- Po meczu, w którym wychodziło nam niemal wszystko, pozytywnie podchodzimy do tego wyzwania. Spotkanie z Norwegią będzie też ważne pod kątem przygotowania nas do gry z zespołami z najwyższej półki. Z każdego meczu coś wynosimy, pozwala nam to złapać piłkarską dojrzałość - tak po zwycięstwie z Armenią 12:0 o meczu z Norwegią mówiła "Wyborczej" selekcjonerka reprezentacji Polski, Nina Patalon.
Nasza trenerka miała rację. Polki do największego wyzwania w eliminacjach mistrzostw świata podeszły pozytywnie, ale ostatecznie dostały od Norweżek lekcję radzenia sobie ze stresem na początku ważnych meczów. Chociaż nasza drużyna długimi momentami była co najmniej równorzędnym rywalem dla 11. zespołu kobiecego rankingu FIFA, to porażka 1:2 oznacza, że nasze szanse na awans na mundial stopniały niemal do zera.
- Mecz w Polsce pokazał, że jesteśmy w stanie z nimi rywalizować i sprawić niespodziankę - w rozmowie z "Wyborczą" zapowiadała kapitan naszej reprezentacji, Paulina Dudek. W październiku zeszłego roku Polki zremisowały w Łodzi z Norweżkami 0:0 i jako jedyne urwały jej punkty w tych eliminacjach.
A to duży wyczyn. Norweżki to nie tylko najlepsza drużyna grupy i zespół dużo wyżej sklasyfikowany w rankingu FIFA (Polki są na 33. miejscu - red.). To też trzecia najskuteczniejsza reprezentacja eliminacji mistrzostw świata w Europie. Przed meczem z Polkami Norweżki w siedmiu spotkaniach strzeliły aż 39 goli, tracąc tylko jednego. Więcej bramek zdobyły jedynie Angielki (63) i Hiszpanki (43).
- Ten remis jest jak zdobycie trzech punktów - po meczu w Łodzi mówiła nasza zawodniczka Małgorzata Mesjasz. Dla Polek był to kolejny duży wynik. Kolejny, bo w ostatnich eliminacjach mistrzostw Europy nasza reprezentacja zremisowała u siebie z Hiszpanią (0:0). We wtorek piłkarki Patalon chciały iść krok dalej i dobry wynik uzyskać w meczu wyjazdowym.
Nie udało się. We wtorek Norweżki od pierwszych minut zagrały tak, jakby chciały udowodnić, że to, co wydarzyło się jesienią w Łodzi, było tylko wypadkiem przy pracy. Zawodniczki Martina Sjorgena od początku zaatakowały naszą drużynę, tworząc kilka doskonałych sytuacji bramkowych.
Nasze piłkarki wyglądały tak, jakby wszystko działo się dla nich za szybko. Norweżki nie tylko szybciej rozgrywały piłkę, ale też zdecydowanie szybciej i lepiej poruszały się po boisku. W pierwszych minutach obie reprezentacje dzieliła przepaść. To w nich gospodynie strzeliły dwa gole, które ustawiły ten mecz i zabiły nasze nadzieje na korzystny wynik.
Bo Polki już po 16 minutach przegrywały 0:2 po samobójczym golu Gabrieli Grzywińskiej i bramce Caroline Hansen. Wynik byłby zdecydowanie gorszy, gdyby nie postawa naszej bramkarki - Karoliny Klabis - która znów błysnęła w meczu z Norweżkami.
Znów, bo to właśnie Klabis, która zastąpiła w bramce niedysponowaną Katarzynę Kiedrzynek, była bohaterką meczu w Łodzi. 30-latka broniła wtedy kapitalnie, niemal w pojedynkę wyszarpując punkt dla reprezentacji Polski.
W pierwszych minutach wtorkowego meczu Klabis dała nadzieję na to, że na stadionie w Oslo będzie tak samo. Zanim w 8. minucie pokonała ją Grzywińska, Klabis już zdążyła w kapitalnym stylu odbić uderzenia Ady Hegerberg i Hansen. Chociaż przy drugim golu nasza bramkarka mogła zachować się lepiej, to równie dobrze tę bramkę mogła puścić kilka minut wcześniej.
Mogła, a nawet powinna. W 10. minucie Klabis tylko w sobie znany sposób odbiła jednak uderzenie Hegerberg z dwóch metrów. Gwiazda Olympique Lyon, której wydawało się, że strzeliła kolejnego gola w reprezentacji, mogła tylko złapać się za głowę. Tak samo jak w drugiej połowie, kiedy Klabis, znów w niesamowitych okolicznościach, zatrzymała ją dwukrotnie.
Mniej szczęścia Polki miały sześć minut później, kiedy z 0:1 zrobiło się 0:2. Gol dla Norweżek padł jednak m.in. z powodu stylu, w jakim zespół Patalon zagrał w Oslo. Bo nie było tak, że nasza drużyna stanęła przed własną bramką i czekała na jak najniższy wymiar kary. Wręcz przeciwnie, Polki chciały pokazać, że zapowiedzi walki o jak najlepszy wynik nie były pustymi słowami.
