- Oby Góralski wytrzymał jak najdłużej i nie zobaczył kartki - życzył sobie przed meczem Czesław Michniewicz. Defensywny pomocnik wytrzymał do 38. minuty, kiedy w środku ostro sfaulował Jespera Karlstroma. Ale Polacy i tak mieli szczęście, że sędzia Daniele Orsato pokazał mu tylko żółtą kartkę. Były podstawy, by za ten "stempel" wyrzucić go z boiska.
- Na szkoleniach byłaby rekomendacja na czerwoną kartkę, bo atak korkami był wysoko, pod kolanem. Na szczęście w ochraniacz, nie w łydkę, dlatego sędzia miał też prawo dać żółtą kartkę. Powtarzam natomiast, na szkoleniach powiedzieliby, że powinna być czerwona - mówi Sport.pl Marcin Borski. - VAR nie wezwał sędziego do monitora, bo błąd był niejednoznaczny - ocenia były sędzia międzynarodowy.
Obecność Góralskiego w wyjściowym składzie była największą przedmeczową niespodzianką. Znany z twardej i nieustępliwej gry pomocnik Kairatu Ałmaty ostatni mecz w kadrze rozegrał w listopadzie 2020 r. przeciwko Włochom w Lidze Narodów (0:2). Wszedł wtedy na drugą połowę, ale nie wytrwał do końca. W 77. minucie sędzia wyrzucił go z boiska za dwie żółte kartki, choć powinien zrobić to kwadrans wcześniej - za bandycki faul na Andrei Belottim.
Pierwsza połowa meczu ze Szwecją potwierdziła, że wystawianie go wiąże się ze sporym ryzykiem. Chwilę po faulu na Karlstromie kamery pokazały rozgrzewającego się Grzegorza Krychowiaka. I Michniewicz przed drugą połową już ryzyka nie podjął - w przerwie wprowadził za Góralskiego właśnie pomocnika AEK Ateny.