Środa, samo południe. Pod hotel kadry we Wrocławiu w asyście dwóch radiowozów na sygnale podjeżdża autokar reprezentacji Polski. Robi się coraz tłoczniej, bo już wcześniej na autografy i zdjęcia czeka kilkunastu kibiców. A teraz dołączają następni. - Ja tu zostaję - zatrzymuje się kilkuletni chłopiec ze szkolnej wycieczki. - My też mamy autobus, ale nie tak fajny - dopowiada drugi, czytając hasło "Kierunek Katar" na biało-czerwonym mercedesie kadry, który podjechał właśnie pod hotel.
Pod hotelem kadry we Wrocławiu kręcą się nie tylko kibice, ale też hiszpańscy dziennikarze. Wszyscy czekają na piłkarzy reprezentacji Polski. Ale wysłannicy katalońskiego "Sportu" przede wszystkim na tego jednego, najważniejszego i najlepszego - kapitana kadry Roberta Lewandowskiego.
To od ich pytania zaczęła się poniedziałkowa konferencja prasowa. Jeszcze w hotelu DoubleTree by Hilton w Warszawie. - Czy zapatrujesz się optymistycznie na swój transfer do Barcelony? - zapytał Lewandowskiego wprost Ivan San Antonio ze "Sportu".
Lewandowski może wprost nie odpowiedział, ale jego słowa wybrzmiały bardzo mocno. - Mam nadzieję, że to, co teraz powiem, wystarczy. Że już kolejne pytania nie będą potrzebne. Na dziś pewne jest, że moja historia z Bayernem dobiegła końca. Po ostatnich miesiącach nie wyobrażam sobie dalszej współpracy. Transfer będzie dobrym rozwiązaniem dla obu stron. I wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może to zrobić - powiedział w poniedziałek Lewandowski.
- Spodziewaliśmy się mocnej deklaracji, ale nie aż tak. To była prawdziwa bomba. W poniedziałek nie było większego newsa w Hiszpanii - mówi nam Ivan San Antonio z katalońskiego "Sportu", który do Polski przyleciał wraz z fotoreporterem. Specjalnie dla Lewandowskiego.
Wysłannicy "Sportu" byli obecni w Warszawie, ale też we Wrocławiu. W ostatnich dniach śledzili i opisywali każdy krok Lewandowskiego. A nawet oceniali jego strój. "To był śródziemnomorski styl. Ciemne okulary, biała koszula. Choć pogoda w Polsce przypominała tę irlandzką, może Robert swoim ubiorem wysłał właśnie sygnał, że myśli już o pogodzie w Barcelonie" - zastanawiał się Ivan w gazecie, która wyszła we wtorek. On był już wtedy we Wrocławiu, gdzie dalej pisał o Lewandowskim. Relacjonował m.in. jego wyjazd z hotelu na przedmeczowy trening.
- Dzień dobry! Witam was sprzed hotelu Radisson we Wrocławiu, gdzie przebywa i odpoczywa Robert Lewandowski. O godzinie 17 wyruszy stąd na trening po to, by przygotować się do środowego meczu przeciwko Garethowi Bale'owi i reprezentacji Walii - mówił Ivan we wtorkowej relacji, którą nadawał sprzed hotelu kadry.
Ivan po środowym spotkaniu z Walią (2:1) jeszcze raz chciał porozmawiać z Lewandowskim. Ale choć kapitan kadry pojawił się w mixzonie - czyli strefie wywiadów, przez którą przechodzą piłkarze i która wróciła na kadrę w normalnej formie po dwóch latach pandemicznej przerwy - tym razem nie zatrzymał się przy hiszpańskich wysłannikach.
- Spokojnie, jeszcze będzie okazja - uśmiecha się Ivan. - Lewandowski jest już dogadany z Barceloną. Jedynym problemem dziś jest Bayern - dodaje.
A my dopytujemy go, czy dalej będzie podążał śladami Lewandowskiego i leci na kolejne mecze Polski w Lidze Narodów do Belgii i Holandii. - Nie, po meczu z Walią wracamy do Barcelony. A co? Myślisz, żeby lepiej zostać, lecieć z wami? No trudno, najwyżej wrócimy, jeśli sprawa przyspieszy - tłumaczy.
A niewykluczone, że przyspieszy, bo ludzie z otoczenia Lewandowskiego chcieliby załatwić wszystko w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Zresztą sugerował to sam Lewandowski, który na poniedziałkowej konferencji niechętnie odpowiadał na kolejne pytania polskich dziennikarzy związane z jego transferem do Barcelony. Zaznaczył jednak, że do tematu chętnie wróci po ostatnim meczu kadry z Belgią, z którą zespół Michniewicza zagra 14 czerwca w Warszawie. Że wtedy w tej sprawie może mieć więcej do powiedzenia.