Druga bramka dla Norwegii padła po tym, jak reprezentantki Polski zostawiły zdecydowanie za dużo miejsca Hansen na prawej stronie. Nasze piłkarki nie zdążyły doskoczyć do przeciwniczki po tym, jak rzuciły zbyt dużo sił do środka pola. Bo nasze reprezentantki nie czekały na rywalki, chciały je atakować i możliwie jak najwyżej odbierać im piłkę. Niestety tempo rozegrania piłki przez Norweżki tym razem wzięło górę.
Mimo kompletnie nieudanego początku zespół Patalon pokazał w Oslo, że chce i umie grać w piłkę. Chociaż w pierwszych minutach nasze zawodniczki wyglądały na zestresowane i zagubione, to niekorzystny wynik paradoksalnie je rozluźnił. Nasza drużyna nie tylko zaczęła wygrywać pojedynki w środkowej strefie boiska, ale też zaczęła zagrażać bramce Cecilie Fiskerstrand.
W 28. minucie na indywidualną akcję zdecydowała się Martyna Wiankowska, a strzał Grzywińskiej został zablokowany. Chwilę później efektownym dryblingiem popisała się Nikola Karczewska, jednak jej podanie nie dotarło do żadnej z koleżanek. Z minuty na minutę Polki coraz bardziej oddalały grę od własnej bramki i coraz lepiej wyglądały na tle faworyzowanych przeciwniczek.
Ten stan rzeczy utrzymał się w drugiej połowie. Po przerwie Polki wyglądały nawet lepiej, bo mnóstwo ożywienia i odwagi w naszą grę ofensywną wniosła Ewa Pajor. Największa gwiazda naszej drużyny weszła na boisko niedługo po przerwie, zaliczając drugi występ w reprezentacji po poważnej kontuzji.
Zawodniczka VfL Wolfsburg od razu udowodniła swoją wielką klasę. Zaledwie minutę po wejściu na murawę Pajor otrzymała prostopadłe podanie i wykorzystując swoją szybkość, znalazła się w sytuacji sam na sam z Fiskerstrand. I to powinien być przełomowy moment meczu.
Norweska bramkarka staranowała naszą napastniczkę poza polem karnym, za co powinna zobaczyć czerwoną kartkę. Zamiast tego sędzina meczu puściła grę, a Fiskerstrand nie została w żaden sposób ukarana. To jednak nie zatrzymało Pajor.
Niedługo później 25-latka przeprowadziła efektowną, indywidualną akcję, oszukując Amalie Eikeland. Po ładnym zagraniu na jeden kontakt z Grzywińską Pajor podała do Karczewskiej, która wbiła piłkę do pustej bramki i przeszła do historii. Napastniczka Fleury 91 K zdobyła dla nas pierwszą bramkę w historii rywalizacji z Norweżkami.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że Pajor w Oslo była wszędzie. Napastniczka Wolfsburga po wejściu na boisko napędziła mnóstwo strachu Norweżkom. Nie tylko tuż pod ich bramką, ale też w rozegraniu. Pajor pokazała, dlaczego niektórzy porównują ją do Roberta Lewandowskiego. Nasza napastniczka, podobnie jak piłkarz Bayernu Monachium, nie tylko szukała szansy na strzelenie gola, ale też często też cofała się po piłkę i tworzyła szanse innym zawodniczkom.
Tak było nie tylko przy akcji bramkowej, ale też w dwóch-trzech kolejnych, kiedy jej koleżankom brakowało dokładności i spokoju. Pajor sama próbowała też uderzać na bramkę Fiskerstrand, ale raz zrobiła to niecelnie, a za drugim razem została zablokowana. Za trzecim trafiła nawet do bramki, ale sędzia słusznie odgwizdała spalonego.
Porażka Polek oznacza, że nasze szanse na awans na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Australii i Nowej Zelandii są już znikome. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji zespół Patalon traci osiem punktów do Norweżek i dwa do Belgijek. Do miejsca barażowego Polki mogą tracić jednak nawet pięć punktów, jeśli Belgijki we wtorek pokonają Kosowo (do przerwy prowadziły 2:0).
Mecz z Norwegią pokazał jednak, że nasza reprezentacja idzie w bardzo dobrym kierunku. Dość powiedzieć, że gdy w drugiej połowie selekcjoner gospodyń dokonywał defensywnych zmian, Patalon mocno stawiała na atak. Polki do samego końca walczyły o ważny wynik i przedłużenie realnych szans na awans na MŚ.
Chociaż to się nie udało, to nasza drużyna z Oslo może wracać z podniesioną głową. Piłkarki Patalon nie tylko nie załamały się fatalnym początkiem, ale później pokazały też, że są w stanie prowadzić równorzędną grę, a nawet momentami być zespołem lepszym.
- Na starcie określiliśmy, że decydujemy się na długoterminową pracę, będziemy wyznaczać sobie cele, które są do osiągnięcia. Stać nas na dobre mecze i wspaniałe momenty, ale cały czas uczymy się gry na najwyższym poziomie międzynarodowym jako zespół - mówiła Patalon we wspomnianej rozmowie z "Wyborczą".
Te eliminacje, a zwłaszcza dwumecz z Norweżkami, pokazał, że nasza drużyna robi postępy. A to bardzo ważne w kontekście eliminacji następnego dużego turnieju - mistrzostw Europy w 2025 roku. Turnieju, który być może zorganizujemy. Decyzja w grudniu a naszymi rywalami w walce są oferty: Francji, Ukrainy, a także łączone Szwajcarii i Liechtensteinu oraz Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji.