Narzekanie na styl? No to patrzcie. Największa różnica między Michniewiczem i Sousą

Piotr Majchrzak
Reprezentacja Polski Czesława Michniewicza różni się od kadry Paulo Sousy. I choć już zaczynają pojawiać się narzekania na styl, to warto zaznaczyć jedno: obecna kadra jest bardziej konkretna w ofensywie. Nowy selekcjoner wypełnił już wszystkie postawione na pierwsze półrocze cele, a kilka wypracowanych schematów - także w starciu z Walijczykami - to dobry znak przed zimą w Katarze.

Czasy, gdy reprezentacja Polski była zakładnikiem "ładnego" grania w piłkę i braku zwycięstw, już minęły. Trwały niecały rok kadencji Paulo Sousy. Po trzech meczach reprezentacji Czesława Michniewicza już jednak słychać utyskiwania na styl. I to, że kadra nie zachwyca. Fakty są jednak takie, że Michniewicz jest pierwszym selekcjonerem od Pawła Janasa, który nie przegrał w pierwszych trzech meczach. I trudno na siłę przyczepiać się do czegoś w drużynie Michniewicza, choć oczywiście nie wszystko jest idealne.

Zobacz wideo Analizujemy: czy Grabara popełnił błąd? "Zagubieni w trójkącie bermudzkim"

Michniewicz wypełnił pierwsze dwa cele w 100 procentach

Niech wybrzmi to, co jest najistotniejsze: Michniewicz w stu procentach wypełnił cel, który PZPN mógł mu postawić w pierwszych miesiącach pracy w reprezentacji Polski. W marcu kadra awansowała na mundial w Katarze po zwycięstwie 2:0 ze Szwecją, a teraz pokonała Walię 2:1 i zrobiła krok w kierunku utrzymania się w najwyższej grupie Ligi Narodów. To z kolei daje PZPN nadzieje na kolejne wielkie mecze w następnej edycji i przekłada się na realne korzyści finansowe dla związku.

Najbliższe mecze z Holandią i Belgią będą dużo trudniejsze i jeśli kogoś w tej grupie mieliśmy pokonać, to właśnie Walię. Z kolei każdy punkt ugrany w trzech kolejnych meczach będzie tylko dobrym prognostykiem przed jesiennym mundialem. Ale skupmy się na tym, co zdarzyło się do tej pory.

Największa różnica w kadrze Michniewicza i Sousy

Być może to kontrowersyjne i nie wszyscy się zgodzą, ale ja jestem zbudowany tym, co zobaczyłem w dwóch najważniejszych meczach kadry Michniewicza. Szczególnie jeśli chodzi o aspekt stwarzania sobie sytuacji bramkowych.

Oczywiście: kadra Paulo Sousy grała zdecydowanie milej dla oka. Wystarczy popatrzeć na trzy ostatnie mecze kadry Sousy, by dostrzec największą różnicę w liczbie wykonanych podań. Oczywiście, za kadencji Sousy mieliśmy więcej posiadania piłki niż u Michniewicza. Kadra wymieniała więcej krótkich podań, a to nam dużo mówi o stylu gry. Z kolei kadra Michniewicza gra bardziej bezpośrednio. Procentowo mamy zdecydowanie więcej długich piłek, ale przy tym mniej dośrodkowujemy.

Statystyki Michniewicza i SousyStatystyki Michniewicza i Sousy Sport.pl

Statystyki Michniewicza i SousyStatystyki Michniewicza i Sousy Sport.pl

Jeśli jednak popatrzymy na najważniejsze, czyli stworzone sytuacje, to właściwie nie zmienia się to, że stwarzamy praktycznie tyle samo dobrych okazji bramkowych. Ba, w kluczowych meczach Michniewicza (Szwecja, Walia) mieliśmy ich nawet więcej okazji niż w kluczowych meczach Sousy (z Węgrami i Albanią). Dodatkowo strzelaliśmy po jednym golu więcej. Kadra nie jest tak efektowna, ale jest dużo efektywniejsza w ofensywie. 

Ze Szwecją mecz mogliśmy spokojnie zakończyć z czterema zdobytymi bramkami. Z Walią tak samo, bo rewelacyjnych okazji nie wykorzystał Piotr Zieliński czy Adam Buksa. I nawet nie dodajemy pięknego rajdu Lewandowskiego z 18. minuty, bo nie była to zespołowa akcja, a popis najlepszego piłkarza świata.

Reprezentacja Michniewicza pokazała znak rozpoznawczy

To, co może cieszyć w drużynie Michniewicza, to powtarzalność akcji ofensywnych. Z tego drużyny Michniewicza słyną. Bardzo podobnie jest w przypadku reprezentacji. W najgroźniejszych akcjach naszej kadry ze środowego meczu można znaleźć punkty wspólne. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie. To bardzo dobry omen przed mundialem, bo nawet za Sousy narzekaliśmy na to, że kadra nie ma wypracowanych stałych zagrywek, które dadzą nam zagrożenie pod bramką rywala. A drużyna Michniewicza od początku nad nimi pracuje. I nawet gdy mecz się nie układa, to zawsze może wrócić do bazy schematów i zaskoczyć w ten sposób rywala. 

