- Czuję olbrzymie wyróżnienie, nie czuję presji. Chcemy dać Polsce nadzieję na mundial - mówił z dumą i uśmiechem na twarzy Czesław Michniewicz. Nie był stremowany, przestraszony. Wszedł do sali pełnej dziennikarzy z myślą: to mój czas, to moja chwila.
- Nie uważam się za specjalistę od spraw beznadziejnych. Po prostu poświęcam maksymalną uwagę analizie i to procentuje: w klubach i w kadrze. O Szwedach mamy wiele materiałów, nawet za dużo, bo zasypiam i budzę się z nimi przed oczami - śmiał się selekcjoner reprezentacji Polski. I kontynuował: - Wiemy o ich problemach, oni wiedzą o naszych, więc większych zaskoczeń nie będzie. Jeden mały błąd może w tym meczu dużo zmienić. Szwedzi grają uporządkowaną i poukładaną piłkę, dlatego musimy minimalizować nasze błędy. Są bardzo pragmatyczni, wymieniają dużo podań i często grają w swoim tempie. Chcemy im go dotrzymać, ale też narzucić swoje warunki - zapowiadał Czesław Michniewicz.
A później zaczął show. Gdy dostał pytanie o to, czy wie, że we wtorek będzie "ważniejszy od prezydenta, premiera i wszystkich świętych", od razu odpowiedział: - Do meczu na pewno, zobaczymy czy po też - czym rozbawił dziennikarzy.
Jeszcze lepsza była analiza Szwedów. - Wiem o nich absolutnie wszystko. Wiem, kto przebiera psa w koszulkę reprezentacji. Czyja mama grała w piłkę ręczną, a czyj tata w piłkę nożną. Wiem, kto się na kogo obraził, gdy nie został piłkarzem roku w Szwecji. Ale nie chcę tymi informacjami zasypywać piłkarzy. One są dla mnie - straszył Szwedów imponującą bazą danych Michniewicz.
- Oprócz taktyki jest też mała taktyka, jeden na jeden. Wiemy, kto się daje sprowokować. Wiemy, co robi Isak - że nie skacze do głowy, tylko w przeciwnika, a sędziowie nie gwiżdżą fauli. Wiemy, że najlepsi napastnicy na świecie - Robert Lewandowski też - stosują takie niewidoczne faule na połowie przeciwnika, zaraz po stracie. Jeśli odbiorą piłkę, jest OK. Jeśli nie - jest delikatny faul, za który nie ma żółtej kartki, bo w koło jest pięciu-ośmiu zawodników. To są te małe sztuczki. My o tym wiemy, ale Szwedzi też to wiedzą o nas - analizował selekcjoner.
Dużym zaskoczeniem, a nawet szokiem, były szczegóły dotyczące ustawienia na finał barażów ze Szwecją. - Zagramy trójką środkowych obrońców. Od początku zakładaliśmy, że ze Szwecją zagramy takim ustawieniem. Tak chcieliśmy zagrać z Rosją i takie ustawienie było w meczu ze Szkocją. Mamy problemy, bo wypadł Salamon, ale mamy też alternatywy. W meczu będą różne fazy: czasami będzie to trójka, czasami dwójka, chcemy być elastyczni i modyfikować nasze ustawienie - odkrył karty Michniewicz.
Ale najważniejsze, że bił od niego niebywały luz. - Czuję olbrzymią satysfakcję. Między sztabem a piłkarzami jest nić porozumienia. Myślę, że oni widzą, że jesteśmy przygotowani do każdych zajęć i każdej odprawy. Że możemy powiedzieć im coś ciekawego. A na koniec oni wyjdą jutro o 20:45 i będą starali się to wszystko zrealizować - mówił z dużą pewnością Michniewicz. W czasie jego pracy w Legii taki luz zazwyczaj przekładał się na wyniki. Oby we wtorek było podobnie.
Mecz Polska - Szwecja w finale barażów do mistrzostw świata w Katarze we wtorek o godz. 20.45 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Relacja w Sport.pl, Gazeta.pl i w aplikacjach mobilnych Sport.pl LIVE i Football LIVE.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!