• Link został skopiowany

Brudna gra Argentyny. Prowokacje i nieprzyjemne zdania. Góralski ma "sobowtóra"

Dawid Szymczak
Argentyna ma dwóch Jacków Góralskich w środku pola, selekcjonera z przypadku, drużynę znacznie lepszą niż w 2018 r., starzejącego się Leo Messiego i wreszcie idealnego napastnika u jego boku. Ma też jeden cel - zwycięstwo w mundialu. - Pierwszy raz od sześciu czy siedmiu lat nie jest jedynie zbiorem gwiazd pod przewodnictwem Messiego - mówi Sport.pl Bartłomiej Rabij, znawca południowoamerykańskiego futbolu.
Fot. Andre Penner / AP

Polska trafiła do grupy C - z Argentyną, Meksykiem i Arabią Saudyjską. Cztery zespoły, cztery kontynenty, dwie wielkie gwiazdy - Lewandowski i Messi, ale faworyt - jeden. O Argentynie rozmawiamy z Bartłomiejem Rabijem, znawcą południowoamerykańskiego futbolu, autorem książki "Podcięte skrzydła kanarka. Blaski i cienie brazylijskiego futbolu".

Zobacz wideo Byli reprezentanci Polski pod wrażeniem Glika. "Beton, stal. Przejdzie do historii"

Do mundialu jeszcze pół roku, wiele może się wydarzyć. Ale jaką Argentynę zastajemy zaraz po eliminacjach?

- Bardzo mocną. Zupełnie inną niż podczas mundialu w 2018 roku, kiedy zajęli drugie miejsce w grupie za Chorwacją i odpadli z turnieju już w 1/8 po porażce z Francją. Dzisiaj nie ma tam tak wielu gwiazd, ale jest drużyna. Argentyna trzy lata z rzędu przegrywała w finałach - w 2014 r. z Niemcami w mundialu, a w 2015 i 2016 z Chile w Copa America. Trauma. Coś w Argentyńczykach pękło, drużyna się kompletnie rozleciała. Odszedł selekcjoner, Messi powiedział, że kończy reprezentacyjną karierę, kadrę na chwilę przejął Edgardo Bauza, ale eksperyment kompletnie się nie udał i próbował to ratować Jorge Sampaoli. Też nie dał rady. Zaraz po mundialu kadrę przejął Lionel Scaloni. Miał być selekcjonerem tylko przez chwilę, do Copa America 2019. Po prostu federacja nie miała wtedy pieniędzy na wielką trenerską gwiazdę, bo jeszcze wypłacała sporą pensję Sampaolemu.

I niech zgadnę. Ze Scalonim było jak w tej reklamie: wpadł na chwilę, ale został na dłużej?

- Tak. Przede wszystkim zbudował świetną atmosferę, wyniki też nie były złe. W federacji pomyśleli, że po co mają płacić kokosy jakiejś gwieździe, skoro Scaloniemu idzie nieźle i może zbudować coś dobrego, a zarabia znacznie mniej. I rzeczywiście - w 2019 r. zajął trzecie miejsce w Copa America, a dwa lata później ją wygrał. Jest selekcjonerem do dziś, a Argentyna wreszcie ma prawdziwy zespół. Pierwszy raz od sześciu czy siedmiu lat nie jest jedynie zbiorem gwiazd pod przewodnictwem Leo Messiego, największej indywidualności świata. Dzisiaj Argentyna nie epatuje już gwiazdami z Realu Madryt i Barcelony i ma w składzie kilku piłkarzy, których kibice nie będą kojarzyć. Ale wreszcie ta drużyna porządnie gra.

W eliminacjach zajęła drugie miejsce, 6 punktów za bijącą rekordy Brazylią. 11 meczów wygrała, 3 przegrała, nie poniosła porażki. Nad Urugwajem miała aż 11 punktów przewagi.

