Na głównym zdjęciu Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Od wielu lat kapitan i podstawowy bramkarz reprezentacji Polski - koledzy, a nawet bliscy przyjaciele z boiska. To przede wszystkim oni są bohaterami tekstu Rory'ego Smitha z "New York Timesa". Właśnie Szczęsny i Lewandowski, którzy 25 lutego w piątek późnym wieczorem, jeden po drugim, chwycili za telefon i zaczęli dzwonić do rozproszonych po całej Europie kolegów z reprezentacji Polski.
"Większość z nich szykowała się do klubowych meczów w nadchodzący weekend. Ale to pytanie nie mogło czekać. Bo wszyscy widzieli już materiały filmowe z Ukrainy: rosyjskie czołgi przejeżdżające przez granicę, rosyjską artylerię bombardującą miasta i miasteczka oraz ukraińskich uchodźców wylewających się z kraju, w setkach tysięcy szukających schronienia właśnie w Polsce" - zaczyna swój tekst Smith.
I dalej pisze o Lewandowskim - o którym jak najbardziej słusznie pisze, że to najbardziej znany polski sportowiec na świecie - który po zakończeniu rozmów z kolegami z drużyny przekazał 25 lutego kierownictwu PZPN, że wszyscy są jednomyślni. Nie wyjdą na boisko i nie zagrają przeciwko Rosji. I nie będzie miało dla nich znaczenia, czy mecz miałby odbyć się na neutralnym terenie i czy Rosja rozegra go pod neutralną flagą.
A przede wszystkim nie będzie miało znaczenia to, że Polska w rezultacie sama może zostać wyrzucona z gry o mundial. - Nie myśleliśmy ani o konsekwencjach, ani o tym, że sami możemy zostać ukarani. Po prostu nie wyobrażaliśmy sobie rozegrania tego meczu - powiedział Szczęsny.
Polska wyrzucona nie została, bo FIFA - która milczała przez pierwsze dni rosyjskiej agresji wobec Ukrainy - tydzień temu w końcu przyznała Polsce wolny los. Zadecydowała, że drużyna Czesława Michniewicza awansuje bezpośrednio do finału baraży, gdzie 29 marca w Chorzowie powalczy o wyjazd na mundial ze zwycięzcą meczu Szwecja - Czechy.
"New York Times" teraz podkreśla, że to przede wszystkim działania Polski, a konkretnie jej piłkarzy, za którymi w ślad poszły też inne piłkarskie federacje - m.in. Szwecji, Czech, Danii, Szkocji, Anglii, Szwajcarii, Walii - przełamały biurokratyczny impas w FIFA. Że to właśnie ich stanowcza reakcja w kontekście Rosji była najbardziej znacząca. I że to wcale w futbolu nie jest regułą, bo największe gwiazdy - mimo całej swojej sławy - niezbyt chętnie angażują się we wszystko, co można przypisywać polityce.
"Polscy piłkarze byli gotowi poświęcić swoje miejsce w mundialu. I niewykluczone, że będą musieli jeszcze podwoić stawkę" - czytamy w "New York Timesie", który przypomina, że to nie koniec sporów, bo rosyjska federacja szykuje się jeszcze do prawnych batalii. W Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie (CAS), czyli tajnym i niewybieralnym organie sądowym, do którego Rosjanie odwołali się od decyzji FIFA i zażądali wstrzymania kary.
"To poczucie obowiązku i przekonanie wśród polskich piłkarzy, że zrobili coś słusznego, raczej nie zniknie. Niezależnie od tego, czy apelacja Rosji w CAS zakończy się sukcesem. Jeśli tak, nie ma powodu sądzić, że Polska znowu nie zrobi tego samego, czyli jeszcze raz poświęci swoje miejsce w mistrzostwach świata" - kończy Smith.