Reprezentacja Polski awansowała na mistrzostwa świata w Katarze. Drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza wygrała w Chorzowie decydujący o awansie mecz ze Szwecją. Polacy pokonali ekipę ze Skandynawii 2:0 po golach Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego. Tym samym polska kadra zrewanżowała się Szwedom za porażkę 2:3 na Euro 2020. Polacy choć nie ustrzegli się paru błędów, to długimi momentami grali mądrze, uważnie w obronie i stwarzali sobie sytuacje. O tym, że zwycięstwo Polaków było zasłużone może wskazywać statystyka goli oczekiwanych.
Zupełnie inny pogląd na tę sprawę zdają się mieć niektórzy Szwedzi. Zalicza się do nich m.in. Victor Lindelof, kapitan szwedzkiej kadry. Według niego, jego drużyna była w tym meczu lepsza. - Szczerze mówiąc, na razie nie rozumiem, jak przegraliśmy ten mecz. W pierwszej połowie graliśmy dobrze. Nawet po ich pierwszym golu myślę, że było w porządku. Ale po drugim myślę, że trochę się załamaliśmy. Byliśmy jakby na Hawajach, powinniśmy podejmować więcej ryzyka – stwierdził Szwed cytowany przez portal fotbollskanalen.se.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
- Czułem się, jakbyśmy mieli nad nimi przewagę. Powiedzieliśmy to sobie nawet w przerwie. Czuliśmy, że mamy przewagę zarówno fizycznie, jak i z piłką. Ale to nie był nasz dzień. Zadecydowały detale, zbiegi okoliczności. Straciliśmy dwa gole, do których nie powinniśmy byli dopuścić. Zarówno do karnego, jak i tej drugiej bramki. Tak bywa, to piłka nożna. Ale teraz wszystko po prostu jest do bani.
W podobnym tonie wypowiadali się też trener Szwedów Janne Andersson i Zlatan Ibrahimović. - Być może nie widać tego po mnie, ale nie uważam, że to był zły mecz w naszym wykonaniu - zaczął Janne Andersson, który na pomeczowej konferencji pojawił się wraz ze Zlatanem Ibrahimoviciem. - Jestem zły, rozczarowany, ale uważam tak, jak nasz trener, czyli że nie zagraliśmy złego spotkania - dodał po chwili Ibrahimović" – relacjonował Bartłomiej Kubiak.