Szwedzkie media reagują na porażkę. Piszą o "pociągu rozbitym w południowej Polsce"

Kacper Sosnowski
Szwedzi powinni strzelić gola, gdy na boisku było jasno. Jak przygasły jupitery, ciemność opanowała ich grę. To opisy ze szwedzkich mediów po przegranym 0:2 meczu z Polską. Zakończył on marzenia Skandynawów o mundialu w Katarze. Niektórzy dziennikarze brakiem wyjazdu na "cyniczne mistrzostwa" wydają się nie martwić.

- Ciemność w tych kwalifikacjach ogarniała szwedzką drużynę narodową już wcześniej, ale nigdy nie była tak potężna jak teraz – z lekką ironią opisywała wydarzenia w Chorzowie felietonistka "Expressen" Therese Stroemberg. Odwoływała się do jupiterów na stadionie, których część pod koniec pierwszej połowy zwyczajnie się wyłączyła. Niewiele po tym wydarzeniu z gry wyłączyli się też goście. Jesper Karlstrom wpadł w polu karnym na Grzegorza Krychowiaka, więc Polska dostała karnego, było 1:0. 20 minut później Marcus Danielson zgubił piłkę, którą przejął Piotr Zieliński i ustalił wynik spotkania.

Zobacz wideo

Za podobny faul u tego sędziego Szwed ujrzał czerwoną kartkę

- To były dwa indywidualne błędy, które okazały się dla nas śmiertelne, ale to, że nie jedziemy na mistrzostwa świata, to nie jest tylko wina tej dwójki - pisała Stroemberg. Jej zdaniem Szwecja mundial w Katarze obejrzy w telewizji, bo nie potrafiła strzelić Polsce gola ze swych dobrych okazji jeszcze, gdy na boisku było zupełnie jasno.

"Chemia w ofensywie była prawidłowa, nie było też nerwów w defensywie. W tym meczu Szwecja powinna była zdobyć bramkę jeszcze przed zgaszeniem oświetlenia pod koniec pierwszej połowy" - pisze dziennikarka. Dodaje, że ten mecz był odzwierciedleniem całych szwedzkich eliminacji.

- Czasem był genialne, czasem złe, czasem zupełnie niezrozumiałe. W sumie jednak byliśmy za słabi - puentuje. Sugeruje, że porażka z Polską mogła zakończyć na dobre karierę w kadrze Zlatana Ibrahimovica. Legenda tamtejszego futbolu weszła w Chorzowie na końcówkę, zaliczając swój 161. mecz w narodowych barwach.

Szwedzi sporo miejsca poświęcają też sędziemu spotkania i jego decyzji z końcówki pierwszej połowy. Po wejściu Jacka Góralskiego w piszczel Jesperowi Karlstromowi Daniele Orsato pokazał Polakowi żółtą kartkę.

- To zdecydowanie powinna być czerwona kartka, zdecydowanie. Możemy teraz wrócić i przypomnieć sobie czerwoną kartkę, którą ten sam sędzia pokazał Markusowi Danielsonowi na ostatnim Euro w meczu przeciw Ukrainie, przypominał komentujący wydarzenia w Chorzowie trener Hasse Backe. Danielson też wszedł w nogę rywala, choć wydaje się, że trafił go wyżej.

"Nie podzielam entuzjazmu Polski"

Niektórzy dziennikarze po porażce próbowali szukać pocieszenia w tym, że tegoroczny mundial będzie imprezą dla wielu społecznie nieakceptowalną. Chodzi o łamanie praw człowieka w Katarze i wyzysk pracowników na sportowych budowach. "Nie podzielam entuzjazmu Polski" - pisał o radujących się na płycie zawodnikach i konfetti Simon Bank, dziennikarz "Aftonbladet". "Tej zimy mistrzostwa świata zostaną rozegrane odarte z moralności, przy pogwałceniu praw robotników, którzy budowali stadiony, będą pełne lodowatego cynizmu" - skomentował. Jeśli chodzi o boiskowe wydarzenia, zobrazował sprawę krótko. "Starsze pokolenie polskich piłkarzy wykorzystało swoją ostatnią szansę, nowe szwedzkie musi poczekać na swoją kolej. Na razie szwedzki pociąg rozbił się na stacji w południowej Polsce" - napisał.

Dziennikarz "Svenska Tagbladet" pisze z kolei, że "niezawodne oko Janne Anderssona do wybierania odpowiednich graczy do swych zadań, tym razem go zmyliło, a forma zawodników na tym zgrupowaniu była bardzo niestabilna". Ekspert telewizji publicznej SVT i były piłkarz Daniel Nannskog uważa z kolei, że nie bardzo było kim grać.

- Szwecja nie ma teraz wielu graczy, którzy są w szczytowej formie i grają regularnie. Emil Forsberg i Dejan Kulusevski to właściwie dwaj z nich, reszta nie dotrzymuje im kroku - mówił komentator.

Skandynawskie media zwróciły też uwagę, że mecz z Polską był czwartym z rzędu bez gola ich reprezentacji w regulaminowym czasie gry.

- Nigdy nie mieliśmy tylu ciekawych ofensywnych zawodników. Tylko że nigdy nie było też czterech naszych meczów bez gola w ciągu 90 minut. To też jest trudne do wytłumaczenia - przyznawał Nannskog.

Przeglądając szwedzkie media, dało się też zauważyć, że wtorkowego wieczoru roztargnienie przytrafiało się nie tylko skandynawskim piłkarzom. Jedna z gazet w swym tekście o meczu zapisała, że spotkanie odbywało się na Stadionie Śląskim w deszczowym Wrocławiu.

Więcej o: