Stypa zamiast wielkiego święta. Michniewicz: Byłem kompletnie zdruzgotany

Trener reprezentacji Polski ma co świętować po awansie na mundial w Katarze. Czesław Michniewicz wspomina jednak trudny moment, kiedy został ogłoszony selekcjonerem. - Po dwóch dniach spędzonych w Warszawie, gdzie udzielałem wielu wywiadów, bo takie były moje obowiązki medialne, byłem kompletnie zdruzgotany - przyznał w programie "Gość Wydarzeń".

Czesław Michniewicz dokonał tego, czego w przeszłości nie udawało się wielu selekcjonerom. Doprowadził reprezentację Polski do awansu na mistrzostwa świata. Biało-czerwoni pokonali we wtorek Szwecję 2:0. - Myślę, że dzisiaj jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi - skomentował w programie "Gość Wydarzeń" niemal dobę po zwycięstwie były trener Legii Warszawa.

Zobacz wideo

Michniewicz: "Uważam, że nie mam się z czego tłumaczyć"

Mimo ogromnego sukcesu szkoleniowiec nie miał zbyt wiele czasu na świętowanie go. - To była krótka noc, do hotelu wróciłem po 1 w nocy. Pożegnaliśmy się z zawodnikami, potem czekała mnie podróż z Katowic do Gdyni, godzinę temu dotarłem do domu, więc nie zdążyłem jeszcze rozpakować walizek - mówił Czesław Michniewicz w programie publicystycznym na antenie Polsatu.

Selekcjoner przyznał, że łatwo mu nie było. Szczególnie wtedy, kiedy wróciły do niego oskarżenia odnoszące się do jego przeszłości. Chodzi o 711 połączeń telefonicznych z "Fryzjerem", odpowiedzialnym za korupcję w polskiej piłce.

- Najtrudniejszą chwilą był moment, w którym zostałem zaprezentowany jako selekcjoner. Przerodziło się to dla mnie w czarny dzień. Ja nie byłem zaskoczony, bo znam środowisko, wiem, kto jest kto i w jaki sposób ocenia mnie i moją pracę. Najbardziej jednak ucierpiała moja rodzina, ona nie była przygotowana na to wszystko. Po dwóch dniach spędzonych w Warszawie, gdzie udzielałem wielu wywiadów, bo takie były moje obowiązki medialne, byłem kompletnie zdruzgotany - otwarcie wyznał Michniewicz.

Szkoleniowiec nie krył, że zamiast cieszyć się ważnym dniem w jego karierze, wciąż musiał odpierać ataki i tłumaczyć sytuację. - Moje święto przerodziło się w stypę. Uważam, że nie mam się z czego tłumaczyć, mówiłem o tym wiele razy. Nie chcę do tego wracać, ale pewne rzeczy, pewne słowa i ocenianie ludzi przez kogoś, kto nie zna dokładnie faktów oraz mówienie kto jest dobry, a kto zły jest przykre. Chcę się od tego odciąć - zadeklarował 52-latek.

Trener reprezentacji wskazał też, że w całej tej sytuacji bardzo pomocny okazał się pomysł z odwiedzeniem polskich piłkarzy w różnych krajach Europy.  - Odciąłem się od tego wszystkiego, nie czytałem social mediów, rodzinę poprosiłem o to samo i jakoś to przeszło. Dzisiaj jesteśmy w innym miejscu - podkreślił Czesław Michniewicz.

Więcej o: