Szok i cud w ostatniej akcji. Ten gol Lewandowskiego zmienił wszystko [WIDEO]

- Jest, jest! Gol! Coś nie-praw-do-po-dob-ne-go! Co tutaj się stało w Glasgow? Szok, szok, szok! - krzyczał do mikrofonu Mateusz Borek, gdy na 14 sekund przed końcem doliczonego czasu gry Robert Lewandowski wepchnął piłkę do siatki Szkotów i zapewnił Polsce remis 2:2 w przedostatniej kolejce eliminacji do Euro 2016. Dziś Biało-Czerwoni wracają na arenę tamtego spotkania - Hampden Park.

Euro 2016 we Francji było najpiękniejszym turniejem z udziałem reprezentacji Polski w ostatnich trzech dekadach. Na francuskich boiskach zespół Adama Nawałki bez straty gola wyszedł z grupy, a zwycięskie karne ze Szwajcarią dały mu awans do ćwierćfinału. W nim Polacy trafili na późniejszego mistrza Europy, Portugalię, i tym razem po karnych przegrali. Ale i tak zdobyli serca milionów kibiców w kraju.

Mało kto jednak pamięta, że tego wszystkiego mogło nie być, gdyby nie ostatnia akcja wyjazdowego meczu w eliminacjach ze Szkocją. 

Zobacz wideo

Szok i cud w ostatniej akcji. Zespół Nawałki na Hampden Park urwał się ze stryczka

Przed zaplanowanym na 8 października 2015 roku meczem na Hampden Park, Polska w tabeli grupy D była druga - o dwa punkty za Niemcami, o dwa przed Irlandią i o sześć przed Szkocją. Już tego dnia, przy odpowiednim układzie wyników, polska drużyna mogła zapewnić sobie awans na Euro. Okazało się jednak, że niewiele brakowało, a finisz tych eliminacji by sobie zepsuła. 

Na początku jednak nic takiego horroru nie zapowiadało. Już w trzeciej minucie Robert Lewandowski wykorzystał sytuację sam na sam ze szkockim bramkarzem i dał Polakom prowadzenie. Biało-Czerwoni wydawali się kontrolować sytuację na boisku - swojemu rywalowi pozwalali na niewiele, a sami mogli podwyższyć wynik.

Problemy zaczęły się tuż przed przerwą, gdy w 45. minucie fenomenalnym uderzeniem z dystansu Łukasza Fabiańskiego zaskoczył Matt Ritchie. - Nie wiem, czy na 100 kolejnych piłek, udałoby się mu jeszcze raz tak trafić - ubolewał komentujący to spotkanie z Mateuszem Borkiem Tomasz Hajto. 

W drugiej połowie Szkoci poszli za ciosem i w 62. minucie śliczny techniczny strzał Stevena Fletchera dał im gola na 2:1. Reprezentanci Polski mogli być bardzo zdenerwowani - tym bardziej, że do sztabu docierały informacje, że Irlandia prowadzi z Niemcami. 

W końcówce spotkania Polacy wydawali się bezradni, ale gdy wielu kibiców zdążyło już wyłączyć telewizory, w ostatniej akcji spotkania wydarzył się piłkarski cud. 94. minuta, rzut wolny, jedno z najgorszych dośrodkowań Kamila Grosickiego w karierze, zamieszanie i nagle do bezpańskiej piłki przed bramką najszybciej dopadł Lewandowski. Instynkt strzelecki kapitana reprezentacji dał Biało-Czerwonych remis!

 

Sędzia z Węgier, Viktor Kassai, już nawet nie wznowił gry. Koniec, 2:2. A w równolegle toczącym się spotkaniu doszło do sensacji i Irlandia niespodziewanie pokonała Niemcy 1:0. Dzięki temu zrównała się punktami z drugą Polską.

Gdyby nie wyrównujący gol Lewandowskiego w Glasgow, Polacy spadliby na trzecie miejsce w tabeli swojej grupy i to Irlandczycy byliby w lepszej sytuacji przed decydującym meczem na Stadionie Narodowym, rozgrywanym ledwie trzy dni później. Polacy graliby pod dużą presją i w kiepskich humorach wobec pozytywnie naładowanego rywala, który mógłby bronić remisu i wyczekiwać na okazję do kontry.

I choć mecz z Irlandią w Warszawie nie był łatwy, to dla Polski okazał się zwycięski. Rozstrzygającą bramkę na 2:1 jeszcze przed przerwą zdobył Lewandowski i na Euro 2016 z drugiego miejsca awansowali Biało-Czerwoni. 

Dziura w nodze i połamany ochraniacz. Koszmarny faul Szkota mógł doprowadzić do dramatu Lewandowskiego

Sam Lewandowski z meczów ze Szkocją ma także gorsze wspomnienia. W pierwszym spotkaniu obu drużyn, na Stadionie Narodowym w Warszawie, które także zakończyło się remisem 2:2 - już w 10. minucie gry został brutalnie sfaulowany przez Gordona Greera. Szkocki obrońca swoim paskudnym wejściem złamał "Lewemu" ochraniacz i zrobił mu "dziurę" w nodze. Lewandowski zdołał zagrać do końca meczu, ale musiał przyjąć środki przeciwbólowe. 

– Piszczel cholernie boli, mam dziurę w nodze. Zaciskałem zęby, aby dograć mecz do końca i pomóc drużynie, co łatwe nie było – mówił wówczas Lewandowski w rozmowie z "Łączy Nas Piłka". – Boję się pomyśleć o tym, co by się stało, gdybym w tym momencie nie miał ochraniacza. To wejście rywala zrobiło mi dziurę w getrach i połamało ochraniacz karbonowy, a to jest naprawdę wielką sztuką – podkreślił. 

 

Na szczęście wtedy skończyło się tylko na stłuczeniu, ale teraz trudno się dziwić, że selekcjoner Czesław Michniewicz przed czwartkowym meczem ze Szkocją (godz. 20:45) na Hampden Park zastanawia się nad tym, by w ogóle nie wystawić kapitana reprezentacji Polski. Szczególnie że we wtorek Polaków czeka mecz arcyważny - finał baraży o mundial w Katarze, w którym rywalem Biało-Czerwonych będą Szwedzi lub Czesi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.