i zaskoczyć w ten sposób rywala.
W pierwszej połowie meczu z Walią kadra zagrała w nowym dla siebie ustawieniu z tzw. rombem w środku pola. Zabrakło w niej klasycznych skrzydłowych, ale to nie znaczy, że kadra nie grała skrzydłami. Wręcz przeciwnie, bo najlepsze sytuacje stwarzaliśmy właśnie w ten sposób. Na początku meczu drużyna szukała szerokości dzięki niespodziewanym zagraniom na wolne pole, za linie obrony. Raz ładnym podaniem zrobił to Bartosz Bereszyński, Lewandowski wyciągnął jednego ze stoperów, a w wolne pole wbiegł Mateusz Klich, dzięki czemu dostał idealne podanie. Tu nie popisał się jednak dobrym dośrodkowaniem. Niedługo potem sytuacja się powtórzyła, a długie podanie za linie obrony Walii, również do Klicha, posłał Grzegorz Krychowiak.
Podanie Bereszyńskiego do Klicha wbiegającego na skrzydło Sport.pl
Długie podanie Krychowiaka na wolne pole do Klicha Sport.pl
W tej grze widać jak bardzo potrzebna i różnorodna powinna być gra zarówno Mateusza Klicha, jak i Jacka Góralskiego, którzy w tym meczu pełnili rolę tzw. ósemek, choć trafne byłoby też raczej włoskie określenie "mezzala" - czyli piłkarz grający w tzw. półprzestrzeniach między środkiem i skrzydłem.
Góralski też pokazał, że nie jest piłkarzem tylko od wślizgów, bo w 43. minucie popisał się dość sporą wizją gry i posłał świetne prostopadłe podanie do Tymoteusza Puchacza, który świetnie dośrodkował do Adama Buksy. To była wręcz idealna sytuacja na strzelenie bramki. I nie było to dzieło przypadku.
Prostopadłe podanie Jacka Góralskiego do Puchacza Sport.pl
W pierwszej połowie Polska powinna spokojnie prowadzić jeden lub dwa zero i to byłby wynik, który lepiej oddawałby przebieg tego spotkania. Gra była jednak rwana, a Polacy mieli duży problem z kreowaniem sytuacji w ataku pozycyjnym. Nie kontrolowaliśmy też tego meczu w środku pola. I o to najwięcej pretensji miał m.in. Robert Lewandowski. - Rozgrywanie w środku pola jest kwestią, którą należy poprawić, bo utrzymywanie się przy piłce czy robienie przewagi szwankowało. Ja nie miałem w zasadzie żadnych sytuacji poza tymi, które sam wykreowałem. Mam mało piłek w polu karnym, więc głębiej szukam kontaktu z piłką - mówił po meczu.
W ostatnich 20 minutach gra stała się zdecydowanie bardziej płynna. Głównie przez zmianę systemu gry i przejście na ustawienie 4-4-2, które naszej drużynie wybitnie odpowiada. A schematy ofensywne narzucają się same, czego efektem były identyczne niemal gole. Pierwsza po efektownej akcji Puchacza lewym skrzydłem i wycofaniu do Jakuba Kamińskiego, który w swoim stylu wpakował piłkę do bramki po zwodzie na prawą nogę. I druga po akcji Kamińskiego i wycofaniu w to samo miejsce do Lewandowskiego, który co prawda gola nie strzelił, ale po jego uderzeniu piłka spadła pod nogi Świderskiego, który strzelił siódmego gola w reprezentacji od debiutu w marcu 2021 roku.
Bramka Kamińskiego na 1:1 Sport.pl
Bramka Świderskiego na 2:1 Sport.pl
Kadra Michniewicza to na pewno nie jest jeszcze gotowy produkt. Nowy selekcjoner w każdym spotkaniu szuka idealnego ustawienia i najlepszych wykonawców. Jego reprezentacja właściwie w każdym meczu próbowała dwóch ustawień taktycznych, ale co najważniejsze - punktuje w meczach z drużynami o podobnym potencjale lub słabszych. Do tej pory robiła więc to, z czym Paulo Sousa miał ogromny problem przez całą kadencję.
Ale dla Michniewicza teraz zdecydowanie najtrudniejszy okres, bo najbliższe trzy mecze kadry to kolejno Belgia (wyjazd), Holandia (wyjazd), Belgia (dom). A we wrześniu Holandia (wyjazd) oraz Walia (wyjazd). Po takim terminarzu może się zakręcić w głowie. A przy kilku porażkach pojawi się krytyka i atmosfera przed mundialem może stać się dużo bardziej napięta.