W poniedziałek Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości dwóch samozwańczych republik w Donbasie - Donieckiej i Ługańskiej. Wysłał tam też oddziały wojsk, tłumacząc się troską o pokój w regionie. Na razie za naszą wschodnią granicą jest jednak tylko i wyłącznie niepokój, w związku z czym pojawiają się pytania o barażowy mecz do mistrzostw świata Rosja - Polska, który planowo ma odbyć się 24 marca w Moskwie.
Pojawiają się głosy, że FIFA powinna odebrać Rosji prawo do organizacji spotkania, co byłoby elementem sankcji nakładanych na Federację Rosyjską. Minister sportu Kamil Bortniczuk jasno stwierdził, że Polska będzie zabiegać o to, żeby spotkanie barażowe odbyło się na neutralnym terenie. - Jeżeli nie będzie na to zgody, to będziemy zastanawiać się, co robić. Ja uważam, że w takiej sytuacji polscy sportowcy do Rosji jechać nie powinni, ale to jest moje osobiste zdanie - podkreślił Bortniczuk w Poranku Polskiego Radia 24.
Czy taki scenariusz jest możliwy? Zdaniem Michała Listkiewicza, byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej - tak. - To moje prywatne zdanie, ale takie przypadki były całkiem niedawno. Mecze reprezentacji Armenii i Azerbejdżanu, które były w stanie wojny, odbyły się w innych krajach, m.in. w Polsce grała Armenia [11 października 2020 roku zremisowała 2:2 z Gruzją w Tychach w Lidze Narodów - red.]. Po tym co się stało w poniedziałek w ramach konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, przesłanek ku temu, by rozegrać baraż na neutralnym terenie, jest więcej niż przedwczoraj – mówi w rozmowie ze Sport.pl Listkiewicz.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl!
- Nie wydaje mi się jednak, żeby doszło do tak ostatecznej decyzji, jak wykluczenie Rosji czy przyznanie Polsce walkowera. Myślę, że FIFA się na to nie odważy. To by stworzyło precedens, że polityka decyduje o wszystkim. Dlatego może być tak, jak sankcjami wobec Rosji. Widzimy, że one są wypośrodkowane. Jeśli chodzi o sport, to byłoby porównywalne, gdyby Rosjanie nie grali u siebie, tylko na neutralnym terenie. Czyli jest reakcja, jest kłopot dla Rosjan, ale nie ma ostateczności w postaci wykluczenia ich albo przyznania walkowera – mówi Listkiewicz.
Co więc konkretnie musiałoby się stać, żeby FIFA wzięła pod uwagę przeniesienie meczu? - Musiałby być stan otwartej wojny – wyjaśnia Listkiewicz. Ale zaraz później dodaje: - Armenia też była w stanie wojny z Azerbejdżanem. Krótko, bo krótko, ale w jej trakcie jedni i drudzy rozegrali swoje mecze na neutralnym terenie.
Liskiewicz wyraził też opinię, że nawet jeśli piłkarska centrala zdecyduje o przeniesieniu meczu, to wbrew pozorom Rosjanie nieszczególnie się tym przejmą. - Gdyby FIFA zdecydowała o terenie neutralnym, to byłaby to reakcja, ale de facto niezbyt bolesna. Tym bardziej że - według mojej wiedzy, a mam dużo znajomych wśród rosyjskich dziennikarzy czy byłych sędziów - reprezentacja nie budzi tam wielkich emocji. To nie jest ich ukochana drużyna. Gdyby to był hokej, to takie wykluczenie by Putina bardziej zabolało. Jeśli FIFA pokaże, że zareagowała, to Rosjanie za bardzo się nie przejmą. Oni sportowo nie wiążą wielkich nadziei z piłkarzami. A w razie reakcji FIFA - wszyscy będą mieli alibi – uważa Listkiewicz.
Były prezes PZPN dodaje również, że FIFA nie musi szukać kruczków prawnych, żeby usprawiedliwić ewentualną decyzję o przeniesieniu spotkania. - Nie ma ściśle określonych przyczyn, to są ogólne zapisy. Naruszanie zasad etyki, naruszanie zasad współpracy itd. To jest tak ogólnie sformułowane, że można kogoś wykluczyć, zawiesić lub przenieść mecz na neutralny teren z wielu powodów.
- FIFA ma wygodną sytuację, bo nie musi się szczegółowo tłumaczyć. Decyzję może uzasadnić bezpieczeństwem - zawodników, kibiców, dziennikarzy. Chociaż tu akurat trudno się tego spodziewać, bo Moskwa raczej nie będzie zagrożona konfliktem militarnym,. Ale można to podciągnąć pod cały region - tak było z Azerbejdżanem i Armenią. Samo Baku czy Erewań nie były miejscem konfliktu, ale mecze przeniesiono na teren neutralny, żeby pokazać, że tam, gdzie kraje są w stanie wojny, nie rozgrywa meczów – wyjaśnia były prezes związku.
Listkiewicz kontynuuje wątek niewielkiego - jego zdaniem - zainteresowania Rosjan reprezentacją piłkarską. - Z tego, co wiem, to emocje wokół futbolu skupiają się tam w 90 proc. na klubach. Większym wydarzeniem dla nich są derby Moskwy czy mecz Spartaka z Zenitem niż mecze reprezentacji narodowych. Zwykli Rosjanie mi mówią, że za bardzo ich to nie pasjonuje. Nawet mam paru znajomych Rosjan, którzy mówią: "Dobrze by było, jakby Polacy wygrali, bo wy możecie coś w Katarze zdziałać, a nasi jak tam pojadą, to dostaną bęcki". Może nie bardzo się orientują w kwestiach sportowych, ale kilka takich komentarzy dostałem od byłych rosyjskich sędziów – uśmiecha się Listkiewicz.
Kto, zdaniem byłego prezesa PZPN, jest faworytem rywalizacji Rosji z Polską? - Sportowo patrząc, to Rosja jest słabszym zespołem od tych, z którymi ewentualnie zagramy w drugiej fazie [Szwecja lub Czechy – red.]. Byłem na meczu Chorwacja – Rosja, ostatnim grupowym w eliminacjach. Rosja strasznie źle grała. Przegrali niby przez samobója w końcówce, ale mecz powinien się wcześniej rozstrzygnąć. Nie mają tam wielkiego potencjału, to jest takie siermiężne granie. A z nami będą grali bez dwóch podstawowych zawodników [Aleksandr Gołowin i Fiodor Smołow – red.] – analizuje Listkiewicz.
Baraż Rosja – Polska to nie jedyny mecz, jaki Rosja może stracić na skutek konfliktu zbrojnego z Ukrainą. Jak donoszą angielskie media - UEFA poważnie rozważa przeniesienie finału Ligi Mistrzów z Sankt Petersburga na Wembley. "The Times" informuje, że rozmowy na ten temat już się zaczęły.