- I właśnie te mecze z Brazylią należy podkreślić. Brazylia ogrywała wszystkich, spisywała się świetnie, ale Argentyny nie mogła pokonać. Kluczowa jest atmosfera, którą stworzył Scaloni. To aspekt często niedoceniany, ale kluczowy w drużynie o takiej piłkarskiej jakości. Messi osiągał najlepsze wyniki u tych selekcjonerów, którzy potrafili wprowadzić do kadry spokój. Scaloniemu się to udaje, chociaż na początku wydawało mi się, że jest trochę zagubiony i tego ciężaru nie udźwignie. Wziął jednak do swojego sztabu Pablo Aimara, Waltera Samuela i Roberto Ayalę. Zyskał wielką siłę. Tworzą dzisiaj kolektyw. To czterech byłych piłkarzy, którzy nie mają wielkiej trenerskiej filozofii, jak Marcelo Bielsa, Pep Guardiola czy Luis Enrique w Hiszpanii. Ale problemy rozwiązują jak na byłych praktyków przystało. Mają kolosalne boiskowe doświadczenie.  

Dużo mówisz o drużynie, a jednak do tej grupy przyciągną też indywidualności. Kto ma dzisiaj większy wpływ na swoją reprezentację: Messi czy Lewandowski?

- Trudno to zmierzyć. Messi nie jest już tym piłkarzem, który robi całą grę i jak trzeba, to okiwa kilku rywali i strzeli gola. Ma 34 lata, wieku nie oszuka. Natomiast wciąż jest najważniejszą postacią w reprezentacji. Wciąż bardzo wpływa na jej grę. Rzuca podania, wypuszcza kolegów, schodzi głębiej i ściąga na siebie uwagę przeciwników. Młodzi piłkarze pięknie się przy nim rozwijają i korzystają z tej swobody, którą im daje, gdy zgromadzi wokół siebie trzech rywali. Nie potrafiła tego zrobić Barcelona, kompletnie nie wychodzi to w PSG. Argentynie udało się zrobić z Messiego zawodnika ośrodkowego, który może już sam nie wygrywa meczów, ale zespół wciąż czerpie z jego posiadania olbrzymie korzyści.

A obok Messiego? Kto jeszcze wyraźnie wpływa na grę Argentyny?

- Angel Di Maria to taki zastępca Messiego. Drugi piłkarz w hierarchii. Trzeci jest Nicolas Otamendi, środkowy obrońca. To trzej ostatni przedstawiciele tej złotej argentyńskiej generacji, czyli roczników 1987 i 1988. Oni bardzo pragną mundialowego sukcesu. Mają ostatnią szansę, bo po Katarze pożegnają się z reprezentacją. Po nich jest to średnie pokolenie, którego najważniejszym przedstawicielem jest Rodrigo De Paul, przebiegający w każdym meczu mnóstwo kilometrów i walczący w środku pola o każdą piłkę. Oni są liderami. Do tego jeszcze można dorzucić bramkarza - Emiliano Martineza z Aston Villi, który jest niezwykle charakterny i pewny siebie, co rezonuje na całą drużynę. A dalej pokolenie wchodzące do kadry - z Lautaro Martinezem na czele, który doskonale rozumie się z Messim.

Argentyna długo szukała dla niego idealnego partnera. Serio Aguero, Gonzalo Higuain, Paulo Dybala… Lautaro sprawdza się najlepiej?

- Ma na to duże szanse. Aguero przyjaźnił się z Messim, ale nie przekładało się to na boisko. Z Higuainem było lepiej, ale i tak czuło się niedosyt. Martinez podszedł do Messiego bez czołobitności. Wie z kim gra, ale przychodzi jako partner, a nie fan. Zresztą, całe to młode pokolenie nie ogląda się na Messiego i nie czeka aż wszystko zrobi za nich. Jest ich liderem, może im bardzo pomóc, ale najpierw oni muszą wykonać porządnie swoją robotę. Ta zmiana jest, moim zdaniem, dla Argentyny absolutnie fundamentalna. Taktycznie to wciąż nie jest jakiś cud. Daleko też do najpiękniejszego futbolu na świecie. Ale walka, charakter, umiejętność zwalniania i przyspieszania w meczu są na najwyższym poziomie.

Zdążyłeś już sobie wyobrazić mecz z Polską?

- To będzie trzecie spotkanie, więc mogą się po nim pojawić takie głosy, że ta Argentyna wcale jakoś świetnie nie grała. Może niewiele dziać się na boisku, może delikatnie wiać nudą, a nagle Argentyńczycy wpakują nam gola. Potrafią grać w taki sposób, żeby spokojnie dochodzić do celu. Chyba, że w pierwszych meczach skomplikują sobie sytuację w grupie i będą musieli z nami za wszelką cenę wygrać, wtedy wrzucą wyższy bieg. Ale nie podejrzewam. Na pewno nasi piłkarze muszą być odporni na wszelkie prowokacje, jakieś nieprzyjemne zdania czy podszczypywanie i klepanie. Wróciło to ich stare granie. Wiadomo, że na meczach jest teraz mnóstwo kamer i VAR, więc widać prawie wszystko, ale oni znów są bardzo cwani i pomysłowi. I chociaż na co dzień lubię taką Argentynę, to w meczu z Polską może mnie denerwować.

Gdzie jest ich meta w tym turnieju?

- Chcą złota. Messi, Di Maria i Otamendi mają ostatnią szansę. Chodzi o puentę tej generacji.

Po zwycięstwie w Copa America presja jest mniejsza?

- Na pewno. Media dają im teraz więcej spokoju, ale kto wie, co będzie w listopadzie, tuż przed turniejem. Niektórym dziennikarzom po tym triumfie odbiło w drugą stronę i twierdzą, że ich reprezentacja jest nie do pokonania. Ale piłkarze na pewno nie mają zaspokojonych apetytów. Wygrali Copa America przy pustych trybunach. To nie to samo. Nawet Brazylijczycy jak przegrali, jakoś szczególnie nie płakali.

Argentyńczycy będą mocni, są faworytem do zajęcia pierwszego miejsca. Ale może widzisz gdzieś ich słabe punkty?

- Na pewno ta zależność od Messiego jest niebezpieczna, bo gdyby złapał kontuzję, pewnie pokrzyżowałoby im to plany. Brazylia przerobiła taką sytuację i wygrała w 2019 r. Copa America bez Neymara, natomiast Argentyńczycy takiego doświadczenia nie mają. Bez Messiego nie osiągnęli żadnego sukcesu w ostatnich latach. Ale załóżmy, że Messi jest zdrowy i z nami gra. Wtedy zaatakowałbym środek pola i próbował trafić Argentyńczyków ich własną bronią. Chciałbym, żeby De Paul i Leandro Paredes szybko dostali żółte kartki. To oczywiście bardzo ryzykowny pomysł. Ale oni z żółtymi kartkami są innymi piłkarzami. Bardzo ograniczonymi.

Brzmi jak opowieść o Jacku Góralskim.

- Tylko ich jest dwóch! A Paredes ma tendencje do robienia wślizgów i ryzykowania, bo często jest spóźniony. Tylko musiałby się u nas znaleźć piłkarz, który dłużej przytrzyma piłkę i da się sfaulować. Trzeba by poświęcić Piotra Zielińskiego, bo chyba tylko jemu technika pozwoliłaby ściągnąć gniew Paredesa czy De Paula. A oni - piłkarsko sprowokowani - mogą stracić głowę. No i widzę ważną rolę dla Lewandowskiego, bo drugi stoper - partner Otamendiego - często się zmienia, więc czasami brakuje zgrania na środku obrony. Otamendi też nie jest tym obrońcą, co kiedyś. Jeśli Lewandowski - wzorem Messiego - skupiłby na sobie drugiego obrońcę - pewnie Christiana Romero z Tottenhamu - to piłkarz grający obok niego, będzie miał znacznie łatwiej i będzie mógł z tym Otamendim pograć.

A tak kibicowsko - cieszysz się z tego losowania?

- Pewnie, bardzo ciekawa grupa. Nie lubię tego kalkulowania, że gdyby był Ekwador, to mielibyśmy szanse, albo z pierwszego koszyka Katar, albo reprezentacja zielonych ludzików. Po to kupujemy duże i drogie telewizory, żeby oglądać dobre zespoły. A Argentyna takim właśnie jest.

Dawid Szymczak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: