Czesław Michniewicz szykował pozew. "Jeździł po moich znajomych"

Czesław Michniewicz w rozmowie ze Sport.pl zapowiadał, że złoży pozew przeciwko dziennikarzowi WP Szymonowi Jadczakowi, który dopytywał go na konferencji prasowej o udział w korupcji. W rozmowie z Romanem Kołtoniem Michniewicz przekazał nowe informacje w tej sprawie.

Czesław Michniewicz przygotowuje się na być może najważniejszy mecz w swojej trenerskiej karierze. 28 marca Polska zagra w finale baraży ze zwycięzcą meczu Szwecja – Czechy. Selekcjoner polskiej kadry rozesłał już pierwsze powołania, a wkrótce ogłosi listę piłkarzy z ekstraklasy.

Zobacz wideo Michniewicz dotrzymał słowa. Wielki nieobecny reprezentacji Polski [SPORT.PL LIVE #16]

W sieci pojawiają się komentarze na temat powołań i spekulacje dotyczące tego, kto jeszcze dołączy do drużyny. W związku z tym całkowicie ucichł temat, który był na pierwszym miejscu we wszystkich mediach zaraz po nominacji Michniewicza na stanowisko trenera reprezentacji. Chodzi oczywiście o niewyjaśnioną przeszłość szkoleniowca i jego 711 połączeń z "Fryzjerem", szefem mafii ustawiającej spotkania w Polsce.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

Przypomnijmy, że na konferencji prasowej, na której przedstawiono Michniewicza, było bardzo gorąco. Przede wszystkim za sprawą Szymona Jadczaka, który pytał nowego selekcjonera m.in. o kwestię jego domniemanego udziału w korupcji. - Jak to jest prowadzić drużynę w sprzedanym meczu, jak to jest uczestniczyć w takim procederze korupcyjnym? – dopytywał Jadczak. - Pana wypowiedź nadaje się do prokuratury. I to z troszeczkę drugiej strony niż pan myśli. To nie ja powinienem być oskarżony, tylko pan – odpowiedział Michniewicz.

Michniewicz chciał pozwać dziennikarza, ale temat "przestygł"

Niedługo później w rozmowie ze Sport.pl selekcjoner ogłosił, że zamierza pozwać dziennikarza. - Sprawa trafi do prawników, nie odpuszczę – przekonywał Michniewicz. Jednak jak się okazuje, do tego nie doszło. Michniewicz wrócił do dnia konferencji w rozmowie z Romanem Kołtoniem w programie "Prawda Futbolu". Dziennikarz zapytał go właśnie o to, czy rzeczywiście wyciągnął jakieś konsekwencje ze słów Jadczaka.

- Mam dużą satysfakcję z tego dnia. Siedziało to we mnie długo. Wiele osób dzwoniło do mnie, pocieszało i współczuło. Ja mogę porozmawiać z każdym na każdy temat, ale jeśli ktoś komuś publicznie coś zarzuca nie mając żadnych dowodów to co ja mam powiedzieć? "Ma pan rację"? Mówię, że to się nadaje do prokuratury. Był taki pomysł. Byli nawet chętni prawnicy, którzy przebadali tę sprawę i twierdzili, że to nie jest już tylko sprawa cywilna, tylko sprawa karna – powiedział Michniewicz.

Jednak zaraz potem dodał: - Nie musiałbym się niczym zajmować. Ale od razu rzuciłem się w wir pracy, wyjechałem i nie było mnie kilka tygodni. Z racji tego ten temat "przestygł" i go nie ruszam. Nie chcę w żaden sposób walczyć z dziennikarzami. Oni mają swoją rolę do wykonania i ją wykonują najlepiej jak potrafią. Ale też niech bazują na faktach. Jeśli komuś coś zarzucasz, a nie masz na to niezbitych dowodów, to zastanów się, czy warto o tym mówić publicznie. Ja mogę powiedzieć, że ty pobiłeś sąsiada. Dowodów nie mam, ale to się "przyklei".

- Redaktor Jadczak bazuje na głośnych sprawach, jak np. sprawa Wisły Kraków. Tu się akurat pomylił. Wiem też, że jeździł po moich znajomych we Wronkach. Dopytywał, jedni chcieli z nim rozmawiać, inni nie. Dzwonili do mnie, inni go przeganiali. Jeździł, jeździł i nic nie wymyślił – zdradził selekcjoner.

Michniewicz dodał też, że nie zamierza już rozmawiać o swoim udziale w korupcji. Twierdzi, że wszystko wyjaśnił już w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim na "Kanale Sportowym".

- To były paskudne czasy dla polskiej piłki. Ja w tych czasach uczestniczyłem. Było jak było, ale ja nic złego nie zrobiłem. Temat wyjaśniłem na tyle, na ile mogłem. Ja do tego nie będę już wracał – powiedział.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.