Dramat kadry U-17 na EURO. Polacy wyrównali w 88. minucie, a potem farsa

Reprezentacja Polski U-17 przegrała drugi mecz na mistrzostwach Europy w Izraelu. Tym razem biało-czerwoni ulegli Holendrom 1:2. Polacy przegrywali 0:1 niemal od początku drugiej połowy. Zdołali wyrównać w 88. minucie, ale w doliczonym czasie gry po katastrofalnym błędzie dali sobie wydrzeć wygraną w 93. minucie. Tym samym Polacy mają już tylko iluzoryczne szanse na wyjście z grupy.

Reprezentacja Polski fatalnie zaczęła Euro U-17 w Izraelu. Polacy przegrali z Francją 1:6 po bardzo słabej grze. Złośliwie można powiedzieć, że postawili się w tradycyjnej dla polskiej piłki sytuacji. Mecz otwarcia nie poszedł po ich myśli i w czwartek musieli grać już mecz o honor. A zadanie wydawało się jeszcze trudniejsze, bo rywalami byli Holendrzy, którzy w 2019 roku zwyciężyli w całym turnieju.

Zobacz wideo Wisła Kraków na spadku straciła nawet 20 mln złotych. Może ją czekać krach

Polacy nie chcieli jednak dopuścić do tego, aby scenariusz z meczu z Francją się powtórzył. Tam już po kwadransie gry było 0:2. Tym razem Polacy postawili na inną taktykę. Już od pierwszych minut ustawili się całym zespołem pod własnym polem karnym i czekali na rywali. Biało-czerwoni asekurowali się i grali blisko siebie, nie pozwalając Holendrom na wejście w pole karne. Holendrzy szukali luki w polskim murze przez 10 minut, a potem, trochę zaskakująco, Polacy podeszli trochę wyżej. To się opłaciło, bo w 17. minucie powinno być 1:0 dla Polski. Biało-czerwoni wywalczyli rzut rożny, a po nim piłka trafiła w Tudruja. Ten był ustawiony trzy metry od bramki i nie spodziewał się, że piłkarz Holandii wcześniej minie się z piłką. Dlatego piłka tylko odbiła się od Polaka i nie trafiła do bramki.

Potem wszystko wróciło do normy. Holendrzy bardzo długo utrzymywali się przy piłce, a Polacy często wybijali na oślep. Czasem próbowali uruchomić Sławińskiego, ale brakowało dokładności. W obronie Polacy byli czujni, ale i tak było kilka momentów, kiedy mogli stracić bramkę. Pierwsze skrzypce w zespole holenderskim grał Gabriel Misehouy, który kilka razy próbował zaskoczyć Murawskiego. Najbliżej był w 20. minucie, kiedy niemal z miejsca, z około 25 metrów celował pod poprzeczkę. Piłka opadała, ale Murawski popisał się kapitalną paradą. W 30. minucie miał już szczęście, bo z bliska, po dobrej wrzutce z głębi pola, w poprzeczkę trafił van den Heuvel. Natomiast w 33. minucie znów próbował Misehouy. Tym razem piłka skozłowała przed bramkarzem, ale ten znowu zdołał odbić piłkę. Polacy odgryźli się jeszcze raz w 40. minucie. Świetną akcją indywidualną popisał się Guercio, po czym oddał piłkę Tkaczowi. Ten przełożył ją sobie na prawą stronę i uderzył zza pola karnego, ale prosto w bramkarza Holandii. Polacy osiągnęli cel minimum na pierwszą połowę – remisowali z Holandią 0:0.

Polacy przegrali z Holandią na własne życzenie. Fatalne błędy

Plan posypał się w drugiej i to już na początku. Dodatkowo, na własne życzenie. Zaczęło się od dobrych sytuacji z obu stron. Najpierw z pola karnego uderzał rezerwowy Holandii Ezechiel Banzuzi, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwilę później z obrębu "szesnastki" uderzał Lewicki, ale z jego strzałem poradził sobie bramkarz.

Minutę później Holandia miała rzut rożny. Piłka powędrowała na nasze pole karne, ale zanim spadła, sędzia podyktował rzut karny dla "Oranje". Kurzydłowski nieprzepisowo bowiem zatrzymywał jednego z rywali i w końcu go przewrócił. "Jedenastkę" pewnie wykorzystał Dean Hujisen. Polakom nie zostało nic innego, jak zagrać trochę bardziej do przodu. Efekt uboczny był jednak taki, że zostawiali oni więcej miejsca rywalom. Ci w drugiej połowie zaczęli tworzyć więcej dobrych sytuacji. W 62. minucie na bramkę pomknął van Duiven. Murawski wyszedł do niego, aby skrócić mu kąt, ale napastnik Holandii dograł do środka. Tam jeden z jego kolegów przyjął sobie piłkę i uderzył na bramkę, ale do niej zdążył wrócić Murawski, który na raty złapał piłkę. Trzy minuty później znowu w roli głównej wystąpił van Duiven, który zgrał głową piłkę do Misehouy'ego. Ten uderzył z bliska z woleja, ale nie trafił.

Tomasso Guercio - od bohatera do zera. Najpierw gol, potem kardynalny błąd

Polacy odepchnęli grę od własnego pola karnego, ale nie potrafili zagrozić bramce. Bezrobotny pozostawał bramkarz Holandii. Polacy mogli stworzyć coś tylko po indywidualnych akcjach. W 82. minucie taką przeprowadził Oliwier Sławiński. Wpadł w pole karne, a próbował go zatrzymać Alvaro Henry. Sławiński go minął, Henry wystawił nogę, a Polak się przewrócił. Wyglądało na to, że Polsce należy się rzut karny, ale zamiast tego islandzki sędzia Helgi Mikael Jonasson pokazał Sławińskiemu żółtą kartkę. To bez wątpienia była kontrowersyjna sytuacja.

Ale na szczęście Polacy nie musieli jej długo żałować. W 88. minucie wprowadzony na boisko Masiak dośrodkował na dalszy słupek z lewej strony. Tam znakomicie wszedł Guercio, który opanował piłkę i świetnie uderzył pod poprzeczkę, dając Polsce remis. Ale piłka nożna okazała się brutalna dla zawodnika młodzieżówki Interu. W doliczonym czasie gry to właśnie on w fatalny sposób stracił piłkę przy linii środkowej, przez co rywale wybiegli z kontrą we dwóch na bramkarza. Akcję zakończył rezerwowy, Yoram Boerhout. Holandia dzięki bramce w 93. minucie pokonała Polskę 2:1.

Polacy tym samym stracili praktycznie szanse na awans. Wszystko przez beznadziejny bilans goli po porażce z Francją. Biało-czerwoni zagrają na turnieju jeszcze jeden mecz. W niedzielę zmierzą się z Bułgarią.

Więcej o: