Były butelki z szampanem i piwem, były szerokie uśmiechy, radosne śpiewy i przemowy - tak wyglądała szatni reprezentacji Polski po zwycięstwie ze Szwecją (2:0) i awansie na mistrzostwa świata. Kulisy tego, co wydarzyło się we wtorek na Stadionie Śląskim, odsłonił kanał "Łączy Nas Piłka".
Jeden z najbardziej zabawnych momentów miał miejsce pod koniec przemowy selekcjonera - Czesława Michniewicza. - Olbrzymi szacunek, od dziś tworzy się nowy rozdział "Katar". Ale zobaczymy, bo w PZPN-ie są takie zwyczaje, że jeden trener wygrywa eliminacje, a drugi jedzie na turniej - wypalił Michniewicz, odnosząc się do eliminacji Euro 2020 i samego turnieju, na który awans wywalczył Jerzy Brzęczek, a naszą kadrę poprowadził już Paulo Sousa. Słowa Michniewicza rozbawiła wszystkich w szatni, włącznie ze stojącym obok selekcjonera Robertem Lewandowskim.
- Piękny wieczór, właśnie taki sobie wyobrażałem. Wyobrażałem sobie też, że "Krycha" strzeli gola po rzucie rożnym, bo myślałem, że będzie 3:0. Ale wiecie, 2:0 to niebezpieczny wynik i tego się trochę bałem do końca. Szacunek za to, co pokazaliście, za wasze zaangażowanie i podejście. Czasu było niewiele, ale w tym meczu było wiele rzeczy, które mi się bardzo, bardzo podobały. Najważniejsze było, że czerpaliście siłę z cierpienia na boisku. A cierpieliśmy wszyscy: my na ławce, kibice na trybunach i wy na boisku. To cierpienie przełożyliśmy jednak na sukces i z tego się bardzo cieszę - mówił wcześniej Michniewicz.
Tuż po zejściu z boiska w szatni był czas na śpiewy. Tu prym wiódł oczywiście Kamil Grosicki, który pytał kolegów, kto wywalczył awans, ale też intonował przyśpiewki na cześć reprezentacji, Michniewicza, Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego. Sam też został doceniony przez kolegów, a pod koniec kadrowicze z uśmiechami na ustach śpiewali o premii finansowej.
W szatni pojawił się też prezes PZPN - Cezary Kulesza. - Jestem z was dumny. Jestem dumny, że jestem Polakiem. Jestem dumny, że jestem prezesem. To, co dzisiaj zrobiliście, będą wspominały wasze dzieci i wnuki. Mamy historyczny awans do Kataru. Wiemy, jaka była sytuacja z Rosją. Wiemy, jak trudne decyzje musieliśmy podjąć. Jeszcze raz wam serdecznie dziękuję. Dziękuję trenerowi, dziękuję całemu sztabowi i wam, bo to wy jesteście dzisiaj bohaterami.
Po wyjściu zawodników z szatni impreza przeniosła się najpierw do autokaru, a potem do hotelu, gdzie w trakcie wspólnej kolacji raz jeszcze przemówił Michniewicz.
- Najważniejsze podziękowania dla was. Bez was nie byłoby tego wyniku. Bez was, którzy grali. Bez was, którzy siedzieli na ławce i trybunach. Czasem zdarza się i taka rola. Każdy czas ma swoją historię i czy się to komuś podoba, czy nie, my dzisiaj stworzyliśmy historię. Wygraliśmy ze Szwecją. Nie było w naszej historii takiego meczu, który decydowałby o tylu rzeczach. O awansie na mistrzostwa świata, ale też jak powiedział przed meczem Wojtek (Szczęsny - red.), to była walka o "mój ostatni turniej mistrzostw świata, o ostatni turniej 'Lewego'". "Krychę" też wymieniłeś? Mówiłem mu, że za wcześnie, trochę Wojtka poniosło - żartował selekcjoner.
I kontynuował w luźnym stylu: - Cieszmy się, bo jest z czego. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Obiecałem wam, że do wtorku będziemy pracować razem. Zobaczymy, co będzie dalej. Może będzie tak, że w czerwcu się zobaczymy. Jak się nic nie zmieni, to znowu planuję jeździć do was. Ale tym razem na spokojnie, na jeden-dwa dni. Zaproszę was na obiad, tym razem ja zapłacę. Pojadę też tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Odwiedzę "Buksika", "Świdra", zobaczę, jak go noga boli. Zobaczę, co tam w Ameryce słychać.
- Zaczynamy bardzo fajny czas. Ja się bardzo cieszę, że jesteśmy w tym wspólnym miejscu. Dla mnie to olbrzymia satysfakcja, bo nie byłem wielkim piłkarzem, nie byłem wielkim trenerem, a jestem w najfajniejszym momencie w historii polskiej piłki. Cieszmy się z tego. Tyle, bawmy się! - zakończył Michniewicz.