Michniewicz odkrywa karty przed Szwecją. Taka sytuacja zdarza się niezwykle rzadko

Czesław Michniewicz znowu miał niewiele do ukrycia. A na pewno mniej niż jego rywale. Przedmeczowy trening na Stadionie Śląskim otworzył dla dziennikarzy nie przez kwadrans, a przez blisko 40 minut.

Zaczęło się tradycyjnie od przemowy. Czesław Michniewicz zebrał wszystkich piłkarzy wokół siebie i przez blisko minutę coś im tłumaczył. Nie wiemy co, bo staliśmy za daleko, ale wcześniej selekcjoner spotkał się dziennikarzami na konferencji prasowej. Tam dużo mówił o braku presji i olbrzymim wyróżnieniu. Że tak próbuje właśnie nastawić piłkarzy, by zbytnio się nie stresowali, nie usztywniali i nie przeżywali tego meczu, bo po prostu stać ich na to, by we wtorek wygrać ze Szwecją.

Zobacz wideo Czesław Michniewicz odkrywa karty. Zaskakujące zmiany w składzie

Uśmiechnięty, wyluzowany, zdradzający kolejne szczegóły - taki na konferencji prasowej w poniedziałek był Michniewicz. Kilkanaście minut później na treningu też miał niewiele do ukrycia. A na pewno mniej niż jego rywale - Szwedzi, którzy trenowali w południe i kiedy po kwadransie wyprosili wszystkich dziennikarzy ze Stadionu Śląskiego.

To normalna praktyka, ale nie u Michniewicza. Selekcjoner reprezentacji Polski jak mało kto rozumie prace mediów, potrafi z nimi współpracować. Kiedy jesienią 2020 roku zostawał trenerem Legii Warszawa, też od razu zapowiedział, że nie ma z tym żadnego problemu - dziennikarze mogą pojawiać się u niego na każdym treningu.

Michniewicz zaskoczył po raz drugi

Tak było w środę dzień przed meczem w Glasgow, kiedy przed towarzyskim meczem ze Szkocją (1:1) otworzył całe zajęcia. I podobnie zrobił w poniedziałek przed Szwecją, kiedy całych zajęć co prawda nie otworzył, ale obligatoryjny kwadrans, który dla mediów jest dostępny zawsze, i tak przedłużył do blisko 40 minut. Pokazał nie tylko rozgrzewkę, dziadka, ale też kawałek treningu strzeleckiego.

Do tego pozwolił fotoreporterom opuścić wyznaczoną strefę w rogu boiska. Dopuścił ich do piłkarzy na odległość kilku metrów. A to już sytuacja, która zdarza się niezwykle rzadko nawet na treningach w całości otwartych dla mediów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.