W pierwszej połowie meczu z Walią kadra zagrała w nowym dla siebie ustawieniu z tzw. rombem w środku pola. Zabrakło w niej klasycznych skrzydłowych, ale to nie znaczy, że kadra nie grała skrzydłami. Wręcz przeciwnie, bo najlepsze sytuacje stwarzaliśmy właśnie w ten sposób. Na początku meczu drużyna szukała szerokości dzięki niespodziewanym zagraniom na wolne pole, za linie obrony. Raz ładnym podaniem zrobił to Bartosz Bereszyński, Lewandowski wyciągnął jednego ze stoperów, a w wolne pole wbiegł Mateusz Klich, dzięki czemu dostał idealne podanie. Tu nie popisał się jednak dobrym dośrodkowaniem. Niedługo potem sytuacja się powtórzyła, a długie podanie za linie obrony Walii, również do Klicha, posłał Grzegorz Krychowiak.

Podanie Bereszyńskiego do Klicha wbiegającego na skrzydłoPodanie Bereszyńskiego do Klicha wbiegającego na skrzydło Sport.pl

Długie podanie Krychowiaka na wolne pole do KlichaDługie podanie Krychowiaka na wolne pole do Klicha Sport.pl

Romb nam nie wyszedł, ale momenty były

W tej grze widać jak bardzo potrzebna i różnorodna powinna być gra zarówno Mateusza Klicha, jak i Jacka Góralskiego, którzy w tym meczu pełnili rolę tzw. ósemek, choć trafne byłoby też raczej włoskie określenie "mezzala" - czyli piłkarz grający w tzw. półprzestrzeniach między środkiem i skrzydłem.

Góralski też pokazał, że nie jest piłkarzem tylko od wślizgów, bo w 43. minucie popisał się dość sporą wizją gry i posłał świetne prostopadłe podanie do Tymoteusza Puchacza, który świetnie dośrodkował do Adama Buksy. To była wręcz idealna sytuacja na strzelenie bramki. I nie było to dzieło przypadku.

Prostopadłe podanie Jacka Góralskiego do PuchaczaProstopadłe podanie Jacka Góralskiego do Puchacza Sport.pl

W pierwszej połowie Polska powinna spokojnie prowadzić jeden lub dwa zero i to byłby wynik, który lepiej oddawałby przebieg tego spotkania. Gra była jednak rwana, a Polacy mieli duży problem z kreowaniem sytuacji w ataku pozycyjnym. Nie kontrolowaliśmy też tego meczu w środku pola. I o to najwięcej pretensji miał m.in. Robert Lewandowski. - Rozgrywanie w środku pola jest kwestią, którą należy poprawić, bo utrzymywanie się przy piłce czy robienie przewagi szwankowało. Ja nie miałem w zasadzie żadnych sytuacji poza tymi, które sam wykreowałem. Mam mało piłek w polu karnym, więc głębiej szukam kontaktu z piłką - mówił po meczu.

Jak padły dwie bramki? Czyli znajdź różnice

W ostatnich 20 minutach gra stała się zdecydowanie bardziej płynna. Głównie przez zmianę systemu gry i przejście na ustawienie 4-4-2, które naszej drużynie wybitnie odpowiada. A schematy ofensywne narzucają się same, czego efektem były identyczne niemal gole. Pierwsza po efektownej akcji Puchacza lewym skrzydłem i wycofaniu do Jakuba Kamińskiego, który w swoim stylu wpakował piłkę do bramki po zwodzie na prawą nogę. I druga po akcji Kamińskiego i wycofaniu w to samo miejsce do Lewandowskiego, który co prawda gola nie strzelił, ale po jego uderzeniu piłka spadła pod nogi Świderskiego, który strzelił siódmego gola w reprezentacji od debiutu w marcu 2021 roku.

Bramka Kamińskiego na 1:1Bramka Kamińskiego na 1:1 Sport.pl

Bramka Świderskiego na 2:1Bramka Świderskiego na 2:1 Sport.pl

Sousa szukał i nie wygrywał, Michniewicz szuka i wygrywa

Kadra Michniewicza to na pewno nie jest jeszcze gotowy produkt. Nowy selekcjoner w każdym spotkaniu szuka idealnego ustawienia i najlepszych wykonawców. Jego reprezentacja właściwie w każdym meczu próbowała dwóch ustawień taktycznych, ale co najważniejsze - punktuje w meczach z drużynami o podobnym potencjale lub słabszych. Do tej pory robiła więc to, z czym Paulo Sousa miał ogromny problem przez całą kadencję.

Ale dla Michniewicza teraz zdecydowanie najtrudniejszy okres, bo najbliższe trzy mecze kadry to kolejno Belgia (wyjazd), Holandia (wyjazd), Belgia (dom). A we wrześniu Holandia (wyjazd) oraz Walia (wyjazd). Po takim terminarzu może się zakręcić w głowie. A przy kilku porażkach pojawi się krytyka i atmosfera przed mundialem może stać się dużo bardziej napięta.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.