Obie drużyny zaczęły to spotkanie dosyć nerwowo. Było sporo strat, niedokładnych zagrań i błędów w wyprowadzeniu piłki. Szybciej nerwy opanowali Polacy i już pierwsza dobra sytuacja skończyła się golem dla piłkarzy Macieja Stolarczyka. W 10. minucie Jakub Kiwior wyrzucił piłkę z autu do Kacpra Kozłowskiego. Ten świetnie sobie ją przyjął i zewnętrzną częścią stopy podał wzdłuż pola karnego. Tam wbiegł Adrian Benedyczak i na wślizgu wpakował piłkę do bramki rywali.
Izraelczycy długo nie potrafili odpowiedzieć. Polacy dobrze kasowali wszelkie akcje gospodarzy i sami próbowali podwyższyć prowadzenie. Zabrakło jednak z naszej strony klarownych, stuprocentowych sytuacji. Najbliżej był Jakub Kamiński, który mocno strzelał z linii szesnastego metra, ale zatrzymał go bramkarz. Aktywny był też Adrian Benedyczak. On również jeszcze dwa razy próbował szczęścia, ale jego jedna próba była niecelna, a drugi strzał dobrze wyłapał golkiper Izraela.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
W końcu i gospodarze zaczęli tworzyć sytuacje. Najbliżej byli w 28. minucie. Izraelczycy trzy razy strzelali z pola karnego na naszą bramkę. Za pierwszym razem Gandelman został zablokowany, a przy kolejnych dwóch próbach piłkę niemal z linii bramkowej wybijał Jakub Kiwior. Blisko szczęścia był również Podgoreanu, który głową uderzał z okolic piątego metra, ale dobrą interwencją popisał się Cezary Miszta. Ten sam piłkarz miał jeszcze jedną szansę, kiedy wyprzedził naszych obrońców, wpadł w pole karne i uderzył w kierunku dalszego słupka, ale znowu przegrał pojedynek z polskim bramkarzem. Do przerwy prowadzili Polacy.
Druga połowa zaczęła się niestety fatalnie. Już w 50. minucie bramkę dla Izraela zdobył Liel Abada. Kapitalnie uderzył z pod poprzeczkę prawej strony pola karnego i dał swojej drużynie wyrównanie. Polacy weszli w drugą połowę bardzo źle, nawet pomijając straconą bramkę. Biało-czerwoni długo nie potrafili stworzyć żadnej dogodnej sytuacji, a Izraelczycy naciskali i chcieli iść za ciosem. Mało brakowało, a dosyć zaskakująco straciliby bramkę. Zalewski kapitalnie dorzucił piłkę z rzutu wolnego w pole karne, a tam do główki wyskoczył Mosór, jednak jego strzał na praktycznie pustą bramkę (golkiper Izraela wyszedł z bramki) był minimalnie niecelny.
Niestety to nie zmieniło obrazu gry. Polacy byli bezradni, jakby nie wyszli na drugą połowę i praktycznie cały czas byli w defensywie. W końcu drużyna Macieja Stolarczyka została za to skarcona. W 73. minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym piłkę do bramki głową skierował Gandelman. Nawet to nie obudziło Polaków. Mało tego – Izraelczycy stworzyli sobie dwie kolejne sytuacje. Najpierw Podgoreanu oszukał trzech Polaków i uderzył na bramkę, na szczęście niecelnie. A chwilę później oko w oko z Misztą stanął Abada, jednak zwycięsko z tej próby wyszedł polski bramkarz.
I okazało się, że była to kluczowa interwencja meczu. Bo dosłownie kilkadziesiąt sekund później w polu karnym rywala z piłką znalazł się Jakub Kamiński. Piłkarz Lecha świetnym, technicznym strzałem pokonał Daniela Peretza. To była pierwsza dobra akcja Polaków w drugiej połowie i na szczęście byli w tej sytuacji piekielnie skuteczni.
Obie drużyny walczyły o zwycięstwo do końca, ale ostatecznie piąty gol w tym meczu nie padł. Remis 2:2 oznacza, że Polacy zachowali szanse na awans na Euro, ale te na zajęcie pierwszego miejsca w grupie są już bardzo małe. Polacy zostają na trzecim miejscu i mają dwa punkty straty do Izraela i jeden do Niemców. Ci drudzy mają jednak do rozegrania jeden mecz więcej. Na Euro awansuje zwycięzca każdej grupy oraz najlepszy zespół z drugiego miejsca. Reszta wiceliderów zmierzy się w barażach o awans.
Polakom zostały do rozegrania trzy mecze. Już we wtorek zagrają na własnym boisku z Węgrami. W czerwcu czekają ich spotkania z San Marino na wyjeździe i na koniec eliminacji spotkanie u siebie z Niemcami.
1. Izrael - 7 meczów, 16 punktów
2. Niemcy - 6 meczów, 15 punktów
3. Polska - 7 meczów, 14 punktów
4. Węgry - 7 meczów, 10 punktów
5. Łotwa - 6 meczów, 3 punkty
6. San Marino - 7 meczów, 0 punktów