Żenada zastąpiła radość. Prywatna zemsta przesłoniła Michniewiczowi dobro kadry [OPINIA]

Michał Kiedrowski
Szybko poszło. Czesław Michniewicz, zamiast budować dobrą atmosferę po awansie na mundial w Katarze, postanowił przeprowadzić publiczną vendettę na dziennikarzach, którzy mu podpadli.

Zaczęło się tuż po meczu. Jacek Kurowski, dziennikarz TVP, który nie ukrywał radości z awansu, zadał pytanie, po którym Michniewicz przeszedł do bezpardonowego osobistego ataku. Przed oczami milionów widzów ukazał się człowiek, który w szczytowym momencie swojego życia woli przeprowadzić osobistą zemstę, niż cieszyć się ze swojego sukcesu. 

Zobacz wideo Były król strzelców ekstraklasy może skończyć karierę. "Jestem pół roku bez grania"

Michniewicz atakuje Kurowskiego za słowa Wojciecha Szczęsnego

- Pamiętam dokładnie pana pierwszą rozmowę ze mną - mówił Michniewicz. - Mówiłem, że jestem optymistą. Pan cały czas próbował mi wmówić, na jakiej podstawie jestem optymistą. Szukał pan innych rzeczy, żeby mi ten optymizm zdjąć z twarzy. A ja dalej jestem optymistą i dalej się cieszę bardzo. I mam satysfakcję, że wbrew wielu ludziom w tym panu i pana kolegom, udało się zbudować przez ten krótki okres drużynę, która awansowała na mistrzostwa świata. I mam olbrzymią satysfakcję, biorąc pod uwagę, to co się mówiło, pisało, podzieliło Polskę na pół. Ja to pamiętam i zadra została na długo.  

Ta długa tyrada trenera kadry nastąpiła, gdy Kurowski wytłumaczył się, że w żaden sposób nie chciał atakować selekcjonera, a raczej chciał pochwalić za odwagę, z jaką zagrała drużyna. I to dziennikarz TVP zachował w tej rozmowie klasę. Później okazało się, że słowa o tym, iż "kadrowicze byli zaskoczeni ustawieniem", które rozjuszyły Michniewicza, wypowiedział wcześniej Wojciech Szczęsny.

Osobista zemsta była ważniejsza dla Michniewicza niż atmosfera wokół kadry

I można by było spuścić na całe zdarzenie zasłonę milczenia. Wytłumaczyć, że zadziałały pomeczowe emocje. Choć, nawiasem mówiąc, zachowanie człowieka w chwili wdrapania się na szczyt najwięcej mówią o jego klasie i charakterze. Ale niech tam. Trudno. 

A jednak dalsze publiczne wystąpienia nie pozostawiają wątpliwości. Dla Michniewicza po wielkim sukcesie kadry nie była ważna drużyna i atmosfera wokół kadry. On wolał przeprowadzić publiczną vendettę, na tych, którzy mu podpadli. 

A kulminacją tego była wypowiedź w Kanale Sportowym:  

Ta wypowiedź była tak żenująca i tak dramatycznie chamska, że nie nadaje się do cytowania. Każdy może sobie odsłuchać na własną odpowiedzialność. Jeszcze bardziej żenujący jest rechot na jej zakończenie. I to "jeńców nie bierzemy".  

Już teraz się boję, co to będzie, jak Michniewicz wyjdzie z grupy na mistrzostwach świata. Jaką wtedy przeprowadzi zemstę, jakie wtedy wyciągnie brudy na dziennikarzy, którzy mu nie potakiwali. 

Szarża selekcjonera przyćmiła radość z awansu

A na dziś proponuję zajrzeć do mediów społecznościowych i poczytać, ile w nich merytorycznych opinii na temat meczu, a jak wiele nawalanki po wystąpieniach medialnych Michniewicza. Można odnieść wrażenie, że trener swoją szarżą przyćmił radość z awansu.

I jeszcze proszę sobie odpowiedzieć na dwa pytania: 

  • Czy tak powinien zachowywać selekcjoner reprezentacji Polski? 
  • Czy takie zachowanie pomaga budować dobrą atmosferę wokół reprezentacji Polski? 

Zostawię je bez odpowiedzi, bo dla mnie są to pytania retoryczne. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA