Robert Lewandowski i wojna w Ukrainie - to najważniejsze tematy konferencji Szwedów przed meczem z Polską. Pojawili się na niej selekcjoner Janne Andersson oraz obrońca Manchesteru United Victor Lindelof. Obaj o Lewandowskim mówili to, co wszyscy wiemy, czyli że to napastnik klasy światowej, na którego we wtorek trzeba uważać szczególnie.
Więcej mówiło się o wojnie w Ukrainie. W ostatnich dniach żyły tym wszystkie szwedzkie media. Właśnie w kontekście meczu z Polską przypominały, że ich reprezentacja zagra na Stadionie Śląskim w Chorzowie - oddalonym zaledwie o 300 km od Lwowa, gdzie w ostatnich dniach spadały rosyjskie bomby. - Nie myślimy o tym, w Polsce czujemy się bezpiecznie - powtarzał w poniedziałek Andersson.
Ale szwedzcy dziennikarze dociskali, także Lindelofa. - Śledzę wydarzenia cały czas. To, co dzieje się w Ukrainie, nie powinno mieć miejsca. To trudne, kiedy coś takiego jest tak blisko nas w Europie. Na pewno cały czas mamy gdzieś to z tyłu głowy, ale staramy się o tym nie myśleć - dodawał Lindelof, który zapytany został także o Rosję. - Tak, to dobra decyzja. Cieszę się, że została wykluczona z baraży - odparł Lindelof.
Wtorkowy mecz Polska - Szwecja zadecyduje o tym, kto pod koniec roku zagra na mundialu w Katarze. W poniedziałek selekcjoner Szwedów przyznał, że żartował, kiedy kilka dni temu dawał drużynie Czesława Michniewicza 90 proc. szans na awans. - Myślę, że Polska to zespół podobny do Czechów [Szwedzi pokonali ich w półfinale barażów 1:0 po dogrywce]. Spodziewam się dużo walki - podkreślił Andersson.